[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobrzego znała, ponieważ leżał tam zawsze, kiedy odwiedzałapensjonariuszkę.Wiedziała, kim jest dziewczyna nazdjęciach, jednak za każdym razem, kiedy próbowałazagadnąć o nią panią Mariannę, ta grzecznie zmieniałatemat.Młoda kobieta czuła jednak, że jej podopiecznapotrzebuje tej rozmowy równie mocno, jak jej unika.Postanowiła jeszcze raz spróbować. Jest bardzo do pani podobna& Hm? Pani córka, jest niezwykle piękna& Czy ta broszkana zdjęciu to ta sama? Wskazała na biżuterię przy szaluMarianny. Wygląda na ręcznie robioną. Tak, to ta sama. Marianna wstawiła do zmywarkibrudną szklankę. Moja córka ją zrobiła. Zliczna! Mogę zobaczyć? Nie! Marianna gwałtownie zakryła dłoniąbroszkę. Przepraszam, pani Maryniu& Pielęgniarkanatychmiast cofnęła rękę. Nie chciałam pani urazić.Marianna podeszła bliżej i dotknęła jej ramienia. Nie, to ja przepraszam, pani Kasiu.Starsza pani usiadła przy stole i wysunęła drugiekrzesło, wskazując je gestem pielęgniarce.Przysunęłaalbum bliżej i otworzyła na kolejnej stronie.Zdjęcieprzedstawiało tę samą kobietę w naszyjniku zróżnokolorowych paciorków. Moja córka robiła piękną biżuterię.Ten naszyjnikna przykład jest zrobiony z chleba, wie pani? Z chleba? Kasia pochyliła się nad zdjęciem zzainteresowaniem. Naprawdę? Z chleba powtórzyła Marianna i uśmiechnęła się,wodząc dłonią po ozdobie ze zdjęcia. Lepiła te kulki, apotem malowała lakierami do paznokci.Robiła tę swojąbiżuterię dosłownie ze wszystkiego.Z makaronu, pestekowoców, muszelek& o, ta broszka na przykład Marianna wskazała na przypinkę przy szalu jest zpotłuczonej filiżanki, mojej ulubionej.Stłukła mi jąniechcący i tę broszkę zrobiła na przeprosiny. Niesamowite! zdumiała się pielęgniarka, nieważąc się już jednak ponownie dotknąć drobiazgu.Musiała być bardzo zdolna. O tak, a jakie miała niezwykłe pomysły! Wciążzbierała różne rzeczy kamyki, szkiełka, roślinki,zeskrobywała żywicę z drzew.A kiedyś to, wie pani, conawet zrobiła? Marianna zaśmiała się cicho.Naszyjnik z suszonej żaby. Z żaby? Tak! Z tym że zaklinała się na wszystkie świętości,że jak ją znalazła, zwierzę było już całkiem płaskie izostało jedynie zeskrobane przez nią z asfaltu, a potemzatopione w żywicy&.Taka była ta moja Hanka& Marianna spojrzała na Kasię. Była w pani wieku, jakzginęła& a teraz miałaby już prawie sześćdziesiąt lat&Marianna zamilkła nagle i zamknęła album.Oczykobiety zdradzały potężne, kłębiące się w niej emocje.Pielęgniarka zrozumiała, że nie powinna już o nic pytać.Czuła, że jest to moment, w którym każdy chciałby ipowinien zostać sam. Proszę sobie teraz odpocząć.Przyniosę panipodwieczorek do pokoju, dobrze?Wstała od stołu, patrząc z lekkim niepokojem nazastygłą w bezruchu kobietę, która pierwszy raz pozwoliłasobie na uwolnienie odrobiny z tego, co siedziało w niejbardzo głęboko.Kasia miała nadzieję, że wreszcienastąpił jakiś przełom u tej cichej, smutnej staruszki.Bardzo martwiła się o swoją podopieczną.Nie znała jejhistorii, nie wiedziała też, czemu nikt jej nie odwiedza.Zdokumentów wynikało, że ktoś regularnie kontaktuje sięw jej sprawie, reguluje rachunki, czasem pojawia się wośrodku, ale nigdy nie zagląda do pokoju Marianny.Młoda pielęgniarka w Domu pod Skrzydłami Aniołapracowała dopiero dwa lata.Udało jej się ustalić, że kilkalat wcześniej przyjeżdżały tu jakieś dwie kobiety, starsza imłodsza, jednak Marianna prawdopodobnie nie zgadzałasię na odwiedziny.Dom pod Skrzydłami Anioła był domem spokojnejstarości, ale chyba jednym z niewielu, który w pełni na tęnazwę zasługiwał.Budynek składał się z dwóch skrzydeł,od których została utworzona jego nazwa.W prawymskrzydle znajdował się niewielki szpital, gdzie przebywalipacjenci wymagający ciągłego nadzoru lekarskiego, orazgabinety zabiegowe i rehabilitacyjne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]