[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Same słowa bardzo go zdumiały,ale zawrócił i ruszył w kierunku domu.W drodze powrotnej zaczął się zastanawiać nad ich sensem i nad swoim życiem,teraz jednak spoglądał na nie nieco inaczej.Być może to, co jeszcze chwilę temuinterpretował jako błędy, wcale błędami nie było.Próbował odnalezć się w świecie(i w biznesie), do którego nie pasował.Zwiat mu to nieustannie powtarzał, wystar-czyło posłuchać.Doświadczenie ze Stockade nie poszło jednak na marne.Nauczyłsię dzięki niemu czegoś bardzo wartościowego o naturze człowieka.Niczego nieżałował.Tak naprawdę faktycznie był inny.Dotychczas w jego głowie pojawiały sięprzeróżne pomysły na wynalazki nowe rodzaje samochodów, domów i konstruk-cji.Stanowiły zawsze odzwierciedlenie jego wyjątkowych zdolności percepcyjnych.Gdy w drodze do domu przyglądał się kolejnym szeregom domów, nagle uświado-mił sobie, że ludzie bardziej cierpią na jednakowości, czyli na braku zdolności dorobienia czegoś inaczej, niż na nonkonformizmie.Poprzysiągł sobie, że od tej pory będzie się kierować wyłącznie własnym doświad-czeniem, głosem własnej intuicji.Tworzył alternatywne rozwiązania, dzięki którymludzie dostrzegali nowe możliwości.Pieniądze też się w końcu pojawią.Przedkła-danie ich ponad wszystko inne zawsze sprowadzało na niego kłopoty.Zamierzałzatroszczyć się o rodzinę, wiedział jednak, że przez jakiś czas będą musieli prowadzićoszczędne życie.Fuller rzeczywiście dotrzymał obietnicy.Jego nietypowe pomysły i zaangażowa-nie w ich realizację doprowadziły do powstania projektu niedrogich i energoosz-czędnych form transportu i mieszkań (samochody i domy Dymaxion), a także do opra-cowania kopuły geodezyjnej, całkowicie nowej struktury architektonicznej.Potempojawiły się pieniądze i sława.Nic dobrego nie może wyniknąć z zejścia z przeznaczonej ścieżki.Człowiek doświad-cza wówczas ukrytego bólu w wielu przeróżnych odmianach.Najczęściej porzucamytę naszą ścieżkę motywowani pokusą zdobycia pieniędzy, szybszego dorobienia się.Ponieważ jednak sprzeniewierzamy się w ten sposób czemuś, co tkwi głębokow naszym wnętrzu, nasze zainteresowanie z czasem słabnie i pieniądze przestająnapływać z taką łatwością.Wówczas zaczynamy szukać innych zródeł dochodui coraz bardziej oddalamy się od naszej ścieżki.Nie bardzo wiemy, co nas czeka,i ostatecznie lądujemy w ślepej uliczce kariery.Nawet jeśli nasze potrzeby mate-rialne zostały już zaspokojone, gdzieś w środku odczuwać będziemy pustkę, którątrzeba będzie zaspokoić poprzez odwołanie się do jakiegoś systemu wierzeń, środ-ków farmakologicznych czy innych rozrywek.Tutaj nie ma mowy o kompromisie,nie sposób uciec od tego zjawiska.Ból i frustracja w końcu uświadomią nam, jak56 | JAK ZOSTA MISTRZEM.TRENING DOSKONAAOZCIbardzo zboczyliśmy z drogi.Wtedy trzeba wsłuchać się w przesłanie zawarte w tejfrustracji i w tym bólu, pozwolić mu pokierować sobą tak jak głos Fullera pokie-rował nim.To kwestia życia i śmierci.Powrót na właściwą drogę wymaga poświęcenia.Nie można mieć wszystkiegood razu.Biegłość wymaga cierpliwości.Przez pięć czy dziesięć lat trzeba pozostaćna obranej ścieżce, a dopiero potem można liczyć na nagrody za poniesiony trud.Cały proces wiąże się z koniecznością podejmowania wielu wyzwań, ale niesie teżliczne przyjemności.Powrót na ścieżkę przeznaczenia powinien być wynikiem posta-nowienia, które czyni się wobec siebie, a następnie przedstawia innym.Zejście z tejdrogi powinno stanowić powód do wstydu i zażenowania.Ostatecznie naprawdętrwały majątek i sukces stają się udziałem tych, którzy zamiast myśleć o celach koncentrują się na biegłości i realizacji swojego zadania życiowego.INNA DROGANiektórzy ludzie w dzieciństwie nie potrafią jeszcze zidentyfikować swoich upodo-bań ani określić ścieżki kariery.W tym okresie zwracają raczej uwagę na własneprzykre ograniczenia.Nie radzą sobie z tym, co innym zdaje się przychodzić z łatwo-ścią i bez problemu.Koncepcja życiowego powołania wydaje im się zupełnie obca.Niekiedy przyswajają sobie po prostu krytykę i oceny innych, w rezultacie samisiebie postrzegają jako istoty wybrakowane.Przy braku należytej staranności takiemyślenie może stać się samospełniającym się proroctwem.Chyba nikt inny nie musiał się mierzyć z własnym przeznaczeniem w takimstopniu jak Temple Grandin.W 1950 roku u trzyletniej wówczas dziewczynki zdia-gnozowano autyzm.Nie zdążyła jeszcze przyswoić sobie zasad języka, a specjaliściprzypuszczali, że w tej kwestii niewiele się zmieni.Zakładano, że Temple Grandinspędzi całe swoje życie w placówce opiekuńczej.Jej matka nie chciała się jednakpoddać i postanowiła podjąć jeszcze jedną próbę.Posłała córkę do logopedy, któremu,o dziwo, udało się z czasem poczynić pewne postępy i nauczyć dziecko posługiwa-nia się mową.Dzięki temu Temple mogła iść do szkoły i zacząć się uczyć tak samojak inne dzieci.Pomimo poprawy jej perspektywy oceniano raczej ostrożnie.Jej umysł funk-cjonował inaczej.Myślała obrazami, a nie słowami.Aby przyswoić sobie jakieśsłowo, musiała nakreślić w głowie odpowiedni obraz.To utrudniało jej naukę okre-śleń o charakterze abstrakcyjnym, a także doskonalenie umiejętności matematycz-nych.Poza tym Temple miała trudności w kontaktach z innymi dziećmi, te bowiemczęsto naigrywały się z jej odmienności.Czy w obliczu tak poważnych trudnościw uczeniu się dziewczynka mogła liczyć na to, że w przyszłości będzie mogła pod-jąć jakiekolwiek bardziej ambitne zajęcie? Jakby tego wszystkiego było mało, jejumysł pracował na bardzo wysokich obrotach i potrzebował nieustannego zajęcia.W przeciwnym razie dziewczynkę ogarniał silny niepokój.W razie problemów Temple instynktownie uciekała się do dwóch obszarów aktyw-ności, które zapewniały jej poczucie komfortu: nawiązywała kontakt ze zwierzętamiPOWOAANIE, CZYLI ZADANIE %7łYCIOWE | 57lub zajmowała się pracami ręcznymi.Jeżeli chodzi o zwierzęta, w szczególności zaśkonie, Temple posiadała wyjątkową zdolność interpretacji ich odczuć i myśli.Dosko-nale czuła się w siodle.Z uwagi na swoją skłonność do myślenia obrazami, gdy sia-dała do prac manualnych (takich jak szycie czy praca w drewnie), od razu potrafiłasobie wyobrazić gotowy produkt, a potem z łatwością go tworzyła.W wieku jedenastu lat Temple pojechała w odwiedziny do ciotki, która miesz-kała na ranczu w Arizonie.Tam uświadomiła sobie, że z jeszcze większą empatiąniż do koni potrafi podejść do bydła.Pewnego dnia z wielkim zainteresowaniemzauważyła, że zwierzęta lepiej się rozluzniają, jeśli do szczepienia zamknie się jew specjalnej klatce zwanej poskromem.Przez całe swoje dzieciństwo Temple odczu-wała pragnienie przytulania, ale nie znosiła uścisków dorosłych.W ich objęciachczuła się pozbawiona kontroli nad sytuacją, wpadała w panikę.Poprosiła ciotkę,aby ta pozwoliła jej wejść do takiego urządzenia.Ciotka zgodziła się, dzięki czemuprzez pół godziny Temple z przyjemnością doświadczała otulenia, o jakim zawszemarzyła.Gdy sesja dobiegła końca, dziewczynka odczuwała wielki spokój.Urzą-dzenie stało się jej obsesją.Kilka lat pózniej skonstruowała własną prymitywnąwersję do zastosowań domowych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]