[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Grzeczna dziewczynka.I jaka mądra.Na dzwięk jego głosu Holly przystanęła, podniosła na niego ślepka i przekrzywiłałepek.- Ale czy jesteś szczęśliwa? Przynajmniej troszkę?Chciałbym, żebyś była szczęśliwa.Jakby w odpowiedzi - na pewno w odpowiedzi - Holly poruszyła ogonkiem, najpierww lewo, potem w prawo.Pierwszy raz nieśmiało zamerdała ogonem.W ciągu dnia merdanie stawało się śmielsze, tak jak i sama Holly.Bawiła się.Bawili się razem.A kiedy spała - na swojej kurtce albo na ulubionymdywaniku, albo na jego kolanach, gdzie zawsze było dla niej miejsce - Sam czekał, aż sięobudzi, czytając broszury na temat opieki nad szczeniętami.Gdy się budziła, mówił do niej.Bez przerwy.A Holly przekrzywiała łepek i merdałaogonem.Temat nie miał dla niej znaczenia, wydawało się, że interesuje ją wszystko.Sam opowiadał jej o sadzie, o Apple Butter Ladies i o tym, że chyba już czas, bysprzedał swój motocykl.Rozmawiali o wietrze, chmurach, ptakach, niebie.To wszystko było dla niej nowe.Zwiat krył tyle wspaniałych, zaskakującychniespodzianek.Dla Sama to wszystko nagle także stało się nowe i wspaniałe.Kiedy usnęła na jego ramieniu o wpół do piątej, włączył komputer i wszedł do sieci na93strony Mail Tribune, żeby sprawdzić, co działo się na świecie przez te trzydzieści sześćgodzin, które minęły od telefonu Marge Hathaway.Uświadomił sobie, że oczekiwał wyłącznie radosnych wiadomości -jakby cały światuległ tej wielkiej, choć prostej radości człowiek-, którego życiem rządził szczeniak cocker-spaniela.Na stronach Mail Tribune znajdowały się wiadomości z krajni ze świata.WypadekIana Colliera został odnotowany w obu działach pod tytułem Ian Collier prawdopodobnieprzeżyje".Sam kliknął w linki prowadzące do artykułów z poprzedniego dnia.Wcześniejszeprognozy nie były tak optymistyczne.Tragedia w Crystal Mountain.Zrozpaczony nastolatek boi się, że zabił idola.Pogotowie na stoku.Stan krytyczny.Czy Ian Collier przeżyje?Rzadka grupa krwi nie powinna wpłynąć na rezultat terapii, mówią lekarze.Alezachęcają honorowych dawców.Gdyby nie Holly, Sam Collier wszedłby do sieci poprzedniego wieczoru.Idowiedziałby się, że ojciec, którego nie pamiętał, jest bliski śmierci.Czy pojechałby doSeattle, żeby być przy nim?Sam nie wiedział.Kiedyś zaplanował spotkanie z ojcem.Tuż przed swoimi szesnastymi urodzinami.Chciał się dowiedzieć, gdzie Ian Collier mieszka - zakładając, że żyje.Gdy miał jedenaścielat, matka powtórzyła mu to, co podsłuchał, kiedy miał sześć: jego ojciec, ten niezdolny domiłości potwór, na pewno siedzi już w więzieniu albo umarł.Gdyby nawet ojca nie było już wśród żywych, Sam mógł go odwiedzić na cmentarzu,by wylać swój żal i złość na jego grób.Z internatu szkoły w New Hampshire zadzwonił pod pierwszy z długiej listynumerów, które miał zamiar wykręcić, zanim się podda.Ten, który wydawał się najbardziejobiecujący.W tym czasie kierunkowy 206 obejmował zachodnią część stanu Waszyngton.Aleoperatorka poprosiła go o podanie nazwy miasta, zapytał więc, czy jest jakiś numerzarejestrowany na nazwisko Iana Colliera w Seattle.Były dwa i oba należały do tego samego człowieka.Jeden był numerem prywatnym,drugi - numerem firmy, Rain Mountain Enterprises.94Rain Mountain.Ta zupełnie obca nazwa obudziła w nim emocje tak silne, że odłożyłsłuchawkę.Odczuwał już wcześniej tę słodko-gorzką tęsknotę - w okresie BożegoNarodzenia i kiedy widział psa - ale nigdy nie była aż tak dojmująca.Nigdy dotąd jego sercenie biło tak szybko, nigdy dotąd nie brakowało mu tchu w piersiach.Nazwa Rain Mountain nic Samowi nie mówiła.Nie budziła żadnych wspomnień.Alebył pewny, jak niczego innego w swoim szesnastoletnim życiu, że Ian Collier z RainMountain był Ianem Collierem, którego postanowił odszukać.I wyładować na nim swój gniew.Jeszcze raz zadzwonił do informacji i zapisał oba numery.Najpierw wykręcił ten dofirmy.Sekretarce, która odebrała, powiedział, że chciałby się dowiedzieć czegoś więcej oRain Mountain Enterprises.Niewykluczone, że firma wkrótce wejdzie na giełdę, poinformowała go kobieta.Jeślipoda jej swoje nazwisko i adres, wyśle mu broszury.Nazwisko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]