[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Program Tai Chi Chuan zdobył sobie taką popularność, żepomyśleliśmy, czy by nie przeznaczyć na to trochę miejsca.Poszły kawałek dalej.- A tu jest amfiteatr na około czterysta miejsc.Prezentujemy w nim wszelkie żywesztuki: muzykę, ruch, taniec, poezję, teatr i tak dalej.Podeszły do wielkiej konstrukcji ze szkła i z kamienia.- Tu jest nasz ośrodek sztuki uzdrawiania.Prowadziliśmy rozmaite warsztaty naterenie całego ośrodka, ale od zeszłego roku zebraliśmy wszystkie w jednym budynku.Rozpatrujemy obecnie różnorakie holistyczne podejścia do problemów immunologicznych, atakże terapię przez odżywianie, poza tym homeopatię, kryształy, uzdrawianie przez wibracje,a nawet - medycynę tybetańską.Właśnie ten kurs chciałabym przejść, póki tu jestem.Alezaraz, czy pani nie jest głodna? Już właściwie czas na lunch, a Galvinowie na pewno zdążylicoś przygotować.- Chętnie - powiedziała Sally alias Bethany Farrell.Zasiadły do smakowitego wegetariańskiego lunchu.Sally zamówiła ryż i smażonejarzyny, pani Denning - wielką zieloną surówkę.- Naturalnie - nie przestawała mówić pani Denning, starając się nie opuścić anikawałka z porannego wykładu - celem edukacji, tej prawdziwej edukacji, nie jest po prostuuczenie jednego pokolenia za drugim tych samych treści akademickich, w ramachprzygotowania do życia, tych samych starych zasad, jak to się mówi.Rodzaj ludzki zbytszybko ewoluuje.To, co nas bardziej interesuje w zakresie edukacji, to ułatwienie akceptacjizmian.Musimy zmieniać przyszłe pokolenia tak, aby przygotować je do społecznościglobalnej.A to oznacza, że trzeba będzie odrzucić wiele, nieustępujących wcale tak łatwo,stereotypowych koncepcji rzeczywistości, przykładowo takie pojęcia jak nacjonalizm,odpowiedzialność wobec jakiejś Nadrzędnej Istoty, a choćby i ten stary judeochrześcijańskidogmat o absolutach moralnych.Na miejsce tych koncepcji planujemy zaszczepić nowyogląd świata, pewne powszechne pojmowanie rzeczywistości, dzięki któremu nasze dziecizrozumieją, że cała ziemia, cała natura, wszelkie siły, cała świadomość są jedną wielką, pełnąwzajemnych powiązań i współzależności jednością.Nie jesteśmy już samotni w dążeniu dotego celu, Narodowa Koalicja na rzecz Edukacji również zdeklarowała się po jego stronie.Bez przerwy żuła surówkę jak uszczęśliwiony królik.- A więc staramy się sprowadzać do tego miejsca wszelką mądrość świata, wszelkiesystemy religijne, wszelkie tradycje mistyczne, przed niczym nie zamykamy drzwi.Dziękitemu każdy może odnalezć prawdę tam, gdzie chce.- Ludzki potencjał - powiedziała Sally.- O właśnie, oraz duchowe zdrowie, a nade wszystko uniwersalna świadomość! - paniDenning roześmiała się, zachwycona.- To dla mnie tak satysfakcjonujący pobyt.Właściwieto już tak wiele lat.Kiedyś uczyłam angielskiego w liceum, dopiero sześć lat temu przystałamtutaj do grona wykładowców.Sally wiedziała o tym.Choć jej wspomnienia o pani Denning, nauczycielceangielskiego, pochodziły sprzed dziewiętnastu lat, widziała wszystko wyraznie, jakbyzdarzyło się wczoraj.Przypomniała sobie pewną scenę.Oto stoi tu pani Denning,dziewiętnaście lat młodsza, z włosami wówczas brązowymi.Wrzeszczy na nią, wściekła, żejej przerwano.Sally również była o wiele młodsza, w drugiej klasie liceum, ubrana wwypłowiały zielony sweter i spódniczkę mini, z długimi do pasa, prostymi rudymi włosami.- A kim ty jesteś i dlaczego? - zapytała pani Denning kategorycznym tonem.Było tostałe pytanie w jej repertuarze, widocznie uważała, że jest inteligentne.Sally uznała, że jestaroganckie.Najwyrazniej pani Denning była akurat nie w humorze.Trwały właśnie zajęciawyrównawcze z czytania, a większość z uczęszczających na nie uczniów to zarośnięte,naćpane, plujące na posadzkę typy, z których żaden ani nie umiał czytać, ani o to dbał.PaniDenning była najwyrazniej rozdrażniona i w jak najgorszym nastroju.Sally też nie czuła się najlepiej.Matka, której nie widziała prawie od dwunastu lat,żałosna alkoholiczka, dopiero co zmarła.Sally nie czuła wyrzutów sumienia, niemniej jednakto wydarzenie pogłębiło pewne postawy, jakie zdążyły się w niej rozwinąć w liceum:fatalizm, cynizm, przygnębienie.W tym akurat momencie Sally wykonywała po prostu swoje obowiązki: przydzielonoją do pomocy w sekretariacie na czwartej lekcji i właśnie próbowała doręczyć pani Denningjakiś arkusz do podpisania, jakąś tam listę zgłoszeń na najbliższe dobrowolne coś tam".Nieoczekiwała, że ktoś będzie na nią warczał.Pytanie pani Denning poruszyło w niej wszystkierozdygotane nerwy. Kim jestem i dlaczego? Dobre pytanie".Z pogardą spojrzała na zagniewaną nauczycielkę i powiedziała bez ogródek:- Nie wiem, a wy, nauczyciele, przekonaliście mnie, że nigdy się nie dowiem.To naturalnie rozwścieczyło panią Denning.- Posłuchaj no, panieneczko, twój ton mi się nie podoba!W tym momencie Sally nie zależało już na tym, czy spodoba się pani Denning czy nie.- Pani Denning, weszłam do tej klasy, ponieważ pani Bakke chciałaby uzyskać panipodpis na tym arkuszu.Wykonuję tylko swoje zadanie i nie zasługuję na to, żeby mnie takniegrzecznie traktować.Pani Denning zerwała się na równe nogi.- Jak ty się nazywasz?- Roe.Sally Roe.To znaczy R-o.ma pani długopis?Pani Denning wzięła długopis.- R-o-e.Na pewno pani zapamięta.- Dziwi mnie, że pozwolono ci pracować w sekretariacie.Pani Bakke się o tym dowie!Sally podsunęła jej arkusz.- Czy pani Bakke może na panią liczyć jako na ochotniczkę?Denning pospiesznie chwyciła podkładkę i podpisała się na arkuszu.- A teraz wynoś się!- Dziękuję za uwagę.Sally już dochodziła do drzwi, kiedy usłyszała jeszcze pożegnalne słowa.- Pożałujesz tego, panieneczko!Zatrzymała się i jeszcze raz spojrzała na nauczycielkę - przedstawicielkę władzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]