[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cóż za spacer, cóż za wiatr - nie do zapomnienia.Aoskot drutów naszych parasoli, beznadziejnie splÄ…-tanych, gdy schylaliÅ›my siÄ™ ku sobie w rozmowie; nasze sÅ‚owa, porwane pÄ™dem wichru; strzÄ™py zielonych liÅ›ci,lecÄ…ce mimo, i pÅ‚owe jelenie na grzbiecie wzgórza - biegnÄ…ce, biegnÄ…ce naprzeciw spiÄ™trzonej, zmordowanejmasie oÅ‚owianych chmur.Dlaczegóż Ci to opowiadam, Tobie, która widziaÅ‚aÅ› to ze mnÄ…? Aby podzielić siÄ™ tak-że sÅ‚owami, jak dzieliÅ‚em z TobÄ… ostre podmuchy - i nagÅ‚Ä… ciszÄ™, gdy wiatr na krótko opadaÅ‚.ByÅ‚ to ze wszechmiar Twój Å›wiat, Twoje wodne imperium, gdzie Å‚Ä…ki tonęły niczym miasto Is, drzewa od korzeni rosÅ‚y nie tylkow górÄ™, ale i w dół, a chmury wirowaÅ‚y obojÄ™tnie w listowiu wodnym i powietrznym.Cóż jeszcze Ci opowiem? Znów przepisujÄ™ dla Ciebie Swammerdama" - trud to problematyczny, bo-wiem wciąż odkrywam maÅ‚e usterki, z których jedne naprawiam, inne zaÅ› pozostawiam z niepokojem.Otrzy-RLmasz go w przyszÅ‚ym tygodniu.W przyszÅ‚ym tygodniu znów bÄ™dziemy chodzić, prawda? - teraz, gdy wyjaÅ›niÅ‚osiÄ™, że żaden ze mnie potwór, lecz Å‚agodny i nieco lÄ™kliwy jegomość?I czy Tobie - tak jak mnie - także wydaÅ‚o siÄ™ dziwnym, lecz i bardzo naturalnym, że tacy jesteÅ›my wobecsiebie nieÅ›miali, choć na papierze znamy siÄ™ znacznie lepiej? CzujÄ™, jakbym zawsze CiÄ™ znaÅ‚, a jednak szukaÅ‚emuprzejmych zwrotów i konwencjonalnych pytaÅ„ - we wÅ‚asnej osobie jesteÅ› o wiele bardziej tajemnicza (jakwiÄ™kszość z nas, przypuszczalnie), niż w postaci znaków, skrobanych atramentem.(Może dotyczy to wszystkich.Trudno mi powiedzieć).Nie bÄ™dÄ™ teraz już wiÄ™cej pisaÅ‚.Zgodnie z proÅ›bÄ…, adresujÄ™ ten list na Poste Restante w Richmond.NiecaÅ‚kiem mi siÄ™ ten wybieg podoba - nie podoba mi siÄ™, gdyż sugeruje on jakieÅ› ciemne sprawki - co znajdujÄ™krÄ™pujÄ…cym.Dla Ciebie - z TwojÄ… bystrÄ…, różnicujÄ…cÄ… moralnoÅ›ciÄ… i dumnym poczuciem moralnej autonomii, tozapewne też wcale nieÅ‚atwe.Czy moglibyÅ›my wymyÅ›lić coÅ› lepszego? Czy zagrożenie siÄ™ zmniejszy? PozostajÄ™,choć niespokojny, w Twoich rÄ™kach.Jeżeli możesz, daj znać, czy otrzymaÅ‚aÅ› ten pierwszy czekajÄ…cy" list.Dajznać, jak siÄ™ miewasz, i że możemy wkrótce znów siÄ™ spotkać.UkÅ‚ony dla Psa Traya.Mój Drogi Przyjacielu.Twój list dotarÅ‚ bezpiecznie.Twe sÅ‚owo - wybieg - trafiÅ‚o do celu.PomyÅ›lÄ™ - trudnoÅ›ci KÅ‚Ä™biÄ… siÄ™ i Ko-tÅ‚ujÄ… - ale pomyÅ›lÄ™ i może wynikiem bÄ™dzie coÅ› wiÄ™cej niż ból gÅ‚owy.NieÅ‚atwo zapomnÄ™ nasz lÅ›niÄ…cy marsz po mokrej ziemi - ani jakiekolwiek Twoje SÅ‚owo - nawet najbar-dziej dworne Nic - ani, tym bardziej, te przelotne chwile, wyrwane, by mówić o Prawdzie i SprawiedliwoÅ›ci wPrzyszÅ‚ym %7Å‚yciu.UdaÅ‚o mi siÄ™ - mam nadziejÄ™ - przekonać Ciebie, że seanse pani Lees sÄ… warte poważnej uwa-gi.Pogrążonym w Rozpaczy przynoszÄ… tak niewymownÄ… UlgÄ™.W zeszÅ‚ym tygodniu niejaka pani Tompkins prze-szÅ‚o dziesięć minut trzymaÅ‚a na kolanach swe zmarÅ‚e dzieciÄ™, czujÄ…c - tak mówiÅ‚a - nawet jego ciężar, nawetpodwiniÄ™te paluszki rÄ…k i stóp - jakże miÅ‚ość matki mogÅ‚aby siÄ™ mylić? Również Ojciec mógÅ‚ dotknąć miÄ™kkichloków istotki na krótko mu zwróconej.WidzieliÅ›my bÅ‚yski nieziemskiego Å›wiatÅ‚a - czuliÅ›my powiew sÅ‚odkiej wo-ni.Jest prawdÄ…, co piszesz, że osobista - prawie napisaÅ‚am konfrontacja - konwersacja - zakłóciÅ‚a nasze Li-sty.Nie wiem, co pisać.OnieÅ›miela mnie Twój gÅ‚os - naprawdÄ™ - i Obecność - jakkolwiek jÄ… rozumieć.Czyznów siÄ™ zobaczymy? Czy wyniknie z tego dobro czy zÅ‚o? Pies Tray, który przesyÅ‚a ukÅ‚ony, wie, że tylko dobro -ja zaÅ› nic nie wiem, wiÄ™c niechże to bÄ™dzie Wtorek - a jeÅ›li nie przyjdziesz, zajrzÄ™ do Poste Restante, gdzie zwy-kle stojÄ™ obok żon marynarzy i modnych Istot - oraz kwaÅ›nego Kupca, którego twarz marszczy siÄ™ chmurnie,gdy nic nie przychodzi do niego.TÄ™skniÄ™ za Swammerdamem.Twoja szczera przyjaciółkaKochana.ZamierzaÅ‚em zacząć w duchu nastÄ™pujÄ…cym - jakże mam CiÄ™ przepraszać?", chwilowe szaleÅ„stwo"itd.- a pózniej pomyÅ›laÅ‚em, że mógÅ‚bym pominąć caÅ‚e zdarzenie - zaprzeczyć, iż Magnesy pÄ™dzÄ… ku sobie - itrwać w zaprzeczeniu tak uporczywie, aż kÅ‚amstwo stanie siÄ™ zbawiennÄ… fikcjÄ…, zawierajÄ…cÄ… coÅ› w rodzajuprawdy.Jednakże Prawa Natury zasÅ‚ugujÄ… na taki sam szacunek jak wszelkie inne prawa, istniejÄ… ponadtoRLprawa ludzkie równie silne jak pole magnetyczne miÄ™dzy żelazem i magnetytem jeżeli zatem skÅ‚oniÄ™ siÄ™ ku kÅ‚am-stwu - wobec Ciebie, której nigdy nie kÅ‚amaÅ‚em - bÄ™dÄ™ zgubiony.BÄ™dÄ™ CiÄ™ widziaÅ‚ - takÄ…, jak na chwilÄ™ przed moim szaleÅ„stwem - jeszcze w godzinie Å›mierci.TwojÄ… twa-rzyczkÄ™, bladÄ… i szczerÄ…, zwróconÄ… ku mnie - i TwojÄ… wyciÄ…gniÄ™tÄ… dÅ‚oÅ„ - w rozwodnionym, sÅ‚onecznym blasku,miÄ™dzy wielkimi drzewami.Ja zaÅ› mogÅ‚em ująć TwojÄ… rÄ™kÄ™ - albo jej nie ujmować - czyż nie? Jedno albo dru-gie? Lecz teraz już tylko - jedno.Nigdy jeszcze nie czuÅ‚em, by caÅ‚a moja Istota skupiÅ‚a siÄ™ w takim stopniu najednym przedmiocie, w jednym miejscu, w jednym czasie - bÅ‚ogosÅ‚awiona wieczność chwilowoÅ›ci, trwajÄ…ca,zda siÄ™, bez koÅ„ca.PoczuÅ‚em, że mnie woÅ‚asz, choć gÅ‚os Twój mówiÅ‚ coÅ› innego, coÅ› o tÄ™czowym widmie leczcaÅ‚a Ty, z gÅ‚Ä™bi Siebie, woÅ‚aÅ‚aÅ› mnie i musiaÅ‚em odpowiedzieć - nie sÅ‚owami - na ten zew bez słów.A zatem, czybyÅ‚o to tylko moje szaleÅ„stwo? Gdy trzymaÅ‚em CiÄ™ w ramionach (drżę na samo wspomnienie) byÅ‚em pewien, żenie.Teraz, z dala od Ciebie, nie wiem już, co myÅ›lisz i czujesz.Jednak muszÄ™ mówić.MuszÄ™ Ci powiedzieć, co jest w moich myÅ›lach.Ów niewybaczalny uÅ›cisk nie byÅ‚nagÅ‚ym odruchem - chwilowÄ… ekscytacjÄ… - lecz pochodziÅ‚ z tego, co we mnie najgÅ‚Ä™bsze i - jak sÄ…dzÄ™ - najlepsze.MuszÄ™ Ci powiedzieć, że od tamtego, pierwszego spotkania, wiedziaÅ‚em, że jesteÅ› moim przeznaczeniem, choć-bym nie wiem jak staraÅ‚ siÄ™ ukrywać to przed samym sobÄ….Co noc Å›niÅ‚em o Twojej twarzy; chodziÅ‚em po ulicach codziennego życia w rytm Twego pisania, roz-brzmiewajÄ…cego w mym cichym umyÅ›le
[ Pobierz całość w formacie PDF ]