[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozpogodził więc oblicze i zaczął się ubierać.- Pójdę - powtórzyła głosem rezygnacji.- Tylko dokąd? Do kogo?- Do.no, choćby do poczciwego doktora.Jego bratanica jest w twoim wieku.Tak,Lucy to bardzo miła osóbka.Ale czekaj!.Zrobię ci przyjemność - dodał ze znaczącymuśmiechem.- Nie wypada, byś szła sama.Zadzwonię do twego błędnego rycerza.Podszedł do telefonu stojącego przy łóżku i wymienił numer Ryszarda.Potem,wciskając słuchawkę w rękę żony, powiedział:- Poproś go, by przyszedł po lunchu i by ci towarzyszył.- Nie! - rzekła stanowczo.- Halo! Kto tam? - niecierpliwił się Ryszard Grath.- Mów albo.- zasyczał Mr Dragon złowrogo.Skurczyła się ze strachu na dzwięk tego głosu i, zahipnotyzowana silą jego spojrzenia,powtarzała słowo za słowem, co tylko jej podpowiedział.- Przyjdzie - rzekła bezdzwięcznie, kładąc słuchawkę na widełki.- No, spodziewam się, że przyjdzie, che, che, che, che.Tobie by odmówił? Nie, niebój się, maleńka.Nie będę ci czynił żadnych wyrzutów z powodu jego towarzystwa.Samprzecież tego żądałem.Bo z drugiej strony, che, che, che.nie mam powodów do obaw.Wobecności doktora i jego bratanicy nie będziecie mogli spoglądać na siebie tak czule, jakwczoraj.I jest jeszcze jedna, zasadnicza różnica - dodał, chwytając ją brutalnie za ramię.-Popołudniowa wizyta to nie romantyczny spacer nad brzegiem morza przy księżycu.Tak,darling.Taka sposobność, jak wczoraj, nie nastręczy się już więcej.Będę nad tym czuwał.Violet syknęła z bólu.wyrwała ramię z jego drapieżnych palców i zaczęła sobiepocierać dłonią uszczypnięte miejsce.Mr Dragon był zadowolony.Wszystko poszło gładko.Ryszard zjawił się kwadransprzed trzecią.Dziesięć minut pózniej wyszli razem z Violet.Pozostała jeszcze służba, ale znią uporał się szybko.Szoferowi polecił udać się natychmiast do portu, naoliwić motorówkę,przygotować ją do dłuższej wycieczki i czekać tam choćby do zmroku, dopóki on nienadejdzie.- Gdybym nie przyszedł do ósmej, to znaczy, że zrezygnowałem z przejażdżki.Dotego czasu proszę tam zostać.Szofer skinął głową potakująco, rzucając przelotne, pełne melancholii spojrzenie naczekającą rozkazów pokojówkę.Mr Dragon uśmiechnął się wyrozumiale:- Wiem, że się macie ku sobie - powiedział.- Wcale się nie dziwię.Situki wygląda jakrumiane jabłuszko.Zabierz ją z sobą; myślę, że nie będzie ci przeszkadzała w robocie?Situki spuściła oczy wstydliwie, a ośmielony szofer rzekł z zapałem:- Nauczyłem ją czyścić mosiężne części.Jeśli sir pozwoli, to ona tak je wyczyści, żebędą się świeciły jak złoto.- Pozwalam, oczywiście.Ale o dziewiątej żebyś była z powrotem.- Wcześniej będę, sir.- Wcześniej nie - odparł, marszcząc się nagle.Z kucharzem nie było żadnych trudności.Miał rodzinę w Honolulu i chętnieskorzystał z okazji.Druga służąca była jego córką.Mr Dragon patrzył przez, okno z uśmiechem zadowolenia na wychodzącą służbę.Potem szybko zmienił białe ubranie na jedwabną piżamę, a chwyciwszy flaszeczkę zkolońską wodą i rozpylacz, ustawił się przed największym lustrem.- Trzeba przyznać, że nie wyglądam zle - zauważył z dumą, rozcierając palcamizmarszczki.%7łeby tylko urocza brązowa boginka nie przyszła zbyt pózno.W tej chwili zadzwięczał dzwonek.Mr Dragon klasnął w dłonie, ale równocześnie przyszło mu do głowy, że furtkęogrodową trzeba było zostawić otwartą.- Jakże teraz zrobić? Gdyby mnie tak kto zobaczył.Ja w piżamie, otwierającyosobiście furtkę tancerce, którą pewnie tu wszyscy znają w Honolulu! Hm.Naciągnijmyubranie na wszelki wypadek - monologował, ubierając się szybko.- Ooo, śpieszno ci,kochanie! - dodał, kiedy dzwonek zadzwięczał powtórnie i tym razem bardzo gwałtownie.Raz jeszcze spojrzał w lustro.Potem wybiegł z willi, sapiąc trochę ze wzruszenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]