[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Owszem, pewien stopieńdesynchronizacji był do przyjęcia, ale musiała istnieć jakaś górna granica.Być możeszesnaście minut świetlnych było do przyjęcia.a to odległość, jaka dzieliłaby dwie osoby poprzeciwnych stronach Sfery Dysona zbudowanej na promieniu orbity ziemskiej, aledwadzieścia jeden minut świetlnych to mogło już być za wiele.A może już nawet szesnaścieprzekraczało limit dopuszczalny dla istot ludzkich.Sferę Dysona, którą widział Lloyd,niewątpliwie zbudowała ludzkość.odgradzając się w ten sposób od pustej, samotnejprzestrzeni na zewnątrz, ale możliwe, że niecałe jej wnętrze było zamieszkane.Ludzie moglizajmować tylko część jej powierzchni.W końcu Sfera Dysona miała powierzchnię milionyrazy większą od Ziemi; wykorzystanie nawet jednej dziesiątej oferowanego przez nią obszaruzapewniłoby ludziom teren o kilka rzędów wielkości większy, niż kiedykolwiek wcześniej whistorii.Sfera mogła zbierać każdy foton emitowany przez gwiazdę, ale ludzkość nie musiałazajmować całej jej powierzchni.Lloyd.lub to, czym Lloyd się stał.przemieszczał się coraz dalej w przyszłość.Obrazyulegały zmianie.Pomyślał o tym, co powiedziała Michiko: o Franku Tiplerze i jego teorii, że wszyscy,którzy kiedykolwiek żyli zostaną wskrzeszeni w punkcie Omega i będą żyć wiecznie.Fizykanieśmiertelności.Ale teoria Tiplera opierała się na założeniu, że wszechświat był zamknięty, że miałwystarczającą masę, by jego własne przyciąganie grawitacyjne w końcu doprowadziło dozapadnięcia się wszystkiego z powrotem w jedność.Wraz z upływem eonów stawało sięoczywiste, że tak się nie stanie.Owszem, Droga Mleczna zderzyła się ze swym najbliższymsąsiadem, ale nawet całe galaktyki były drobnostką w skali wiecznie rozszerzającego sięwszechświata.Prędkość rozszerzania mogła znacznie zmaleć, asymptotycznie dążąc do zera,ale nigdy nie mogłoby dojść do całkowitego zatrzymania tego procesu.Nigdy nie mogłobydojść do punktu omega.I nigdy nie będzie istniał inny wszechświat.Ten był jedyną iteracjączasu i przestrzeni.Naturalnie do tego czasu nawet gwiazda zamknięta w Sferze Dysona bez wątpieniawyzionęłaby ducha; jeśli astronomowie w dwudziestym pierwszym wieku mieli rację, słońceZiemi stanie się czerwonym olbrzymem i pochłonie powłokę wokół siebie.Ludzkość zpewnością dowie się o tym miliardy lat wcześniej i bez wątpienia masowo przeniesie się -jeśli tego wymaga fizyka świadomości - gdzieś indziej.A przynajmniej Lloyd miał taką nadzieję.Nadal odczuwał niezadowolenie z powodutego, co widział na poszczególnych obrazach.Może ludzkość przestała istnieć wraz ześmiercią swojego słońca?Ale on.to coś, czym się stał, nadal jakoś żył, nadal myślał i odczuwał.Musiał być ktoś jeszcze, z kim mógłby to wszystko dzielić.Chyba że.Chyba że w ten właśnie sposób wszechświat wypełnił tę niespodziewaną lukę, jakąwytworzyły neutrina z Sanduleak, bombardujące odtworzenie pierwszych chwil jegoistnienia.Usunął wszelkie zewnętrzne formy życia.Zostawił jednego obserwatora.jednąwszechwiedzącą formę spoglądającą na.na wszystko, tworzącą rzeczywistość poprzez swoją obserwację, wymuszającą jedną,stabilną terazniejszość, pędzącą niepohamowanie przed siebie z prędkością sekundy nasekundę.Boga.Towarzyszącego pustemu, pozbawionemu życia, bezmyślnemu wszechświatowi.W końcu lot w czasie dobiegł końca.Dotarł do celu, do początku; świadomość tegoodległego roku - jeśli słowo rok miało jeszcze jakiekolwiek znaczenie w chwili, gdy planetawyznaczająca je swoją orbitą dawno przestała istnieć - przeniosła się do jeszcze odleglejszychświatów, zostawiając mu lukę, którą mógł wypełnić.Wszechświat naturalnie był otwarty.Naturalnie trwał wiecznie.Zwiadomość zprzeszłości mogła przeskakiwać w przyszłość wyłącznie jeśli istniał jeszcze odleglejszypunkt, do którego mogła się przenieść bieżąca terazniejszość; jeśli wszechświat byłbyzamknięty, do przeniesienia czasowego nigdy by nie doszło.To musiał być niekończący sięłańcuch.A teraz miał przed sobą.Miał przed sobą bardzo odległą przyszłość.Lloyd w młodości czytał Wehikuł czasu Wellsa, która to książka prześladowała goprzez lata.Nie ze względu na świat Elojów i Morloków; nawet jako nastolatek rozumiał gojako alegorię, moralitet na temat struktury klasowej wiktoriańskiej Anglii.Nie, świat z roku802 701 nie zrobił na nim wrażenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]