[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.PrzynieÅ›li sobie nawza-jem pociechÄ™.Pózniej siÄ™ zastanowi, jak zapytać o Lincoln, nie mówiÄ…c dokÅ‚adnie ani gdzie siÄ™ wybiera, ani poco.ROZDZIAA ÓSMYCaÅ‚y dzieÅ„ Å›nieg padaÅ‚Całą noc padaÅ‚oMój cichy parapetZawiany na biaÅ‚oA wewnÄ…trz - Istota Pióra stroszy Å›miaÅ‚oTwarz ma Å›nieżnÄ… całąI oczy ze ZÅ‚ota Darem jej - Pieszczota.Christabel LaMottePatrzyli na siebie ponad pakietami listów.W bibliotece panowaÅ‚o przejmujÄ…ce zimno; Roland czuÅ‚ siÄ™tak, jakby już nigdy nie miaÅ‚ siÄ™ rozgrzać, i tÄ™sknie rozmyÅ›laÅ‚ o częściach garderoby, których nigdy nie miaÅ‚okazji nosić: weÅ‚nianych rÄ™kawiczkach, dÅ‚ugich kalesonach, czapkach kominiarkach.Wczoraj rano Maud wy-jechaÅ‚a, ale wróciÅ‚a, zanim skoÅ„czyli Å›niadanie, napiÄ™ta i peÅ‚na zapaÅ‚u, w tweedowym żakiecie i swetrze zeszkockiej weÅ‚ny.LÅ›niÄ…ce wÅ‚osy, odsÅ‚oniÄ™te wieczorem przy kolacji w chÅ‚odnej sali Baileyów, dziÅ› znów spowi-jaÅ‚ zielony, jedwabny, ciasno zamotany szal.Sklepiony sufit kamiennej, wyniosÅ‚ej biblioteki zdobiÅ‚ gÄ…szcz rzezbionego listowia, nad czysto zamie-cionym, ogromnym kominkiem widniaÅ‚ wyryty herb Baileyów - przysadzista wieża i maÅ‚a kÄ™pa drzew.Gotyc-kie okna wychodziÅ‚y na zmrożony trawnik; częściowo skÅ‚adaÅ‚y siÄ™ z oprawnych w ołów czystych szybek, czÄ™-Å›ciowo - z nasyconych barwnych witraży z Kelmscott, przedstawiajÄ…cych, w centralnych medalionach, zÅ‚ocistÄ…warowniÄ™ na zielonym wzgórzu, dokÄ…d przez bramÄ™ w upstrzonych proporcami umocnieniach wjeżdżaÅ‚ konnyorszak dam i rycerzy.U szczytów okien wiÅ‚y siÄ™ bujne zaroÅ›la szklanych róż, obsypane jednoczeÅ›nie kwiatamibiaÅ‚ymi i czerwonymi oraz dojrzaÅ‚ymi, czerwonymi owocami.Po bokach szalaÅ‚a winoroÅ›l; z jej zÅ‚otych Å‚odyg,wÅ›ród krÄ™tych pÄ™dów i szerokich, żyÅ‚kowanych liÅ›ci, zwisaÅ‚y ogromne kiÅ›cie fioletowych winogron.W oszklo-nych szafach staÅ‚y książki o skórzanych grzbietach, w równym szyku, nieruchome i pozornie nietkniÄ™te.Zrodek pokoju zajmowaÅ‚ ciężki stół o skórzanym blacie, porysowany i splamiony atramentem, a przynim dwa skórzane fotele.Skóra, niegdyÅ› czerwona, teraz byÅ‚a brÄ…zowa i krucha, z rodzaju tych, które zostawia-RLjÄ… rdzawe Å›lady na ubraniach siedzÄ…cych.Na stole tkwiÅ‚ przybór do pisania: spatynowany srebrny piórnik i na-czynie z zielonkawego szkÅ‚a, zawierajÄ…ce czarny proszek.Jane Bailey objechaÅ‚a stół dokoÅ‚a i poÅ‚ożyÅ‚a na nim pakiety.- Mam nadziejÄ™, że jest wam wygodnie.ProszÄ™, dajcie mi znać, jeżeli bÄ™dziecie czegoÅ› potrzebować.RozpaliÅ‚abym dla was ogieÅ„, ale kominów nie czyszczono od pokoleÅ„ - obawiam siÄ™, że byÅ›cie siÄ™ zadusili alboposzedÅ‚by z dymem caÅ‚y dom.Czy jest wam dość ciepÅ‚o?Maud, ożywiona, zapewniÅ‚a, że tak.Na jej policzkach z koÅ›ci sÅ‚oniowej wykwitÅ‚ blady rumieniec, zu-peÅ‚nie jakby zimno powoÅ‚aÅ‚o jÄ… do wÅ‚aÅ›ciwego życia, jakby czuÅ‚a siÄ™ w nim zadomowiona.- No to zostawiam was.MarzÄ™, by zobaczyć, jak wam bÄ™dzie szÅ‚o.KawÄ™ przyniosÄ™ o jedenastej.Z chwilÄ…, gdy Maud wystÄ…piÅ‚a z propozycjÄ… sposobu dziaÅ‚ania, zapanowaÅ‚ miÄ™dzy nimi lodowaty chłód.PostanowiÅ‚a, że każde z nich przeczyta listy tego z poetów, którym jest zainteresowane, notujÄ…c uwagi na fisz-kach zgodnie z konwencjÄ…, jakiej używaÅ‚a w archiwum OÅ›rodka Studiów Kobiecych.Roland sprzeciwiÅ‚ siÄ™,częściowo dlatego, że czuÅ‚ siÄ™ naciskany, a częściowo dlatego, że hoÅ‚ubiÅ‚ wizjÄ™ - którÄ… obecnie uważaÅ‚ za ro-mantycznÄ… i Å›miesznÄ… - dwóch głów, pochylonych nad rÄ™kopisem i złączonych, jak mniemaÅ‚, jednym uczuciem.ZwróciÅ‚ uwagÄ™, że postÄ™pujÄ…c zgodnie z systemem Maud, utracÄ… wszelkÄ… ciÄ…gÅ‚ość narracji, na co Maud odparÅ‚az mocÄ…, że żyjÄ… w czasach, w których ceni siÄ™ narracyjnÄ… niepewność, i że w ogóle majÄ… bardzo maÅ‚o czasu, jÄ…zaÅ› interesuje przede wszystkim Christabel LaMotte.Roland w koÅ„cu ustÄ…piÅ‚ - czynnik czasu rzeczywiÅ›cie byÅ‚kluczowy.Przez jakiÅ› czas czytali w milczeniu, które przerwaÅ‚a dopiero lady Bailey, wiozÄ…ca termos kawy.- No i co?- ProszÄ™ mi powiedzieć - zapytaÅ‚ Roland - czy Blanche nosiÅ‚a okulary?- Nie wiem.- Tu jest wzmianka o migotliwych powierzchniach jej spojrzenia.Jestem pewien, że napisane jest po-wierzchnie" w liczbie mnogiej.- Może nosiÅ‚a okulary, a może porównywaÅ‚ jÄ… do ważki lub innego owada.Zdaje siÄ™, że czytaÅ‚ owadziewiersze Christabel.W tamtych czasach ludzie mieli obsesjÄ™ na punkcie owadów.- Jak ona naprawdÄ™ wyglÄ…daÅ‚a, ta Blanche?- Nikt nie wie na pewno.Wyobrażam sobie, że byÅ‚a bardzo blada, ale może to ze wzglÄ™du na imiÄ™.Z poczÄ…tku Roland pracowaÅ‚ w zaciekawionym skupieniu, z jakim czytaÅ‚ wszystko, co dotyczyÅ‚o Ran-dolpha Asha.Jego ciekawość miaÅ‚a charakter przewidujÄ…cej zażyÅ‚oÅ›ci; wiedziaÅ‚, jak dziaÅ‚aÅ‚ umysÅ‚ tego czÅ‚o-wieka, czytaÅ‚ to samo co on, dokÅ‚adnie opanowaÅ‚ typowe dlaÅ„ wzorce emfazy i skÅ‚adni.PotrafiÅ‚ wybiec myÅ›lÄ…naprzód i usÅ‚yszeć rytm tekstu jeszcze nieprzeczytanego, niczym pisarz, który sÅ‚yszy w myÅ›lach echo tego, conie zostaÅ‚o napisane.Lecz po chwili - bardzo krótkiej - obecnej lektury zwykÅ‚a przyjemność rozpoznania i przewidywaniazaczęła ustÄ™pować przed uczuciem rosnÄ…cego stresu, przede wszystkim dlatego, że sam autor listów byÅ‚ w stre-sie, zdezorientowany przez obiekt, a zarazem odbiorczyniÄ™ swych zabiegów.Z trudnoÅ›ciÄ… przychodziÅ‚o muumieszczenie tej istoty we wÅ‚asnym porzÄ…dku rzeczy.ProsiÅ‚ o wyjaÅ›nienia, a odpowiadano mu zagadkami.Ro-land, nie majÄ…c wglÄ…du w drugÄ… stronÄ™ korespondencji, nie mógÅ‚ nawet stwierdzić, jakie to byÅ‚y zagadki, i co-RLraz częściej podnosiÅ‚ wzrok na kÅ‚opotliwÄ… kobietÄ™ po przeciwnej stronie stoÅ‚u, która z drażniÄ…cym rozmysÅ‚em,w pracowitym milczeniu nanosiÅ‚a maleÅ„kie, schludne notki na rozÅ‚ożone wachlarzykiem fiszki i marszczÄ…cbrew, spinaÅ‚a je srebrzystymi spinaczami.Listy, odkrywaÅ‚ Roland, sÄ… formÄ… narracji, która nie przewiduje rozwiÄ…zania, domkniÄ™cia; żyÅ‚ w czasachzdominowanych przez teorie narracyjne.Listy nie opowiadajÄ… żadnej historii, gdyż z linijki na linijkÄ™ nie wie-dzÄ…, dokÄ…d zmierzajÄ….Gdyby Maud przejawiaÅ‚a mniej lodowatÄ… wrogość, byÅ‚by jej o tym wspomniaÅ‚, choćbyna zasadzie ciekawostki, ale nie podnosiÅ‚a wzroku i nie patrzyÅ‚a na niego.Listy wykluczajÄ… postronnego czytelnika jako współautora, przewidujÄ…cego lub odgadujÄ…cego, wyklu-czajÄ… go nawet jako czytelnika - jeżeli sÄ… prawdziwe, czytać je może tylko jedna osoba.Roland pomyÅ›laÅ‚ oczymÅ› jeszcze - inne listy Randolpha Henry'ego Asha nie posiadaÅ‚y tej cechy.ByÅ‚y rozważne, uprzejme, dow-cipne, czasem mÄ…dre - lecz caÅ‚kowicie pozbawione owego naglÄ…cego, niecierpiÄ…cego zwÅ‚oki zainteresowaniaodbiorcÄ…, czy byÅ‚ nim wydawca Asha, czy jego literaccy sojusznicy i rywale, czy nawet - sÄ…dzÄ…c po zachowa-nych notatkach - jego żona.Która wiele ich zniszczyÅ‚a.NapisaÅ‚a kiedyÅ›:Któż mógÅ‚by znieść myÅ›l o chciwych rÄ™kach, grzebiÄ…cych w biurku Dickensa w poszukiwaniu jegoprywatnych papierów, zapisów uczuć najzupeÅ‚niej intymnych, należących wyłącznie do niego i nieprzeznaczo-nych do spożycia przez ogół? A teraz ci, którym nie chce siÄ™ ponownie przeczytać z uwagÄ… jego wspaniaÅ‚ychksiążek, bÄ™dÄ… siÄ™ sycić tak zwanym %7Å‚yciem, zawartym w jego Listach.Prawda jest taka, pomyÅ›laÅ‚ Roland nieswojo, że inaczej niż Ragnarök", Mummy Possest" czy poemato Aazarzu, listy, które miaÅ‚ przed sobÄ…, tak żywe i namiÄ™tne, nie zostaÅ‚y napisane dla jego, Rolanda, oczu.Zo-staÅ‚y napisane dla Christabel LaMotte
[ Pobierz całość w formacie PDF ]