[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krótki grzechot na dachach kilku samochodów prawie całkowicie zagłuszyły zduszoneokrzyki spętanych więzniów.Bourne powtórzył zabieg, tym razem biorąc nieco więcejkamyków.Strażnik stojący przy d'Anjou zerknął w kierunku, z którego dobiegał hałas, alenagle jego uwagę zwróciła kobieta, która zdołała się podnieść i teraz biegła w kierunkubramy.Popędził za nią, chwycił ją za włosy i rzucił z powrotem w stronę grupy.Jason znowusięgnął po żwir.Zamarł nieruchomo.D'Anjou całym ciężarem upadł na prawe kolano, podpierając sięzwiązanymi rękami o tłuczeń.Popatrzył na strażnika, którego cała uwaga skupiona była wtym momencie na kobiecie, a potem obrócił powoli głowę w stronę Bourne'a.Echo nigdy nieodszedł daleko od Meduzy" - jednak pamiętał.Jason szybko odwrócił rękę ukazującwewnętrzną część dłoni: raz, potem drugi.Słaby poblask jego białej skóry wystarczył - wzrokFrancuza podążył w tym kierunku.Ukryty w cieniu Bourne wysunął nieco głowę do przodu.Echo spostrzegł go! Ich oczy się spotkały.D'Anjou skinął głową, a potem odwrócił się iwidząc zbliżającego się strażnika niezgrabnie, krzywiąc się z bólu podniósł się z ziemi.Jason policzył więzniów.Dwie kobiety i pięciu mężczyzn, w tym Echo.Poganiało ich.dwóch strażników, którzy wyciągnęli ciężkie pałki zza pasów i szturchali nimi terazskrępowanych ludzi, kierując całą grupę w stronę ścieżki prowadzącej z parkingu.D'Anjouupadł.Przewrócił się na podkuloną lewą nogę, wykręcając całe ciało.Bourne obserwował gouważnie.W tym upadku było coś dziwnego.A potem zrozumiał.Palce związanych z przodudłoni Francuza były rozstawione.Osłaniając swoim ciałem dalsze poczynania, Echozaczerpnął z ziemi dwie pełne garście żwiru i gdy strażnik zbliżył się i szarpnięciem podniósłgo na nogi, d'Anjou znowu na ułamek sekundy spojrzał w stronę Jasona.To był sygnał.Echobędzie upuszczał maleńkie kamyki, dopóki mu ich wystarczy, tak aby kolega z ,,Meduzy"miał trop, którym będzie mógł podążać.Gdy więzniów popędzono w prawo, poza obszar wysypany żwirem, młodywartownik, kapitan sił zbrojnych K-uomintangu", zamknął bramę.Jason przebiegł z cieniarzucanego przez ogrodzenie w cień ciężarówki i skulony za maską, spojrzał w stronęwartowni wyciągając jednocześnie swój nóż myśliwski.Wartownik stał tuż przed budką imówił coś do trzymanego w ręku nadajnika, dzięki któremu utrzymywał łączność z miejscemzbiórki.Nadajnik należy zlikwidować.Tego człowieka również.Zwiąż go.Wykorzystaj jego ubranie jako knebel.Zabij go.Nie można podejmowaćżadnego dodatkowego ryzyka.Słuchaj się mnie!Bourne przypadł do ziemi, wbił myśliwski nóż w przednie lewe koło ciężarówki, agdy zaczęło zeń uchodzić powietrze, pobiegł do tyłu i powtórzył tę czynność.Przemknął zaciężarówką do sąsiedniego samochodu.Posuwając się do przodu obracał się w obie stronydziurawiąc na przemian opony ciężarówki stojącej po prawej i samochodu osobowego polewej.Powtórzył tę operację przechodząc wzdłuż całego szeregu pojazdów, aż wreszcieprzebił opony we wszystkich z wyjątkiem radzieckiego ziła, który zaparkowany był mniejwięcej dziesięć metrów od budki strażnika.Pora na wartownika.Zwiąż go.Zabij! Każdy krok należy zamaskować i każdy krok prowadzi cię z powrotem dotwojej żony.Jason bezszelestnie otworzył drzwi radzieckiego samochodu, sięgnął do środka izwolnił hamulec.Zamknął drzwi równie cicho, jak je otworzył, a potem spojrzał, jakaodległość dzieli maskę od ogrodzenia.Mniej więcej dwa i pół metra.Chwycił zaobramowanie bocznej szyby i z całej siły zaczął pchać do przodu krzywiąc się z wysiłku.Wreszcie wielka limuzyna zaczęła się toczyć.Pchnął ją mocno jeszcze raz i przeskoczył zamaskę sąsiedniego samochodu.Zil wyrżnął w ogrodzenie.Bourne pochylił się, znikająccałkowicie z pola widzenia i sięgnął do tylnej kieszeni.Słysząc huk, zaskoczony strażnik obiegł swoją budkę rozglądając się na wszystkiestrony, aż wreszcie jego spojrzenie padło na ziła.Pokręcił głową, jakby przyjmując dowiadomości fakt nieoczekiwanej awarii samochodu i podszedł do drzwi.Bourne wyskoczył z ciemności trzymając szpulki w obu rękach i łukiem przerzuciłdrut nad głową strażnika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]