[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W wewnętrznym dokumencie Biura Politycznego KC KPZR z 16 kwietniaznalazło się stwierdzenie, że "PZPR w znacznej mierze straciła kontrolę nadprocesami zachodzącymi w społeczeństwie", że część organizacji partyjnychznalazła się pod kontrolą "elementów oportunistycznych".5 czerwca KC KPZRprzekazał list do polskiego KC, co już samo w sobie było ewenementem, gdyżzwykle tego rodzaju wystąpienia odbywały się na szczeblu "Biuro do Biura"(lub sekretarz do sekretarza).W piśmie tym stwierdzano, że "PZPR krok zakrokiem ustępowała pod naciskiem wewnętrznej kontrrewolucji", co"doprowadziło kraj do punktu krytycznego".Fakt, że kierownictwo radzieckieswoje oceny zaadresowało do całego KC, był odczytany jako zgoda - lubzachęta - do ataku na Kanię.Tym bardziej że treść listu, nie bez udziałuAmbasady ZSRR, szybko "przeciekła" na zewnątrz.Powstała atmosfera napięciawewnątrz PZPR i w środowiskach opiniotwórczych, "struktury poziome"próbowały mobilizować zwolenników, 24 intelektualistów ogłosiłooświadczenie odrzucające posądzenia o istnienie w Polsce grup "liczącychsię w opinii społecznej", które "dążyłyby do zerwania obowiązującychsojuszy".Po gorączkowych debatach w łonie ścisłego kierownictwa i bezprzygotowania wspólnego stanowiska, w dniach 9-10 czerwca odbyło sięposiedzenie plenarne KC.Doszło na nim do gwałtownych ataków na Kanię.Grabski zadał wprost pytanie: "Czy członkowie Biura Politycznego zdolni sądo wyprowadzenia kraju z kryzysu w obecnym składzie, pod kierownictwem[.] tow.Kani?" i sam udzielił odpowiedzi: "Takiej możliwości nie widzę".Po czym zażądał głosowania nad wotum nieufności wobec I sekretarza.Wprzerwie obrad odbyło się dramatyczne zebranie Biura Politycznego, naktórym chęć złożenia dymisji zgłosił m.in.gen.Wojciech Jaruzelski,Mieczysław Moczar, Mieczysław Jagielski.W końcu przeważyła opinia okoniecznej jedności kierownictwa wobec sytuacji w kraju i zbliżającego sięzjazdu.Istnienie silnego przeciwnika wywarło podobny skutek, jakiwywierało w szeregach tegoż przeciwnika - obie strony były w znacznymstopniu skazane na ograniczanie do niezbędnego minimum zmian personalnych,które mogły prowadzić do wewnętrznej destabilizacji.Siłą Kani było nie tylko to, że pełnił już funkcję I sekretarza, aleprzede wszystkim fakt, iż miał pełne poparcie gen.Jaruzelskiego - a więcwojska - a także, iż premier wkraczał już przez swoich ludzi na terenaparatu bezpieczeństwa i MSW: od ponad miesiąca przewodniczącym rządowejKomisji Koordynacyjnej ds.Przestrzegania Prawa, Praworządności i PorządkuPublicznego był szef Wojskowej Służby Wewnętrznej (WSW) gen.CzesławKiszczak.Ostatecznie Kania obronił swoje stanowisko, a w istocie takżedotychczasową linię pokonania przeciwnika "na drodze konfrontacjipolitycznej, konfrontacji prowadzonej własnymi siłami".Na posiedzeniuSekretariatu KC, które odbyło się w dzień po zebraniu KC, stwierdził nawet,że "z tej psychozy [list KC KPZR i przebieg plenum] może wyniknąć i dobre",oba te fakty "stworzyły klimat korzystny w sytuacji zagrożeń".Niewątpliwiemiał na myśli zarówno efekt konsolidacyjny wewnątrz PZPR, jak i"nastraszenie" opinii publicznej - a także kierownictwa "Solidarności" -wizją dojścia do władzy "betonu".Odparcie przez Kanię i Jaruzelskiegoataków nie oznaczało wszakże sukcesu "struktur poziomych" czy innych grupreformatorskich.Raczej odwrotnie - w obawie przed ortodoksami i MoskwąKania musiał wyeliminować od udziału w zjezdzie zwolenników dalej idącychzmian.Przyszło mu to tym łatwiej, że średni i niższy aparat partyjnysiedział dosyć mocno w siodle.Wprawdzie od sierpnia 1980 r.doszło doznacznych zmian personalnych na wszystkich szczeblach, ale nowo promowani -nawet jeżeli wywodzili się spoza etatowego aparatu - mentalnością ipoglądami niewiele różnili się od swych poprzedników.Podobnie było zdelegatami na zjazd, a w całej PZPR rosła rola "baronów", sekretarzywielkich organizacji wojewódzkich.IX Nadzwyczajny Zjazd odbył się w dniach14-20 lipca.Uczestniczyło w nim blisko 2 tys.delegatów reprezentującychok.2,8 mln członków.Od lata 1980 r.ubyło ok.300 tys.osób, aopuszczanie partii (i wyrzucanie z niej) trwało nadal.Ubywało robotników iludzi młodych, rosła liczba emerytów.Rosła także liczba etatowychpracowników aparatu przekraczając 19 tys.osób, czyli na jednego"aparatczyka" przypadało niespełna 150 członków partii.W odróżnieniu od wszystkich poprzednich zjazd odbywał się w gorączkowejatmosferze ostrych polemik i utarczek personalnych, a Biuro Polityczne ztrudem panowało nad salą, na której przeważali ludzie nowi, ale bynajmniejnie zwolennicy zasadniczych zmian.Delegaci z reguły niechętnie nastawienibyli do znanych osobistości z partyjnej elity i to nieomal niezależnie odich stanowiska w głównym sporze dzielącym PZPR.W wyborach do KC przepadłowielu działaczy zarówno z "betonu" jak i "liberałów".Kania, który okazałsię dosyć łatwym zwycięzcą, miał spore trudności ze skompletowaniem BiuraPolitycznego i Sekretariatu spośród na ogół mało znanych i niczymszczególnym nie wyróżniających się członków najwyższego gremium partyjnego.Uchwały i rezolucje zjazdu odzwierciedlały przewagę "centrystów" spodznaku I sekretarza.Deklaracje o odnowie i zmianach zakończyły sięprzyjęciem mało przekonywających postanowień, a język oficjalnychdokumentów pozostał w dawnych normach: uchwała programowa nosiła tytuł"Program rozwoju socjalistycznej demokracji, umacniania przewodniej roliPZPR w budownictwie socjalistycznym i stabilizacji społeczno-gospodarczejkraju".Podkreślano, że zjazd potwierdził "linię porozumienia", alerozumiano je wedle poprzedniego schematu - miało ono polegać na pozbyciusię przez "Solidarność" "ekstremy" i wejście w system na warunkachokreślonych przez komunistów.Nic też nowego nie powiedziano w sprawachgospodarczych.Wszystko to jednak oznaczało, że PZPR przezwyciężyławewnętrzny kryzys i stawała się znów sterowalnym organizmem, choć oczywistebyło, iż nie powrócił jeszcze czas całkowitego panowania I sekretarza nadpartią.W każdym bądz razie, 20 lipca Kania i jego najbliższy współpracownik gen.Jaruzelski wyszli z Sali Kongresowej warszawskiego Pałacu Kultury i Naukisilniejsi niż wkraczali do niej sześć dni wcześniej.Wnet też uzyskalicałkowitą kontrolę nad newralgicznym resortem spraw wewnętrznych - szybkorozbudowującym swoje kadry i siatkę agenturalną - na czele którego od 31lipca stanął gen.Kiszczak.Aczkolwiek przygotowania do użycia siły iwprowadzenia stanu wojennego były prowadzone co najmniej od wczesnejjesieni 1980 r.- o czym Kania wielokrotnie informował członków najwyższychkół kierowniczych PZPR - oczywiste było, że musi on mieć wsparcie wzdyscyplinowanej i posłusznej kierownictwu partii.Po zjezdzie warunek tenbył w zasadzie spełniony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]