[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Starościanka już konno nie jezdzi, co czyni zbiory w saskiejrajtszuli dziwnie nudne.Felisia N*** zawsze cudownie gawotę tańcuje.Karnawał nam jedyny zapowiadają.Wybornego bordeaux dostać moż-na u Berensa.Mój kasztanek zdrów i celem zawsze zazdrości naszejcałej młodzieży.Otóż i wszystkie moje nowiny.Przyjeżdżaj jak naj-prędzej być aktorem, a przynajmniej z biedy choć i spektatorem wrozmaitych sztukach, które tej zimy grać się będą na scenie eleganckie-go świata Warszawy.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG49Rozdział XIIDALSZY CIG BYTNOZCI MALWINYW WARSZAWIEyle czy dobrze dzieje się, czy w zabawach dnie płyną, czyli łzamigodziny się rachują, czas nieubłagany.którego nikt i nic utrzymać niepotrafi, lecąc bez ustanku mija i dla tych, którzy by go wstrzymaćchcieli, mija i dla tych, co by go popędzać radzi. Kilka tygodni byłominęło od powrotu księcia Melsztyńskiego i nikt nie wątpił już w War-szawie o miłości jego ku Malwinie.Młode kobiety cieszyły się tą jegonową miłością widząc w tym jedynie upokorzenie Dorydy; starsze,osobliwie zaś te, których przyjazń albo krew z Zdzisławem łączyły,pochwalały to przywiązanie w nadziei, że na pożądanym ze wszechmiar ożenieniu się skończy. Już też nasz Ludomir ustatkuje się mówiły sobie i w szczęśliwym związku wszystkich swoich szaleństwzapomni. Zdzisław, ledwo nie tak zakochany w Malwinie jak Ludo-mir, w ślubie wnuka własne przewidywał szczęście, a publiczność, któ-rą zawsze nowość bawi, nawiasem zaprzątnęła się była tym przypad-kiem póty, póki inne zapomnieć o nim nie dały.Każdy tedy podług własnego interesu albo próżnej chęci los Mal-winy na przyszłość już był ułożył, gdy ona, daleka od wszelkiegoprzedsięwzięcia, pojąć jeszcze nie mogła, jak ten świetny książę Melsz-tyński, powszechnie wielbiony, był owym samym Ludomirem jedyniekiedyś od niej kochanym i jedynie, a tak niepospolicie ją kochającym!Kochał ją i teraz; przy największym nawet uprzedzeniu zaprzeczyć te-mu by nie można.Dorydę porzucił, gniewy, sceny, płacze jej zatrzy-mać go nie potrafiły: na żadną inszą kobietę nie patrzy, Malwiną jedy-nie zdaje się być zajętym.To wszystko prawda, Malwina to wszystkoprzyznaje.Ale Ludomir kochał Dorydę, nim traf go do Krzewina przy-prowadził.Zapomniał Dorydy dla Malwiny, zapomni może równieMalwiny dla innej.W Krzewinie byłaby przysięgła, że Ludomir nigdynic nie kochał, nigdy nic prócz niej kochać nie będzie.W Warszawiepoznała, że Ludomir w Dorydzie i w wielu innych już się kochał, i ztrwogą pojmowała.że jeszcze nieraz może kochać się będzie.Jednak,wierna swojej przysiędze, nie wspominała nawet księciu Melsztyń-skiemu bytności jego w Krzewinie i szukała sama przed sobą wymówkiNASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG50jakiej mogącej okryć pobłażaniem tajemne i osobliwe jego względemniej postępki, życząc usilnie dojść do tego, aby w księciu Melsztyńskimwidzieć świeżą i ze wszech miar przyjemną znajomość, a zapomnieć,jeśliby to podobnym być mogło, że już w nim kiedyś widziała, co tylkokochać na świecie mogła.Ale żeby lepiej dać poznać sprzeczne i osobliwe czucie i myśli wtych okolicznościach Malwiny, wypiszę tu część jej listu do Wandy,gdyż całego, nie chcąc nadużywać cierpliwości czytelnika, nie przepi-suję.Wypis z listu Malwiny do siostry Ach, Wando! jakżeż ten wielki świat, cośmy sobie nieraz tak uj-mującym wystawiały, mało prawdziwego szczęścia zawiera w sobie?.Te lata młodości, które przyjemność i rozkosze napełniać by powinny,często, jak widzę, łzami tylko są pamiętne! Wando, nie jestem szczę-śliwą? Słuchaj, Siostro luba.skryte uczucia serca mego, które przedTobą jedną całkiem odkryć mogę!Jak tylko w Warszawie Ludomira poznałam, żal, niepokoje i płaczserce to napełniły.Wkrótce potem Dorydę porzucił, mną jedynie zaję-ty, choć mało co ze mną i gadać może, gdyż ile mogę, stronię dotąd odniego, żadnego sposobu jednak, żadnej okoliczności nie traci, by mnieo swej miłości przeświadczył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]