[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dostaniesz zmniejszoną karę z możliwością wczesnegowarunkowego powrotu na wolność, jeśli zgodzisz się zeznawać.Jeszcze raz zapatrzyła się na zdjęcie swojej siostry, a raczejna dobrze widoczny czerwonawy bąbelek powietrza we krwi.Pochwili musnęła zdjęcie palcami, a na jej twarzy zagościł ten samponury zapiekły wyraz, jaki widziałem na jej portrecie matural-nym.Podniosła zdjęcie ze stołu, pocałowała je, po czym rzuciłana stosik pozostałych, jak gdyby znów poczuła się całkiem swo-bodnie.- Czego chcecie?- Utrwalonego na taśmie przyznania się do winy.- W porządku.Nie ma sprawy.Bastilla pokręciła głową.- Ale nie twojego, tylko Levy'ego.Twoje zeznania nie wy-starczą.On sam musi się przyznać, że dał ci te zdjęcia i pomógłzaplanować zabójstwo.Niepotrzebne nam szczegóły, wystarczynawet sugestia, że on o tym wie.- Chcecie, żebym do niego zadzwoniła?326- Levy jest za sprytny, by nawiązać do tych rzeczy w roz-mowie telefonicznej.Sądzimy jednak, że Cole zdoła go zwabić wpułapkę.- Kazał mi cię odnalezć i czeka pod telefonem na wiado-mość, czy mi się udało - rzekłem.- Po to, żeby i mnie zabić?- Tak podejrzewamy.Zapewne będzie próbował zabićtakże mnie.- Znajdziemy jakieś bezpieczne miejsce - dodała Bastilla.- Zapewnimy ci ochronę na różne sposoby i.- Nie dbam o to - ucięła Jonna.- Chcę go dorwać.Powiedziała to bez śladu wahania czy żalu w głosie.Munsonmiał rację.Była zimna jak lód.44.Marx natychmiast zajął salę konferencyjną, do której wezwałcałe dowództwo taktyczne brygady antyterrorystycznej wraz zdowódcami jednostek snajperów, żeby ustalić plan działania.Mnie także poprosił o uczestnictwo ze względu na ważną rolę,jaką miałem odegrać w tej akcji, w której nie chodziło tylko oschwytanie Alana Levy'ego, ale także o uzyskanie jego przyzna-nia się do winy.Szybko powstał szczegółowy plan, przesądzonyzostał wybór lokalizacji, rozdzielono zadania między poszcze-gólne oddziały, jeszcze nim zdążyłem zadzwonić.Nie wiedzieli-śmy nawet, czy adwokat zgodzi się na spotkanie, jednakże ludziez brygady antyterrorystycznej woleli mieć wszystko przesądzonez góry.Byli także gotowi na każdą zmianę planu działania.Osta-tecznie mieliśmy do czynienia z fachowcami.Technik łączności, niejaki Frank Kilane, zajrzał do pokoju idał znak kciukiem uniesionym do góry.Marx poklepał mnie po327plecach.- Jesteś gotów, żeby zadzwonić?Uśmiechnąłem się, ale zdecydowanie za szeroko, by wygląda-ło to naturalnie.- Na tym polega moja praca.- Może chcesz jeszcze trochę kawy?- Postanowiłeś mnie otruć?Marx odpowiedział uśmiechem, równie szerokim i tak samowymuszonym.- Dopiero wtedy, jak dorwiemy tego łobuza.Wisielczy humor.Pike i Munson czekali w pokoju przesłuchań, gdyż Bastillaprzeniosła się z Jonną gdzie indziej, żeby kontynuować jej ze-znania.Frank Kilane podłączył moją komórkę kabelkiem domagnetofonu.Musieliśmy korzystać z tego aparatu, żeby Levyodczytał z ekraniku znany sobie numer rozmówcy.Wziąłem telefon do ręki.- Nie musisz nic specjalnie robić, dzwoń tak samo jakzawsze.I nie przejmuj się ewentualnym zanikiem sygnału.Aączność tu jest bez zarzutu, ale podłączyłem specjalny pro-gram, który w razie potrzeby wytłumi sygnał.Marx energicznie pomachał rękami.- Dobra, wszyscy wynocha stąd.Przyglądać się możnastamtąd.- Wskazał półprzepuszczalne lustro.Chwilę pózniej zamknął za sobą drzwi i zostałem w pokojusam.W ten sposób unikaliśmy jakichkolwiek podejrzanych od-głosów w tle.Zająłem miejsce Jonny.Przede mną leżał notatnik z wypisa-nym numerem komórki Levy'ego oraz adresem miejsca spotka-nia.Ucieszyło mnie, że ktoś o tym pomyślał.Z ukrytego głośnika doleciało polecenie Marksa:328- Zaczynaj, jak tylko będziesz gotów.Bez zwłoki wybrałem numer i zasłuchałem się w sygnał wy-wołania.Cisza rozdzielająca kolejne tony wydawała mi się niecodłuższa niż zazwyczaj, ale po siódmym sygnale Levy odebrał.Mówił tak samo swobodnym głosem jak zwykle.- Cześć, Alan.Nadal chcesz rozmawiać z Ivy Casik?- Fantastycznie.Odnalazłeś ją?- Czyż nie jestem Największym Detektywem Zwiata?- Jesteś przede wszystkim kpiarzem.- Zachichotał, jakbychciał udowodnić, że i jemu kpiny nie są obojętne.- A ty już znią rozmawiałeś?- Nie.Pomyślałem, że lepiej będzie zaczekać na ciebie.Nie chciałbym jej spłoszyć.Szybko podałem mu adres, nie czekając, aż o to zapyta.Znaj-dowała się pod nim stara opuszczona stacja meteorologiczna wdzielnicy mieszkalnej.Dowódcy brygady antyterrorystycznejwybrali ją ze względu na łatwość rozmieszczenia posterunkówobserwacyjnych i snajperskich.Słaby ruch uliczny umożliwiałidentyfikację nadjeżdżającego Levy'ego z daleka, więc gdybynabrał podejrzeń i w ostatniej chwili skręcił w innym kierunku,łatwo byłoby także podjąć jego obserwację.W takim wypadkumiał pozostać na wolności.Nie mógł się dowiedzieć, że policjajest nim zainteresowana, dopóki nie nadarzy się okazja do tego,by się zdradził.Tak więc sieć została zarzucona.- To nieduże opuszczone zabudowanie na końcu RunyonCanyon.Prawdę mówiąc, straszna ruina.Wygląda na to, żedziewczyna jest sama.Po raz pierwszy wyraznie się zawahał.- No cóż, znakomicie się spisałeś, Elvis, jak zawsze.Niemusisz na mnie czekać.Podjadę tam pózniej.- Twój wybór, Alan - powiedziałem tonem pełnym roz-czarowania.- Ale wiedz, że zdrowo się nagimnastykowałem,329żeby ją odnalezć.Nawet nie rozpakowała swoich rzeczy z samo-chodu.Nie wiem, jak długo będzie się tu ukrywała.- No tak, rozumiem, ale mam teraz ważne spotkanie zludzmi z Leverage.Wygląda na to, że będą mogli mi powiedziećo zamierzeniach Marksa dużo więcej niż ta dziewczyna.- Nie mogę jej pilnować cały dzień, Alan.Mam inną robo-tę.- Nic nie szkodzi, Elvis.Mówię poważnie.Zapisałem ad-res, lecz wcześniej chcę porozmawiać z ludzmi z Leverage.Nieczekaj.Jak się już z nią rozmówię, zawiadomię cię telefonicznieo efektach.- Jak sobie życzysz.Przerwałem połączenie i niemal w tej samej chwili Marx jakbomba wpadł do pokoju.- Ten łobuz przyjedzie prosto na spotkanie z dziewczyną.Ruszamy.45
[ Pobierz całość w formacie PDF ]