[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie zostawię tutaj Brianny samej - powiedziała Maggie.- Ja zostaję - Gray wytrzymał spojrzenie Maeve.- Zostaję z nią.Maevewzruszyła ramionami.- To nie moja sprawa, co pan robi.Nie jedliśmy podwieczorku-powiedziała.- Zjemy coś z Lottie na dole, a w tym czasie Rogan zorganizujenam transport do domu.Rób, co ci każą, Brianno, i nie marudz.Pochyliła się, trochę sztywno, i pocałowała zdrowy policzek Brianny.- Zawsze goiło się na tobie jak na psie, nie widzę powodu, by terazmiało być inaczej.- Na jedną chwilę przyłożyła palce do miejsca, gdzieprzedtem spoczywały jej usta, potem odwróciła się i wyszła, wołając Lottie.- Odmówiła dwie koronki w drodze do szpitala - szepnęła Lottie.-Odpoczywaj.- Poszła za Maeve.Maggie wypuściła ze świstem powietrze.- Myślę, że mogę zaufać Graysonowi, że nie pozwoli ci na żadnewybryki.Znajdę Rogana i spróbujemy odtransportować je obie do domu.Wpadnę jeszcze przed odjazdem sprawdzić, jak sobie radzicie.- Pójdę z tobą, Maggie.- Murphy poklepał Briannę po kolanie.-Kiedyprzyjdą z igłą, odwróć głowę do ściany i zaniknij oczy.Ja tak robię.Kiedy pokój opustoszał, Brianna spojrzała na Graya.- Chciałabym, żebyś usiadł.Wiem, że jesteś zdenerwowany.- Nie, nie.- Bał się, że jeżeli usiądzie, nie utrzyma równowagi i zwalibezwładnie na podłogę.- Chciałbym wiedzieć, co się stało, jeżeli czujesz sięna siłach o tym mówić.- To stało się tak szybko.- Ulegając zmęczeniu i bólowi, przymknęła nachwilę oczy.- Kupiłyśmy za dużo rzeczy, żeby je zanieść do samochodu, więcposzłam po wóz, a Maggie czekała na mnie w sklepie.Kiedy wyjechałam zparkingu, usłyszałam, że ktoś krzyczy.To był dozorca parkingu.Zobaczył, jaknajeżdża na mnie tamten samochód.Nic już nie mogłam zrobić.Nie byłoczasu.Wjechał mi w bok.Chciała się poruszyć, ale ramię jej ciążyło.- Mieli odholować gdzieś samochód.Nie pamiętam dokąd.- To bez znaczenia.Zajmiemy się tym pózniej.Uderzyłaś się w głowę.-Ostrożnie wyciągnął rękę, ale zatrzymał palce na milimetr od bandaża.- Chyba tak, bo następną rzeczą, jaką pamiętam to tłum ludzi i Ame-Zrodzona z lodu256rykankę, która płakała, pytając, czy nic mi się nie stało.Jej mąż pobiegłzadzwonić po karetkę.Byłam zamroczona.Chyba poprosiłam kogoś, żebyzawiadomił siostrę, a potem pamiętam już tylko, że jechałyśmy z Maggiekaretką.Nie powiedziała mu, że było mnóstwo krwi.Dość, by wywołaćprzerażenie.- Przykro mi, że Maggie nie powiedziała wam więcej przez telefon.Gdyby poczekała, aż lekarz skończy oględziny, oszczędziłaby wam zdener-wowania.- I tak bym się martwił.Ja nie.Nie mogę.- Zamknął oczy i szukałsłów.- Nie mogłem znieść myśli, że cierpisz.Rzeczywistość jest jeszczegorsza.- To tylko guzy i siniaki.- Wstrząs mózgu, wywichnięte ramię.- Dla dobra ich obojga, odsunąłsię od łóżka.- Powiedz mi, czy to prawda, czy mit, że osoba ze wstrząsemmózgu nie powinna zasnąć, bo może się już nie obudzić?- Mit - powiedziała ze śmiechem.- Ale może lepiej nie zasypiać przezdzień lub dwa.Na wszelki wypadek.- Dotrzymam ci towarzystwa.- Uwielbiam towarzystwo.Myślę, że oszalałabym, leżąc tu sama.- Co powiesz na to? - Ostrożnie, żeby jej nie urazić, przysiadł na łóżku.- Jedzenie jest tu pewnie pod psem.Prawo szpitalne wszystkich krajówwysoko rozwiniętych.Wyjdę na miasto i upoluję hamburgery z frytkami.Zjemy razem kolację.- To mi się podoba.- A kiedy przyjdą zrobić ci zastrzyk, przegonię ich.- Byłabym ci wdzięczna.A czy zrobisz dla mnie coś jeszcze? - Tylkopowiedz.- Zadzwonisz do pani O'Malley? Trzeba upiec łupacza na ruszcie.Wiem, że Murphy zajmie się Conem, ale Carstairsów trzeba obsłużyć, a jutroprzyjeżdżają następni goście.Gray podniósł jej dłoń do ust, potem przyłożył ją sobie do czoła.Nie martw się.Pozwól mi się tobą zaopiekować.Wyraził takie życzeniepo raz pierwszy w życiu.Nora Roberts 257ROZDZIAA DWUDZIESTY TRZECIDo czasu, gdy Gray wrócił z kolacją, szpitalny pokój Brianny zmieniłsię w ogród.Kaskady róż, frezji, lilii i wesołych stokrotek spływały z parapetui stołu.Gray wyjrzał zza ogromnego bukietu róż, który trzymał w ręku, ipokręcił głową.- Zdaje się, że moje nie są już potrzebne.- Och, wcale nie.Są piękne.Tyle zamieszania o jeden guz na głowie.-Brianna ułożyła sobie bukiet w zgięciu zdrowej ręki, tak jak przedtem dziecko,i zanurzyła twarz w kwiatach.- Jest całkiem przyjemnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]