[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Renata była mimo wszystko taka sama, jaką ją znałem to nieprzytomnienamiętną, to pogrążoną w bezsile rozpaczy, to w niepohamowanym gniewie, to spokojną irozsądną wśród ksiąg, to miłą, dobrą, tkliwą, delikatną, potulną jak dziecko, o dziecinnychoczach i dziecinnych, nieco zbyt pełnych wargach i w tej chwili, tracąc resztki panowania nadsobą wykrzyknąłem mimo woli, zwracając się do niej: Renato!Wszyscy będący w pokoju mimo woli odwrócili się w moją stronę, gdyż do tej chwili niewyrzekłem ani słowa, a Renata nie poruszyła się nawet, tylko podniosła na mnie swe jasne oczy,przez mgnienie patrzyła mi prosto w twarz, a potem cicho i wyraznie powiedziała: Odejdz ode mnie, Szatanie!Hrabia, zdumiony, zapytał mnie: Czyżbyś, Ruprechcie, znał tę dziewczynę?Lecz ja przemogłem już swe wzburzenie i rozumiejąc, że dla mnie cała nadzieja polega nazachowaniu tajemnicy, odrzekłem: Nie, miłościwy hrabio, widzę teraz, że się pomyliłem nie znam jej.Wtedy hrabia sam zwrócił sią z pytaniem do siostry Marii: Powiedz mi, moja miła, czy wiesz, o co cię oskarżają?Renata swym zwykłym bardzo śpiewnym głosem, w którym teraz była jednak niezwykła pokora,odrzekła: Panie! Przyszłam tu szukać spokoju, nazbyt się bowiem utrudziłam, i do nikogo niezwracałam się z modłami prócz do Najwyższego Boga.Jeśli wrogi moje pragną mnie zgubić, byćmoże nie starczy mi sil, by z nimi walczyć.Hrabia chwilę pomyślał i spytał jeszcze: Czy widziałaś kiedykolwiek demony? Renata odparła z dumą: Zawsze się od nich odwracałam! Wtedy hrabia zadał swe trzecie pytanie: A czy wierzysz w istnienie złych duchów? Renata odrzekła: Wierzę nie w złe duchy, lecz w słowo Boże, które o nich zaświadcza.Hrabia uśmiechnął się i powiedział, że na razie nie ma już o co więcej pytać, a Renata znównisko się pokłoniła i opuściła celę, nie spojrzawszy na mnie po raz drugi, ja zaś pozostałembardziej wstrząśnięty tym spotkaniem, niż gdybym ujrzał najstraszniejsze widmo.Nie pamiętam,o czym potem rozmawiali ze sobą hrabia i matka Marta, zresztą ich rozmowa została wkrótceprzerwana, przybiegła bowiem siostra klucznica mówiąc, że Jego Przewielebność rozkazuje, bywszystkie siostry i wszyscy, którzy z nimi przyjechali, natychmiast zebrali się w kościele.Ksienioczywiście spiesznie wstała wydając rozkazy, a hrabia zwrócił się do mnie i powiedział: Pójdzmy także i my, Ruprechcie.Ale czemu jesteś taki blady?Ta ostatnia uwaga dowiodła mi, że nie potrafiłem ukryć przed innymi swego niepokoju, i dlategoczyniłem wszelkie wysiłki, by zachować zwykły wygląd, aż.do bólu zaciskając zęby i wytężająccałą wolę.Kiedy wychodziliśmy z domku, gdzie mieszkała ksieni, brat inkwizytor idący za hrabią spytałmnie, prawdopodobnie nie bez perfidii: No i co myślicie, panie, teraz o siostrze Marii, czy to, co powiedziałem wam rano, nie byłoprawdą? Myślę, że potrzebne tu jest jeszcze szczegółowe badanie zaoponowałem ponieważ wielestron tej sprawy pozostaje dla mnie niejasnych.Brat inkwizytor z radością podjął moją myśl i tak zaczął ją rozwijać: Macie, panie, oczywiście rację, obaj widzimy, że prawdziwe badanie nie zostało jeszczeprzeprowadzone.Przede wszystkim trzeba ustalić, co się tu dzieje (wpływ Diabła bowiem nie154ulega już wątpliwości), czy to opętanie, czy opanowanie [229], possessio sive obsessio.Wpierwszym wypadku owe obserwantki [230], a zwłaszcza ta siostra Maria, zgrzeszyły swymprzymierzem z demonami, gdyż dopuściły onych w samo swe ciało; w drugim zawiniły jedyniesłabością ducha, że zezwoliły rządzić sobą Diabłom z zewnątrz.Istnieje wiele sposobów, by torozpoznać, jak na przykład: u opętanych nie cieknie krew [231], jeśli pociąć ich ciało nożem,uprzednio ów nóż pobłogosławiwszy;mogą one trzymać w rękach rozżarzony węgiel, nie parząc się, także nie toną w wodzie, jeśliwrzucić je tam związanymi, i temu podobne.Następnie trzeba koniecznie wyjaśnić, czy winneprzyczyniały szkodę tylko własnej duszy, czy także swemu otoczeniu; czy rzucając urokisprowadzały pomór na bydło i ludzi, czyniły kobiety bezpłodnymi [232], przyciągały deszcze imgły, wywoływały burze, wykopywały trupy niemowląt i temu podobne.Wreszcie, należydokładnie ustalić, jakie mianowicie demony przejawiły tu swą ohydną działalność, jak sięnazywają, jaką postać najbardziej lubią przybierać, i zaklęcia, którym są posłuszne by wprzyszłości łatwiej było opierać się ich zgubnym wpływom.Brat inkwizytor mówił wiele jeszcze innych rzeczy, lecz starałem się nie słuchać jego dialektyki,gdyż wydawało mi się, że każde jego słowo obryzgane jest wstrętną jadowitą śliną.Starając sięznalezć samotność wśród swoich towarzyszy drogi, zacząłem szeptać modlitwę, próczNajwyższego nie miałem bowiem do kogo się zwrócić, i mówiłem tak: Boże, jeśli chcesz, bymw Ciebie wierzył, uczyń tak, by dziś wszystko odbyło się pomyślnie." I naprawdę modlitwa mojapłynęła z głębi serca i pragnę przypomnieć słowa Zbawiciela o Ojcu naszym niebieskim: Iktóryż z was jest człowiek, którego prosiliby syn jego o chleb, i zali mu da kamień?"Z wolna posuwając się naprzód, doszliśmy jednak do drzwi świątyni, gdzie tłoczyło się jużniemało ludzi, gdyż zebrali się nie tylko ci wszyscy, którzy przyjechali z Arcybiskupem, lecz iwielu spośród okolicznych mieszkańców;oczywiście ciekawych, którzy pragnęliby zobaczyć swego księcia i jego walkę z demonami,byłoby znacznie więcej, lecz zgodnie z rozkazami Arcybiskupa prostych chłopów do klasztorunie wpuszczano i tłoczyli się oni za bramą.Dla nas, którzy szliśmy z hrabią, przejście do kościołabyło, rozumie się, wolne, i zaraz znalezliśmy się pod krzyżowym sklepieniem starego kościoła,ciemnego, ponurego, w którym toczyło się echo, lecz nie pozbawionego swoistej wspaniałości, izacząłem się wpatrywać w szeregi szarych mniszek, cisnących się wszystkie po jednej stronie,niczym przestraszone stado gołębi, seu tempestate Columbie [233], jak mówi Wergiliusz Maro.Renaty jednak wśród nich nie było.Hrabia, a koło niego ja i brat Tomasz, zajęliśmy miejsca napierwszej ławie, i na kilka minut, póki trwało ogólne oczekiwanie w pełnym napięciamilczeniu zagłębiłem się w bolesne wspomnienia o tych dniach, kiedy w innych kościołach,kryjąc się za kolumnami, tak samo wzrokiem szukałem Renaty.Wiedziałem, że zaraz tu wejdzie,że znów ją ujrzę, i pod wpływem tej świadomości serce łomotało mi w piersi jak serce bojazliwejjaszczurki, którą pojmała prostacka ręka człowieka.Skrzypnięcie drzwi zmusiło mnie do podniesienia oczu i zobaczyłem, jak z zakrystii z dwomazakonnicami służebnymi najpierw wyszła matka Marta, a za nią, ze spuszczonymi oczyma, leczkrokiem pewnym Renata, i zaraz po nich, ledwo przeszły do innych sióstr książęArcybiskup, któremu towarzyszyło dwóch prałatów i kapelan klasztorny.Arcybiskup był wuroczystej szacie, haftowanej złotem, z paliuszem na ramionach, z bogatym biskupim pastorałemw ręce, w infule jeszcze wspanialszej niż na wieczorze w zamku, o krajach obszytych drogimikamieniami skrzącymi się w świetle świec woskowych, zapalonych, mimo iż było południe, iprzy jego wejściu wszyscy padli na kolana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]