[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Suknie w jego wykonaniu stawałysię wzorzystymi, impresjonistycznymi plamami, a buty ciemnymi smugami.Czasami, kiedyna przykład musiał namalować całe stadko sióstr, dłonie tych dziewcząt, które uważał zamniejinteresujące, wyposażał wbrew wiedzy anatomicznej w zbyt dużo palców.Ponadto, z punktuwidzenia anatomii, ich nogi i ramiona na obrazie bywały czasem za długie.Mimo towiększość klientów ojca była zadowolona, zamawiający portrety sądzili bowiem, że uzyskalinieśmiertelność na gruncie sztuki szlachetniejszej niż fotografia, a w dodatku zasilili kieszeńwschodzącej gwiazdy malarskiej awangardy.Jak się jednak po latach okazało, gwiazdamojego ojca przebiła się przez zadymione niebo nad Bloomsbury jedynie po to, by zginąć wniepamięci.Ale wtedy tego nie wiedzieliśmy.Ojciec był głową domu i miał pracę, w przeciwieństwiedo mojej matki i cioci Primrose, chyba że pracą można nazwać działalność na rzeczorganizacji wyzwolenia kobiet.Może i tak.Nie jestem tego pewien, bo w dzieciństwie wogóle nie wiedziałem, co to jest praca i kto powinien ją wykonywać, a kto nie.Niektórzychłopcy z mojej szkoły byli zdania, że dżentelmeni i damy nie pracują - i właśnie dlategozasługują na miano dżentelmenów oraz dam.Jeśli się nie mylę, około 1908 roku przeważałaopinia, że mężczyzni powinni być zatrudnieni na dochodowych posadach, natomiast damomnie należy płacić za to, co robią, a w każdym razie nie powinny one wymagać wynagrodzenia.Wielkie rzesze kobiet pracujących w fabrykach i sklepach uważano powszechnie zanieszczęśnice, które zachowywały godność osobistą wyłącznie dlatego, że nie upadły jeszczeniżej i nie zajmowały się żebractwem ani prostytucją.Nie miałem również pojęcia, jaknależy traktować służbę domową.Moi rodzice zatrudniali służącą do wszystkiego , chociażmama i ciocia Primrose uważały, że służba to policzek dla idei socjalizmu.Zdaje się, że naszasłużąca miała na imię Rachel.Odzywała się rzadko.By wrócić znowu do mojego ojca.Mama i ciocia Primrose odnosiły się do niego z czułąprotekcjonalnością, jak do psa - chwilami denerwującego i zle ułożonego, lecz zawszezabawnego - a ojciec zdawał się podejmować tę grę.Kiedy był głodny, potrafił błagalniepatrzeć na matkę i ciotkę swoimi wielkimi, lśniącymi, brązowymi oczami.Spał, gdy tylkomiał na to ochotę, i mało tego, pokładał się w tak różnych miejscach w całym domu, że wmłodych latach właściwie nie znałem pojęcia łóżka , rozumianego jako świątyniaintymności małżeńskiej.Dlatego niechętnie przyznaję, że loże dzieliły zwykle mama i ciociaPrimrose, a ojciec i matka sypiali razem tylko od czasu do czasu.Seks: ludzie myślą dzisiajtylko o nim, sądząc, że im bardziej jest zboczony, tym lepiej.Tymczasem w naszym domupanowały całkowicie inne obyczaje.Wieczorem, gdy mama i ciocia Poss zmęczyły się jużrozmowami o ruchu sufrażystowskim i niegodziwości rządu, dreptały do łóżka, w którymzastawały niekiedy mojego ojca, chrapiącego niczym wielki dog niemiecki, a w takichwypadkach robiły dobrą minę do złej gry.Nie trzeba wszędzie widzieć cudzołóstwa.Toprawda, że moja mama i ciocia Primrose często całowały się i obejmowały, ale matka częściejtuliła mnie niż ciotkę,a poza tym zdziwilibyście się, gdybyście wiedzieli, jak wiele kobiet w tamtej epoceokazywało sobie fizyczną czułość.Było to zupełnie normalne zjawisko.Natomiast co docharakteru małżeństwa moich rodziców, to cóż.Wszak istnieję, prawda? A trzeba było ichdwojga, żebym przyszedł na świat.Och, co więcej, chyba nie oddaję sprawiedliwości ojcu, porównując go do psa, bo nie chcęwcale powiedzieć, że nie miał autorytetu.Ostatecznie był mężczyzną, a przecież mówimy oczasach dominacji mężczyzn - kobietom w tamtych latach przypominano niemal codziennie,że nie dzierżą i nigdy nie będą dzierżyć steru władzy.Urzędowe listy, dotyczące naszejrodziny, domu, wydatków, mojej szkoły, nowych godzin pracy biblioteki publicznej wCamden i wszystkich innych spraw, jakie tylko można sobie wyobrazić, były niezmiennieadresowane do ojca.Urzędnicy, domokrążcy, lekarze, pocztylioni, pastorzy, kelnerzy wrestauracjach i odzwierni - wszyscy jak jeden mąż ignorowali moją matkę i ciocię Primrose,zawsze zwracając się do ojca.To chyba dziwne, ale miałem wrażenie, że mamie i cioci Primrose ten stan rzeczy nieprzeszkadza ani trochę.- Pora, żebyś wyciągnął z pochwy swój wielki miecz, Gilbercie - mawiały, kiedy w progunaszego domu pojawiał się jakiś mężczyzna, który uparcie nie chciał z nimi rozmawiać.Czasami podjudzały też ojca do walki z różnymi podłymi sługusami biurokracji.Dobrzepamiętam, jak pewnego dnia matka usiadła na podłodze wsalonie, opierając się o nogi cioci Primrose, i zaczęła przeglądać pocztę.- A oto list od tej okropnej małej maszkary z biblioteki publicznej - powiedziała, kładącgłowę na kolanach ciotki, by ta mogła dobrze się przyjrzeć urzędowo wyglądającemu pismu,które czytała mama
[ Pobierz całość w formacie PDF ]