[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Cholera jasna! krzyczę, gdy puszczamoją rękę. Do diabła, Stark! Co mam robić? Przecież to robisz.Spokojnie.Przyciągaszdrążek, opadamy.Odpychasz, wznosimy się.Nodalej, pociągnij lekko.Nie reaguję.Wybucha śmiechem. No dalej.Spróbuj.Tym razem ulegam i po chwili zachłystuję sięz zachwytu, gdy samolot odpowiada na mojepolecenie. Podoba mi się ten dzwięk stwierdzaDamien. Chyba chciałbym go usłyszeć na ziemi. Muska kciukiem mój policzek.Muszę się postarać,by ten dzwięk ponownie mi się nie wyrwał.Widzisz, skarbie? Okej, wyrównaj.Jego dłoń wędruje wzdłuż mego karku ispoczywa na ramieniu.Zciska je lekko. Dobra robota.Oddycham szybko, nie jestem pewna, czy todlatego, że podniecił mnie lot, czy też ten mężczyzna. Leciałam.Naprawdę leciałam. Tak.I znów polecisz.Jesteśmy jedynymi gośćmi na tarasie hoteluSanta Barbara Pearl przy Bank Street.Od oceanudzieli nas ledwie kilka przecznic, z miejsca, w którymsiedzimy, widzimy molo przy Stearns Wharf, woddali z wody sterczą Channel Islands niczymmorskie stwory.Popijam martini z białą czekoladą, jestemrozkosznie pełna po lunchu złożonym z surowychostryg i faszerowanego łososia. Wspaniałe.Jak znalazłeś to miejsce? Nie było to trudne.Hotel należy do mnie. Nie wiem, dlaczego czuję się zaskoczona. Jest na świecie coś, co nie należy do pana,panie Stark?Bierze mnie za rękę. W tej chwili mam wszystko, czego pragnę.Upijam łyk martini, by ukryć swoją reakcję. Proszę się nie martwić, panno Fairchild.Dbam o to, co należy do mnie.Czuję rumieniec na policzkach, nagle staję sięboleśnie świadoma swojego ciała, zwłaszcza tychczęści od pasa w dół.Rozkoszuję się tym uczuciem,bo prawda jest taka, że boję się, że Damien wycofa sięz naszej umowy, gdy w końcu zobaczy stan swojegonabytku.Mężczyzna w szytym na miarę garniturzewychodzi na taras i podchodzi do nas.Niesie białąreklamówkę, którą podaje Damienowi. Właśnie to dla pana przyniesiono, panieStark. Dziękuję, Richardzie. Gdy Richard odchodzi, Damien podaje mitorbę. To dla ciebie. Naprawdę? Kładę pakunek na kolanach,zaglądam do środka i tracę głos.To leica, nowa ilśniąca.Spoglądam na Damiena, który uśmiecha sięszeroko, z radością. Podoba ci się? Cyfrowy.Najlepszy model. Jest cudowny. Wybucham śmiechem.Pan jest cudowny, panie Stark.Wystarczy, że panmrugnie, a rzeczy po prostu się dzieją. Kosztowało mnie to nieco więcej niż tylkomrugnięcie, ale było warto.Jak inaczej miałabyś robićzdjęcia na plaży?Wstaję i podchodzę do barierki tarasu. Widzę stąd ocean, ale plaży nie. Widok będzie lepszy, jeśli na niązejdziemy.Unoszę nogę i pokazuję mu szpilki napięciocentymetrowych obcasach. Chyba nie jestem odpowiednio ubrana.Bransoletka na kostce lśni w słońcu.Damienmuska ją palcem, żar jego skóry pali mnie. Jest piękna mówię. Piękno dla piękna odpowiada.Szmaragdy pasują do twoich oczu.Uśmiecham się zachwycona. Czuję się obsypywana prezentami wostatnim czasie. I dobrze.Zasługujesz na to.A to nie jestprezent dodaje, przesuwając palcem po klejnocie. To więz.i obietnica. Patrzy mi prosto w oczy,gdy to mówi.Znów zaczynam się rumienić. Bardzo chciałabym pospacerować z tobą poplaży przyznaję szeptem. Pójdę boso.Uśmiecha się. Mogłabyś.Ale czy szukałaś pod aparatem? Pod? Wracam do stolika i wyjmujępudełko z torby.Jest pod nim coś jeszcze, owinięte wniebieską bibułkę.Zerkam na Damiena, lecz jegotwarz jest nieprzenikniona.Powoli odpakowujępapier.To, co się w nim kryje, jest płaskie i twarde.W końcu moim oczom ukazuje się para czarnychklapek.Spoglądam na Damiena i się śmieję. Na spacery po plaży dodaje. Dziękuję. Dla ciebie wszystko. Nie wszystko można kupić. Nie. Wpatruje się we mnie uważnie.Ale się postaram.Jego słowa budzą we mnie rozkoszny dreszcz,przed odpowiedzią ratuje mnie pojawienie się kelnera.Wracamy do stolika na kawę i ciastko czekoladowetak wyborne, że zaczynam żałować, iż nie pozwoliłamDamienowi zamówić dwóch, zamiast upierać się, żechcę tylko spróbować. Co jeszcze robiłeś w weekend? Pracowałem. Zarobiłeś kolejny miliard? Nie całkiem, ale nie marnowałem czasu.Aty? Prałam.A w sobotni wieczór poszliśmypotańczyć. My? Ja.Ollie.I moja współlokatorka Jamie.Jego twarz tężeje.Czy to zazdrość? Chyba tak.Muszę być bardzo małostkowa lub próżna, jeśli tosprawia mi przyjemność. Mam cię zabrać w tym tygodniu na tańce? Bardzo bym chciała. Dokąd poszliście z Jamie i Olliem? Do Westerfield s.To nowe miejsce naSunset, niedaleko St.Regis. Hm. Zamyśla się.Podejrzewam, żegłośne kluby nocne to nie jego klimaty. Zbyt szalone dla ciebie? pytam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]