[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym ubranie było piękne,srebrne futro błyszczało w słońcu.Renn czuła się w nim jednak jak ktoś zupełnie inny.Zygzaki wytatuowane na nadgarstkach również dawały jej poczucie odmienności;zastanawiała się, dlaczego Tanugeak zrobiła jej taki podarunek.Szamanka Białych Lisówwiedziała różne rzeczy, które, jak sądziła Renn, wiedzą tylko Saeunn i Fin-Kedinn, rzeczy,które ona, Renn, zamykała w najdalszych zakątkach umysłu.Najbardziej jednak zaskoczył ją ostatni podarunek Tanugeak.Woreczek ze skóry złapy łabędzia zawierał czarny proszek pachnący sadzą i wodorostami.Co właściwie ma z nimzrobić?- Popatrz - powiedział Torak, przerywając jej myśli.Prowadził łódz dalej w Morze, i teraz Renn zrozumiała dlaczego.Na wschodzierozciągała się błyszcząca w słońcu biel Lodowej Rzeki.Ostre szczyty górowały nad ścianąoślepiających klifów, poprzecinanych głębokimi błękitnymi szczelinami.Renn usłyszała woddali grzmiący odgłos i zobaczyła wielką bryłę lodu, który oderwał się od klifu, a po chwilirunął w Morze.W niebo wystrzeliły chmury sproszkowanego lodu.W ich kierunkuprzetoczyła się zielona fala, która rozkołysała łódz.Gdybyśmy byli bliżej, toby nas zmiażdżyło.Tak jak mojego ojca, pomyślała Renn.- Postaraj się o tym nie myśleć - powiedział cicho Torak.Ujęła wiosło i dzgnęła nim wodę.Słońce było już nisko, a Lodowa Rzeka daleko za nimi, kiedy w końcu dostrzeglizarys tej góry.Z białego lądu wyrastała wprost w niebo - trzy nagie szczyty, przecinającenieboskłon jak kruki, które siadły na krze.Renn nigdy nie widziała nic bardziej samotnego.Dwie wiosny temu jej klan podążałdo najbardziej na północ wysuniętego krańca Wysokich Gór i wtedy czuła się, jakby dotarłado krawędzi świata.Teraz poczuła się tak, jakby z niej spadła.Torak też to poczuł i wysunął dłoń, by dotknąć kawałka skóry zwierzęciaopiekującego się jego klanem.Na południe od zachodnich grani góry znalezli zatokę, którą Akoomik narysowała naśniegu.Z wielką ulgą wysiedli z łodzi na zesztywniałych nogach.Znów pomyśleli zwdzięcznością o Białych Lisach.Aódz tak łatwo było nieść, a szorstkie podeszwy butów nieślizgały się na śniegu.Ukryli łódz w cieniu śnieżnego wzgórza, odwrócili ją do góry dnem i oparli naczterech rozwidlonych gałęziach.- Inuktiluk nazywał je podpórkami brzegowymi - powiedział Torak do Renn.- Dziękinim możemy zamienić łódz w szałas.Renn wiedziała, że nic innego im nie pozostaje, bo już dawno minęła połowa dnia, acienie robiły się purpurowe.Torak już szukał śladów.Wkrótce je znalazł - szeroki pas zdeptanego śniegu.- Dwie pary sań - powiedział, marszcząc brwi.- Mocno obciążone, zmierzają wkierunku góry.Zlady całkiem świeże.- Wyprostował się.- Chodzmy.Renn wstrząsnął dreszcz.Nagle Pożeracze Dusz znalezli się bardzo blisko.- Czekaj - powiedziała.- Musimy o tym porozmawiać.- Po co? - spytał zniecierpliwiony.Zawahała się.- Jedna z kobiet klanu Białego Lisa coś mi powiedziała.Przez cały dzień chciałam cito przekazać.- Tak?Zniżyła głos do szeptu.- Torak.To są Pożeracze Dusz.To oni porwali Wilka.- Ja.Ja wiem - powiedział.- Co takiego?Opowiedział jej, co zobaczył, kiedy wędrował z duchem kruka.- Ale.Dlaczego mi nie powiedziałeś? - krzyknęła.- Wiedziałeś o tym od tylu dni!Wzniósł oczy i szturchnął śnieg butem.- Wiem, że powinienem ci powiedzieć, ale nie mogłem ryzykować.Myślałem, żezechcesz wrócić do Lasu.- Zasępił się.- Gdybyś odeszła.Nagle zrobiło jej się go żal.- Podejrzewałam to od wielu dni, ale nie odeszłam.Teraz też nie odejdę.Ich oczy się spotkały.- No to.W drogę.- Dobrze.W drogę.- Przełknęła ślinę.Przypatrywali się śladom Pożeraczy Duszciągnącym się zygzakiem ku górom.- A jeśli to jakaś pułapka? - spytała Renn.- Nic mnie to nie obchodzi - wymamrotał Torak.- Jeśli słyszeli jakieś pogłoski o tym, że istnieje chłopiec z klanu Wilka, który potrafichodzić z duchami? Jeżeli cię złapią, jeżeli odbiorą ci moc, sprowadzisz niebezpieczeństwona cały Las.- Nic mnie to nie obchodzi - powtórzył.- Muszę znalezć Wilka!Renn wpadła na pewien pomysł.- Może by tak się przebrać?- Co takiego?- To ich zbije z tropu.Kto wie, może Tanugeak to właśnie miała na myśli.W każdymrazie dała mi to, czego nam trzeba.Torak odszedł na kilka kroków, po czym wrócił do Renn
[ Pobierz całość w formacie PDF ]