[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podzielił centrum miasta na podstawie kodów pocztowych, rysując na planieszachownicę, i patrolował wyznaczone na dany dzień ulice, nie ustając, póki nie przeszedł ichwszystkich.Od Hammersmith Broadway do Shepherd's Bush, z Kensal Rise do Kilburn.Chodził szybko, jak człowiek świadom swego celu, ze zdjęciem roześmianej dziewczyny wportfelu.Jeśli z jakiegoś powodu nie udało mu się przebyć całej zaplanowanej trasy, wracał nanią przy pierwszej nadarzającej się okazji i pokonywał do końca, zanim wyruszył na następną.Odczuwał z tego powodu odrobinę satysfakcji.Miał oczywiście świadomość, że jego plan pozbawiony jest logiki.Nie był w końcugłupi.Czemu bowiem miałaby się znalezć właśnie w tym, a nie w innym miejscu? Nie o tojednak chodziło.A ponieważ nie było nikogo, z kim mógłby się na ten temat spierać, czy miało tojakiekolwiek znaczenie?Nie trzymał się też ślepo opracowanego planu.W niektóre dni na przykład jego uwagazwracała się ku metru.Tutaj postępował znacznie bardziej na chybił trafił.Studiował przezchwilę plan metra, po czym jezdził w kółko Circle Line albo wybierał linię Northern lubDistrict i jechał nią aż do samego końca do High Barnet czy Upminster.Siedział,RLobserwując twarze, w każdej chwili gotów uderzyć.Prędzej czy pózniej, czuł to w kościach, za-uważy ją.Siedział i jak morderca wyczekiwał właściwej chwili.I wcale nie miał obsesji.Zajmował się też czym innym.Musiało tak być, gdyż towydarzyło się, gdy wracał do domu z kina.Takie właśnie jest życie.Planujesz coś i nic z tegonie wychodzi.Przestajesz o tym myśleć i nagle, na murze, widzisz plakat.Na jakim był wtedy filmie? Nie pamiętał, z chwilą bowiem, w której ujrzał plakat, owszystkim innym zapomniał. O-Zone.Tylko jeden koncert".David stał w strugach deszczu, a obok niego z szumem przejeżdżały samochody.Byłzimny lutowy wieczór.Plakat wisiał w pustym oknie wystawowym Elephant i Castle, zaledwiekilka metrów od pokoju, który wynajmował.Nie zauważył go wcześniej. O-Zone wraz z zespołem towarzyszącym, jedyny występ w Zjednoczonym Królestwie.The Forum, Kentish Town".Koncert miał się odbyć w najbliższy piątek. Tatusiu, jadę do Londynu.Możesz dać mi pieniądze na bilet? Po co jedziesz?O-Zone grają koncert.Nigdy nie widziałam ich na żywo.Chcesz powiedzieć, żewidziałaś ich tylko nieżywych? Tato! To wcale nie jest śmieszne!" Tatusiu, proszę, nic mi się nie stanie.Rowena i Tim, to jej chłopak, oni także jadą,mama mówi, że mogę jechać, będę miała ze sobą telefon, poradzę sobie.Proszę, tato, sammówiłeś, że nie powinnam tu gnić.". Proszę, proszę! Oni są zli.Proszę, tato, zabiją mnie.Jak możesz mówić? Nie pamiętam już twojego głosu, jego brzmienia.Kiedy rozmawiamz tobą w myślach, nie wiem już, ile masz lat.Jesteś za mała, zupełnie jakby umknęły mi gdzieśtwoje ostatnie lata.I mówisz tak jakoś inaczej, nie mogę sobie przypomnieć, jak brzmiał twójgłos.Wszędzie szukam twojego głosu, ale on zniknął, nigdzie już nie rozbrzmiewa".Była tam, czuł to.Na scenie występowała kapela O-Zone nie grali jego muzyki, jakdla niego była za mało hardcorowa, basy nie dość tłumiły jej miękkość, ukrytą, lecz dla niegosłyszalną zniewieściałość.W rytm ich piosenek zbity, pchający się do przodu tłum kołysał się ifalował.Tyle dziewcząt wpatrywało się w tego ich lidera, miotającego się po estradzie zmikrofonem w ręce, podskakującego i lądującego na deskach z szeroko rozstawionymi nogaminiczym podziwiający swoje odbicie w łazienkowym lustrze alfons.RLByła tutaj, tak jak i on, śpiewając piosenki, których słowa, dobiegające zza zamkniętychdrzwi do łazienki, poznał tak dobrze. Zcisz ten chłam!" Dlaczego ona nie miała za groszgustu? Tak bardzo chciał, by poznała i polubiła największych Coodera, Springsteena, theGrateful Dead ona jednak tylko wzruszała ramionami.Fuj, to smutna muzyka starego, mu-zyka dla ludzi należących już do przeszłości, właściwie martwych.Lecz David żył, przeżył ją, łysiejący mężczyzna w tłumie dzieciaków.Patrząc na niego jeżeli w ogóle go zauważały myślały sobie pewnie, co to za stary smutny frajer.Dlawłasnej córki pewnie także był niewidzialny.Powinna tu być, byłaby wniebowzięta.Jej miejscezajęła jakaś inna dziewczyna.Tak właśnie się czuł.Przynajmniej ten raz był trzezwy.Trzymał w ręce plastikowykubek z piwem, głowę jednak miał jasną.Ta inna dziewczyna, żyjąca życiem Chloe, kukułczejajo w gniezdzie jego córki.Znał jej twarz aż nadto dobrze, uśmiechniętą, utrwaloną na zdjęciu.Znał każdy szczegół jej rysów, podczas gdy twarz córki zamazywała mu się w pamięci corazbardziej.Jeszcze trochę, a zniknie zupełnie.Czy to nie najdziwniejsze w tym wszystkim ? Tadruga dziewczyna, którą chciał ukarać za to, co zrobiła jego córce, stała się dla niego bardziejrzeczywista, niż ta, którą spłodził. Nat była ich największą fanką, kiedyś pojechała na ichkoncert aż do Londynu".Gdziekolwiek mieszkała w tym przepastnym mieście, dzisiejszegowieczoru na pewno znalazła się tutaj, ta muzyka przyciągnęła ją jak magnes.Był o tymabsolutnie przekonany.Musiał być, gdyż była to jego jedyna szansa.Gdzie jednak miał jej szukać wśród tych setek dzieciaków? Zaczął torować sobie drogęprzez tłum, przepychając się przez rozkołysane morze ciał.Bacznie przyglądał się twarzomdziewcząt.Jednak w miarę upływu czasu jego nadzieja stawała się coraz bardziej nikła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]