[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy jest możliwe umówienie siÄ™ na indywidualne obejrzenie rÄ…k?OdchrzÄ…kuje.- W pewnych okolicznoÅ›ciach.- Jej gÅ‚os jest ostrożny.Czyżby baÅ‚a siÄ™ kradzieży? PozwusÄ…dowego? RoszczeÅ„ à la Lawinia? Moja cioteczna pra, pra, prababka byÅ‚a przyjaciółkÄ… Har-riet Homer, która obiecaÅ‚a jej tÄ™ rzezbÄ™ - już sÅ‚yszÄ™ upierajÄ…cÄ… siÄ™ LawiniÄ™.- Te dÅ‚onie sÄ… czÄ™-Å›ciÄ… przynależnej mi masy spadkowej".- W jakich okolicznoÅ›ciach?- MusiaÅ‚aby pani przedstawić dobry powód.Naukowy, nie rozrywkowy.Czy zainteresowanie laika Browningami siÄ™ kwalifikuje? Czy miÅ‚ość wÅ‚asnej matki doWÅ‚och jest wystarczajÄ…cÄ… legitymacjÄ…? A co z fascynacjÄ… splecionymi dÅ‚oÅ„mi - splecionymidÅ‚oÅ„mi kochanków, byÅ‚ych kochanków i poetów? ZÅ‚Ä…czonymi rÄ™koma wÅ‚aÅ›cicielki stosika zestarociami i przeniewierczego powieÅ›ciopisarza? Zastanawiam siÄ™, czy nie opowiedzieć biblio-tekarce dziejów mojego sanitarnego skarbu.Gdyby udaÅ‚o mi siÄ™ zdobyć jej współczucie, możeÅ›wieżo wydostany z sejfu kancelarii prawnej urynaÅ‚ mógÅ‚by być mojÄ… przepustkÄ… do innego -tym razem klimatyzowanego - sejfu.Bardziej prawdopodobne jednak, że zbyÅ‚aby mnie jakoÅ›wiruskÄ™ z gÅ‚owÄ… w nocniku.- A co jeÅ›li ktoÅ› chce po prostu popatrzeć? - pytam.- Autochton.Z wielopokoleniowymiharwardzkimi korzeniami.- Przykro mi, ale obawiam siÄ™, że te powody nie speÅ‚niajÄ… wymogów polityki naszej bi-blioteki.SROdkÅ‚adam sÅ‚uchawkÄ™.Chce mi siÄ™ Å›miać.Na ile sposobów Harvard potrafi zmieszaćczÅ‚owieka z bÅ‚otem? Niech wyliczÄ™.Rozrywkowy powód! Ta arogancka postawa uniwersytetunawet w stosunku do tych z wÅ‚asnego Å‚ona, tych, którzy tu siÄ™ uczÄ… lub uczÄ… innych, którzy za-kupili swoje domy od uniwersyteckiego Funduszu Obrotu NieruchomoÅ›ciami, którzy regularnieopÅ‚acali swoje czesne i machali szkarÅ‚atem na wszystkich meczach futbolowych.KiedyÅ› jednaz przyjaciółek matki, absolwentka Radcliffe, u której przez blisko trzydzieÅ›ci lat mieszkali ob-cokrajowcy studiujÄ…cy na Harvardzie, napisaÅ‚a o swoich doÅ›wiadczeniach esej do lokalnegoperiodyku literackiego.ByÅ‚a tak bardzo wniebowziÄ™ta jego publikacjÄ…, że przesÅ‚aÅ‚a jeden eg-zemplarz do uniwersyteckiego biura obsÅ‚ugi zagranicznych studentów. Spodziewam siÄ™, żebÄ™dÄ… zadowoleni", powiedziaÅ‚a mojej matce.Nie byli.- Co siÄ™ staÅ‚o? - skontaktowaÅ‚a siÄ™ z biurem, gdy okazaÅ‚o siÄ™, że nie umieszczono u niejani jednego studenta na przyszÅ‚y semestr.- Chodzi o ten pani tekst - usÅ‚yszaÅ‚a zimnÄ… odpowiedz.- Insynuuje w nim pani, jakobynasze biuro serwowaÅ‚o tanie stoÅ‚owe wino na organizowanych przez siebie rautach, podczasgdy my szczycimy siÄ™ tym, że podajemy tylko najÅ›wietniejsze roczniki.- Zrób coÅ› - radziÅ‚a moja oburzona matka.- Napisz do The Globe".Przyjaciółka wzruszyÅ‚a ramionami.- Nie sposób walczyć z Harvardem - westchnęła.Niech diabli wezmÄ… Harvard, myÅ›lÄ™ sobie.Nie mam akademickich listów uwierzytelnia-jÄ…cych uprawniajÄ…cych do wejÅ›cia do wewnÄ™trznego sanctum sanctorum.To fakt.Ale nie je-stem tym tak zdruzgotana, jak moglibyÅ›cie podejrzewać.Czy naprawdÄ™ muszÄ™ zobaczyć tedÅ‚onie? Może wystarczy sama Å›wiadomość, że istniejÄ….%7Å‚e spoczywajÄ… w jakimÅ› miejscu tylkojeden numer kodowy dalej.To dość, żeby dostrzec zwiÄ…zek.Rozkoszować siÄ™ zbiegiem oko-licznoÅ›ci.Zdać sobie sprawÄ™ z tego, jak gips potrafi rezonować ciaÅ‚em.Znalezć ukojenie wmożliwoÅ›ci zaistnienia unii dwóch wzniosÅ‚ych poetyckich dusz".ByÅ‚am blisko takiej unii.Może nastÄ™pnym razem siÄ™ uda.KÅ‚adÄ™ siÄ™ na swoim skrzypiÄ…cym, nieposÅ‚anym łóżku.Pokój wiruje.PÅ‚ywam po morzuna nierównym materacu, rozbijajÄ…c siÄ™ o fale, za jedynÄ… kotwicÄ™, jedyne pocieszenie majÄ…cnocnik Elizabeth Barrett Browning.Ale gdy tylko pojawia siÄ™ ta myÅ›l, nadpÅ‚ywa stare, dobrze znane poczucie winy.Litość woczach Neda.MiÅ‚osierdzie Lawinii.Co ja zrobiÅ‚am? Co ja teraz zrobiÄ™?SRWtedy wydarza siÄ™ coÅ›, co tylko dowodzi, że czÅ‚owiek do koÅ„ca powinien trzymać siÄ™swojej tratwy, że nigdy nie wolno siÄ™ poddawać.Ponieważ kiedy samopoczucie spada tak ni-sko, że nie ma już gdzie iść jak tylko do góry, los może zrobić niespodziewanÄ… wznoszÄ…cÄ… wol-tÄ™.Choć nie od razu dociera do mnie prawda tej maksymy.Oto, co siÄ™ dzieje.Dzwoni telefon.Nie zniosÄ™ już niczego wiÄ™cej, bÅ‚agam.Poza tym je-stem tak przygwożdżona do swego Å‚oża boleÅ›ci boleÅ›ciÄ…, tak przygnieciona poczuciem winy iżalu, że nie mam siÅ‚y unieść ramienia i siÄ™gnąć po sÅ‚uchawkÄ™.WydajÄ™ z siebie kilka gruzli-czych kaszlnięć, by podkreÅ›lić swój chorobowy stan, i pozwalam, by odebraÅ‚a automatycznasekretarka.- Abby, Abby! - niemal krzyczy Gus
[ Pobierz całość w formacie PDF ]