[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bardzo mnie uraziłeś i obraziłeś".I rozpłakała się, łzyciekły jej po twarzy, nawet się nie starała ichpowstrzymywać. Proszę cię, przestań.Przecież niebędziesz płakała przez takiego drania jak ja.Bardzo cięprzepraszam".Musia weszła do bramy, gdzie rozpłakałasię na całego, jeszcze w szkole była zapłakana izdenerwowana.Tego wieczoru przypominała mi ubiegłoroczną Musie,niezrównoważoną i zmienną, to chichoczącą, to płaczącą,nieprzewidywalną i pociągającą.No cóż, kiedy opowiadałami tę historię, poczułam ból, bo to był dla mnie jeszczejeden policzek, wszak po takiej scenie nie mogłam jużmieć wątpliwości, że Moskal na pewno kocha się w Musi.Wyobrażam sobie, jakie wrażenie mogą zrobić nawrażliwym chłopaku kobiece łzy, które pewnie widział poraz pierwszy, a w dodatku to on je wywołał.Moskalprzyszedł trochę po nas, grzeczniutki, uczesany,362przystojny.Już pierwsze pięć minut potwierdziło mojeprzypuszczenia: nie spuszczał oczu z Musi, a onakokietowała wszystkich, żeby zwrócić na siebie jegouwagę.Przyznała mi się potem, że nie potrafi nie kokietować tych,którzy się w niej bujają.Obserwowałam ich oboje, zła nasiebie i na Moskala, cały wieczór pozostawił mi fatalnewrażenie, choć był nawet dosyć wesoły.I jeszcze jednaciekawa sprawa.Gdy szłyśmy z Irą do szkoły, przegonił nas Linde.Ucieszyłam się i trochę przestraszyłam, bo wiedziałam, żeLusinki raczej nie będzie.Przez cały wieczór, udając, żerozglądam się za Moskalem, szukałam Lindego, i jużsamo to, że jestem z nim w tej samej klasie, sprawiało miprzyjemność.W domu, wieczorem i następnego dnia, miałam takinastrój, że tylko się utopić.Znowu nienawidziłam swojejtwarzy, z obrzydzeniem i poczuciem beznadziejnościpatrzyłam w lustro i płakałam złymi łzami.Nie widziałamżadnego wyjścia i nie mogłam się z tym pogodzić,szukając jakiegoś rozwiązania tylko jeszcze bardziej sięgubiłam.30 grudnia nie wytrzymałam przy Lali i z płaczemzaczęłam się jej zwierzać, ale nie na temat wyglądu, tylkoinnych spraw, które mnie bolą.3 stycznia 1937Trzy słowa o Nowym Roku.Było na nim dość przyjemnie iwesoło, choć mogło by być trochę lepiej.Niektórym, rzeczprosta, było weselej, bo ja jednak byłam obca*, ale nienarzekałam.Może to ja się zmieniłam, a może wyglądamjuż poważniej, bo rozmawiano ze mną jak z równą sobie iwcale nie czułam się zakłopotana.Nie byłam sama, Lalateż nie za bardzo znała tych ludzi, dlatego trzymałyśmy sięrazem.Szybko się oswoiłam z dwoma czy trzemamłodzieńcami i czułam się z nimi całkiem swobodnie."iJeden z nich, Jura M., mężczyzna dorosły, żonaty (jegożona, drobna i ładna, też tam była), najwyrazniej zniejednego pieca chleb jadł.Z ta-* Nina razem ze starszą siostrą Lalą obchodziła Nowy Rokw gronie studentów w akademiku.363kim łatwo się zaprzyjaznić, bo są to ludzie bezpośredni ipotrafią wzbudzić zaufanie.A te cechy w nieśmiałychludziach budzą sympatię, z nim mogłam się czućswobodnie też dlatego, że między nami nie mogło byćmowy o flircie.Drugi chłopak, Borys, średniego wzrostu, mocno i dobrzezbudowany, o ładnej i sympatycznej twarzy, bardzo mi sięspodobał.Bywają takie twarze, które świadczą o twardymcharakterze, męstwie i sile, co się tak podoba kobietom.Itaka właśnie była jego twarz: prosty, rasowy nos, dośćmałe usta, zawsze życzliwie uśmiechnięty, choć z cieniemironii.Charakteru dodawała mu lekko wysunięta dolna szczęka,proste bruzdy przy ustach (nawiasem mówiąc, naszNikołaj ma taki sam uśmiech i wyraz ust).Oczy miałczarne, duże, o puszystych rzęsach.Borys był sam (bezdziewczyny), początkowo wyraznie znudzony, dlatego wpierwszej połowie wieczoru często rozmawiał ze mną i zLalą.Wino sprawiło, że i on, i my staliśmy się weselsi i bardziejtowarzyscy, więcej się śmieliśmy i do wszystkich czuliśmysympatię.Po całej nocy (ranka nie liczę) pozostało wemnie mętne wspomnienie spędzonego przyjemnie czasu,w miłej i przyjacielskiej atmosferze.Ciepłe dotknięcie ręki,serdeczny uśmiech, uśmiechnięte oczy - to wszystko traciznaczenie, gdy ujmie się w słowa.Po kilku kieliszkach wina otaczający nas ludzie stają sięnam nagle bliscy, znikają bariery, które do niedawnajeszcze były i które następnego dnia znów się pojawią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]