[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. O rany, to twój chłopak? zapytał Ryan, jeden z młodszych agentów, stojąc za plecamiCa me ro na.Cam odwrócił się i zmierzył wzrokiem przystojnego młodego faceta w dobrze skrojonymgarniturze.Ryan należał do tego rodzaju facetów, z którymi się spotykałam, zanim poznałamCa me ro na.Cam chy ba też tak po my ślał, po nie waż na tych miast po czu łam na pię cie w jego cie le.Przysunęłam się do niego.Po moich ostatnich napadach zazdrości (która nadal czasami się we mnieodzywała) wiedziałam, jak ważną rzeczą w takich sytuacjach jest wsparcie ze strony partnera.Aby daćRyanowi do zrozumienia, że Cam jest jedynym mężczyzną, który mnie teraz interesuje, przytuliłamsię do nie go i oświad czy łam: Tak, to Ca me ron, mój chło pak.Cam ski nął gło wą, nie spusz cza jąc wzro ku z mo je go ko le gi.Ryan uśmiech nął się sze ro ko. Stary, myśleliśmy, że tak naprawdę nie istniejesz. Spojrzał na mnie, w jego oczach zamigotałyza lot ne iskier ki. Są dzi li śmy, że Jo tyl ko uda je, że ma chło pa ka, że by śmy się jej nie na rzu ca li.O, Boże. Słucham? mruknął Cam.Położył dłoń na moim biodrze, abym jeszcze mocniej się do niegoprzy tu li ła.Ryan uniósł ręce do góry i za śmiał się gło śno. Bez obaw.Wie my, że jest za ję ta.Masz szczę ście, ko le go.Twarz Camerona pozostała złowrogo kamienna.Usłyszałam nerwowy chichot Anny.Pomyślałam,że naj wyż sza pora udać się na lunch. No, my już sobie pójdziemy ogłosiłam pogodnym głosem, sięgając po torebkę. Dozo ba cze nia.Cam, nadal oplatając mnie ramieniem, wyprowadził mnie z biura, a następnie ruszyliśmyw milczeniu w stronę uroczej, malutkiej restauracji na Thistle Street.Zanim dotarliśmy na miejsce,zadałam Cameronowi trzy pytania dotyczące jego pracy, na które odpowiedział trzema krótkimipo mru ka mi.Usiedliśmy przy stoliku.Przez długą chwilę wpatrywał się we mnie intensywnie, po czym odezwałsię ci chym gło sem: Do li czy łem się tam co naj mniej pię ciu fa ce tów.Wszy scy mniej wię cej w na szym wie ku.Spo koj nie przy tak nę łam. Do my ślam się, że wszy scy pró bu ją cię po de rwać, tak jak ten ele gan cik.Wzru szy łam ra mio na mi. Cam, nie raz wi dzia łeś, jak ktoś ze mną flir tu je w ba rze. To co in ne go.W ba rze za flirt do sta je się na piw ki. Przecież nie powiedziałam, że ja z nimi flirtuję! To dlatego Ryan wyskoczył z tym głupimkomentarzem.Nigdy cię nie widzieli na oczy, a ja ciągle o tobie gadam. Nachyliłam się do niegoi do da łam: Chcia łeś, że bym ci za ufa ła.By ło by miło, gdy byś ty rów nież mnie za ufał.Po chwi li od prę żył się odro bi nę, oparł łok cia mi o blat sto li ka i prze cze sał dło nią wło sy. Je stem po pro stu zmę czo ny od parł z wes tchnie niem. Prze pra szam.Mam kiep ski na strój.Po ło ży łam rękę na jego dru giej dło ni. W po rząd ku.Masz pra wo być cza sem w złym hu mo rze. Ale nie dzisiaj.Nie widzieliśmy się od poniedziałku.Nie mam zamiaru dla własnego dobra przezcały lunch sie dzieć tu wku rzo ny z po wo du tego, że je steś zbyt sek sow na.Zaśmiałam się.Atmosfera się poprawiła.Zanim na naszym stole wylądowało jedzenie, zdążyliśmyopo wie dzieć so bie o wszyst kim, co przy tra fi ło się nam w cią gu tego ty go dnia. Cole chyba tęskni za lekcjami dżudo powiedziałam.Cameron był zbyt zajęty, żeby chodzić natreningi, więc Cole też został w domu.Cały tydzień był niespokojny i znudzony.Cameron milczał.Pod nio słam wzrok znad ta le rza i do strze głam, że pi sze SMS-a. Coś się sta ło?Po krę cił gło wą. Nie, to tyl ko Bla ir.Miałam wrażenie, że nad naszym stolikiem zawisła ciemna chmura, z której spadł na mnielodowaty deszcz.Odczekałam kilka sekund, aby Cameron coś dodał, ale dalej pisał wiadomość.Mojacier pli wość się skoń czy ła. Nie mo żesz póz niej do niej na pi sać? Mie li śmy zjeść wspól nie lunch. Przepraszam. Rzucił mi zatroskane spojrzenie, wysłał wiadomość i schował telefon dokie sze ni. Wczo raj wie czo rem zo sta wi ła u mnie swo je go kin dle a.Te słowa niczym kopniak w brzuch pozbawiły mnie na kilka chwil tchu.Kiedy wreszcie znowumo głam od dy chać, za py ta łam: Była wczo raj wie czo rem u cie bie w domu?Zmarsz czył brwi, za sko czo ny moim oskar ży ciel skim to nem. A to ja kiś pro blem?Krew we mnie zawrzała.Korciło mnie, żeby rzucić mu w twarz moim łososiem i ziemniakamii krzyk nąć: Tak, to jest, kur wa mać, pro blem!.Za miast tego od su nę łam ta lerz i spoj rza łam na nie go jak na skoń czo ne go kre ty na. Zastanówmy się& Wczorajszy wieczór spędziłeś w domu ze swoją byłą kochanką.Dlaczegomiał by to być dla mnie ja kiś pro blem? Już to prze ra bia li śmy za uwa żył. Ja i Bla ir je ste śmy tyl ko przy ja ciół mi. A co, je śli mi to prze szka dza? Po wie dzia łaś, że mi ufasz.Na chy li łam się do nie go i ode zwa łam się ści szo nym gło sem, aby nie urzą dzać sce ny: Dziesięć minut temu zachowałeś się jak zaborczy, chory z zazdrości dupek w mojej pracy tylkodlatego, że kilku moich kolegów czasem usiłuje ze mną flirtować.Jak możesz nie rozumieć, żezapraszanie do siebie byłej dziewczyny, bez omówienia tego z twoją obecną dziewczyną, możestanowić cholernie wielki problem? Ostatnie trzy słowa wypowiedziałam podniesionym głosem.Kilka osób zerknęło w stronę naszego stolika.Z płonącymi policzkami wstałam z krzesła. Wracamdo pra cy. Johanna. Cam podniósł się, ale ja już złapałam torebkę i ruszyłam do wyjścia, wiedząc, że zamną nie wy bie gnie, po nie waż musi naj pierw ure gu lo wać ra chu nek.Byłam tak rozsierdzona, że nie mogłam od razu wrócić do firmy.Poszłam do parku, usiadłam naław ce pod drze wem i roz pła ka łam się w sa mot no ści.Zna jo mość z Ca me ro nem za mie ni ła mnie w emo cjo nal ny wrak czło wie ka.Za dzwo nił mój te le fon.Cam.Nie ode bra łam.Po chwi li do sta łam SMS-a.Kochanie, przepraszam.Masz rację.Ja też byłbym wkurzony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]