[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To miała być tylko cholerna praca.SCHWYTANA GWIAZDA 133- Nikt cię nie prosi, żebyś traktował to inaczej.Mrużąc oczy, zrobił krok ku niej.- Cóż, wyszło inaczej.- Tak, wyjątkowo się z tobą zgadzam.Co zamierzasz z tymzrobić?- Rozwiążę to jakoś.- Podszedł do toaletki, wziął do rękikamień, znów go odłożył.- Myślałem, że to sprawa okoliczności, ale tak nie jest.- Odwrócił się i przyjrzał jej twarzy.- Tomogłoby się zdarzyć i tak.Jej serce zwolniło tempo, zamierało.- Ja tak to czuję.- Dobrze.Ty pierwsza.- No, no.- Po raz pierwszy, odkąd otworzył drzwi, jej wargizadrgały.- Ty.- Do diabła.- Przeciągnął dłońmi przez mokre włosy, czułsię jak kompletny idiota.- Dobrze, dobrze - mruknął, chociażczekała w milczeniu, cierpliwie.Nerwy wybijały mu rytm podskórą, muskuły napięły się, ale spojrzał jej prosto w oczy.- Kocham cię.W odpowiedzi wybuchnęła śmiechem, na dzwięk któregozacisnął zęby, aż muskuł zadrgał mu w policzku.- Jeśli sądzisz, że uda ci się zrobić ze mnie idiotę, kotku,przemyśl to jeszcze raz.- Przepraszam.- Stłumiła kolejny wybuch śmiechu.- Alemiałeś taką zbolałą, nieszczęśliwą minę.Romantyzm tej scenyporuszył najczulsze struny mego serca.- Czyżbyś chciała, żebym to wyśpiewał?- Może pózniej.- Znów się roześmiała, jej radosny śmiechwypełnił pokój.- Teraz nie będę cię dłużej dręczyć.Ja też ciękocham.Tak lepiej?134 * SCHWYTANA GWIAZDA- Mogłabyś przynajmniej spróbować być odrobinę poważ-niejsza.Nie uważam, że to powód do śmiechu.- Popatrz na nas.- Przycisnęła dłoń do ust i usiadła w nogach łóżka.- Jeśli to nie jest powód do śmiechu, to nie wiem, conim jest.Tu go miała.Właściwie, uświadomił sobie, miała go, kropkaTeraz jego wargi wykrzywiły się w wyrazie zdecydowania.- W porządku, kotku.Zamierzam właśnie zetrzeć ten drwią-cy uśmieszek z twojej twarzy.- Zobaczymy, czy potrafisz.Uśmiechnęła się prowokująco, kiedy pchnął ją z powrotemna łóżko.ROZDZIAA 8Nie ma wyjścia, trzeba się nauczyć ustępować mu w pewnychsprawach, uznała MJ.Na tym polega kompromis, na tym polegazwiązek dwojga ludzi, tłumaczyła sobie w duchu.Rzeczywiście, on ma większe doświadczenie niż ona w takich sytuacjach.Przecież jest rozsądną kobietą, potrafi wziąć sobie do sercawskazówki i posłuchać rad.Akurat.- Co jest, Jack, czy musimy dotrzeć do granic Mongolii,żeby wykonać jeden głupi telefon?Obrzucił ją szybkim spojrzeniem.Jechali dokładnie od dziesięciu minut.Jak na nią i tak długo powstrzymała się od narzekań.Jestniespokojna, tłumaczył sobie.Ostatnie dwadzieścia cztery godzinybyły dla niej trudne.Postanowił być cierpliwy.Niestety, nie bardzo mu się udało.- Jeśli spróbujesz zadzwonić z tego telefonu, zanim ci pozwolę, wyrzucę go przez okno.Zabębniła palcami o mały kieszonkowy aparat.- Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie.Jakim cudem ktośzdołałby wyśledzić nas przez to urządzenie? Jesteśmy w środkubuszu.136 SCHWYTANA GWIAZDA- Jesteśmy o niecałą godzinę drogi od Waszyngtonu, miejska dziewczyno.Byłabyś zaskoczona, gdybym powiedział ci, coi jak szybko można wyśledzić.Na dobrą sprawę, sam nie był całkowicie pewny, czy rzeczywiście można to zrobić.Przypuszczał, że technicznie jest tomożliwe.Jeśli telefon jej przyjaciółki jest na podsłuchu, a ci,którzy ich ścigają, mają odpowiedni sprzęt, częstotliwość jejkomórki mogłaby posłużyć za ślad.Nie chciał zostawiać śladów.- W jaki sposób?Bał się, że go o to spyta.- Słuchaj, ta zabawka to rodzaj radia, mam rację?- Tak, i co z tego?- Radia mają częstotliwości.Nastawiasz na jakąś częstotli-wość, prawda? - Na tym kończyły się jego wiadomości z ele-ktroniki.Z ulgą zobaczył, że MJ ściąga wargi i zamyśla się.- Poza tym dobrze by było, żeby między miejscem, w którymsię znajdujemy, a tym, gdzie się zatrzymamy, był pewien dystans.Gdyby na ogonie siedziało nam FBI, chciałbym zmusić ichdo jeżdżenia w kółko.- A czego mogłoby chcieć od nas FBI?- To tylko przykład.- Z coraz większym trudem nad sobąpanował.- Po prostu zastanów się nad tym, MJ, i zacznij myślećracjonalnie.Naprawdę próbowała.Usiłowała wytłumaczyć sobie, żeprzecież minął zaledwie dzień, jeden dzień.Tak, tylko że tego jednego dnia zmieniło się całe jej życie.- Mógłbyś przynajmniej powiedzieć mi, dokąd jedziemy.- Chcę pojechać autostradą numer piętnaście na północ, doPensylwanii.SCHWYTANA GWIAZDA 137- Do Pensylwanii?- Stamtąd będziesz mogła zadzwonić.Pózniej skierujemysię na południowy wschód, w kierunku Baltimore.- Rzucił jejspojrzenie.- Jeśli Orioles są w mieście, moglibyśmy skoczyć namecz.- Chcesz iść na mecz?- Słuchaj, jest czwarty lipca.Mecze, piwo, parady i fajerwerki.Niektóre obyczaje są święte.- Kibicuję Jankesom.- Nie ma sprawy.Chodzi o to, że stadion to świetne miejsce,żeby zgubić się w tłumie na parę godzin.I dobre miejsce naspotkanie, jeśli uda ci się skontaktować z Grace.- Grace na meczu baseballowym? - Parsknęła.- A to dobre.- To niezły kamuflaż - zaczął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]