[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze raz załadował i nacisnął spust.Trzeci spadałukośnie w stronę rzeki, bijąc bezradnie skrzydłami.Reszta zaniechała lotu nurkującego.Zatoczyły ciasne koło i wzbiły się w niebo, młócąc zawzięcieogromnymi niczym śmigi wiatraka skrzydłami.Na wzgórze padł cień i gdzieś z wysoka opadła potężna kolumna, wbijając się w zbocze.Ziemiazadrżała, a woda ukryta wśród traw trysnęła wysoko w powietrze.Wycie zagłuszało wszystko.Wielki balon zbliżał się, kołysząc na swoich nogach.Enoch zobaczył pysk, jeśli coś tak groteskowego i tak obrzydliwego można było nazwać pyskiem.Potwór miał dziób, a pod nim otwór gębowy z przyssawką i z tuzin organów przypominających ślepia.Nogi wyglądały jak odwrócone V; ich krótsze odcinki schodziły się i w tym miejscu zawieszony byłwielki balon korpus stworzenia z pyskiem pod spodem, dzięki czemu istota widziała całą strefęłowów, rozciągającą się poniżej.Nagle potwór zgiął nogi, by schwytać zdobycz.Enoch nie był świadom tego, że podniósł karabin, że ładował go i strzelał.Zdawało mu się, iż stoiobok i przygląda się strzelającej postaci, która nie była nim samym.Wielkie strzępy mięsa odrywały się od czarnej powłoki balonu.Z dziur wypłynęła ciecz, którazamieniła się w mgłę i zaczęła opadać deszczem czarnych kropel.Karabin wydał suchy, metaliczny trzask zabrakło w nim naboi, lecz kolejny strzał nie był jużkonieczny.Wielkie nogi zginały się w drgawkach, a skurczonym cielskiem wstrząsały konwulsjew chmurze wydobywającej się ze stworzenia.Wycie ucichło i Enoch słyszał szum kropel spadającychz chmury na niewysoką trawę wzgórza.Smród przyprawiał o mdłości, a spadające krople były lepkie i oleiste.W górze wielka szczudłowatakonstrukcja waliła się i miała zaraz runąć na ziemię.Potem świat zgasł i już go nie było.Enoch stał w owalnej sali, w słabym świetle żarówek.W powietrzu unosił się silny zapach prochu.Wokół jego stóp połyskiwały łuski wyrzucone przez karabin.Znów znajdował się w podziemiu.Strzelanie do celu było zakończone.29.Enoch opuścił broń i powoli, ostrożnie zaczerpnął tchu.Zawsze tak było.Jak gdyby musiałrozluzniać się stopniowo, powracając do świata z nierzeczywistości.Zdawał sobie sprawę, że to wszystko działo się na niby naciskał przełącznik i uruchomiał coś,co za chwilę miało się wydarzyć; gdy dobiegało końca, powracała świadomość, iż to było tylkozłudzenie.Przypomniał sobie, jak w trakcie budowy stacji spytano go o ulubioną rozrywkę, o to, czy niezbudować dla niego jakiegoś urządzenie służącego rekreacji.Odpowiedział, że chciałby mieć strzelnicęi nie oczekiwał niczego innego poza galerią metalowych kaczek albo kołem, na którym obracałyby sięgliniane fajki.Oczywiście to było zbyt proste dla zwariowanych konstruktorów i wesołej brygady budowniczychstacji.Najpierw nie wiedzieli, o co mu chodzi.Musiał więc wyjaśniać, co to jest karabin, jak działa i doczego służy.Opowiedział im o polowaniu na wiewiórki w słoneczny jesienny poranek i płoszeniu zajęcyz kęp z nastaniem pierwszych śniegów, wyprawach na szopy w jesienną noc i zasadzaniu się na jeleniawzdłuż ścieżki do wodopoju.Postąpił jednak nieuczciwie nie wyjawił, do czego używał broni w ciąguczterech długich lat.Tak przyjemnie mu się z nimi gawędziło, że zdradził im swoje młodzieńczemarzenie: pragnął kiedyś pojechać na polowanie do Afryki i nawet gdy o tym opowiadał, w pełnizdawał sobie sprawę z nierealności swych marzeń.Od tamtej pory polował na stworzenia takegzotyczne, że przy nich cała Afryka wydawała się niczym.W dodatku stworzenia polowały na niego.Nie miał pojęcia, co stanowiło pierwowzór dla tych stworów.Być może zaistniały jedyniew wyobrazni obcych instalujących taśmy ze scenami polowania.Nie zdarzyło się jeszcze a tysiącerazy bywał na strzelnicy ani powtórzenie scenerii, ani powielenie którejś z szalejących bestii.Chociażto musiało się gdzieś kończyć i wtedy całość powtarzana była jeszcze raz od początku. Zresztą co za różnica pomyślał Enoch. Jeżeli nawet taśmy pobiegną od początku, istnieje małaszansa, że przypomnę sobie jakiekolwiek znaczące szczegóły przygód, które przeżyłem wiele lat temu.Nie znał zasad ani technik zastosowanych przy budowie tej fantastycznej strzelnicy.Jak w wieluinnych sprawach zaakceptował fakt bez prób zrozumienia go.A jednak może kiedyś odkryjewskazówkę, która z czasem zmieni ślepą akceptację w pełne rozumienie nie tylko mechanizmustrzelnicy, lecz wielu innych rzeczy.Często zastanawiał się, co obcy myślą o jego fascynacji strzelaniem i o pierwotnej sile, która każeczłowiekowi zabijać nie dla przyjemności, lecz z potrzeby odsunięcia niebezpieczeństwa (siłęzwalczać większą siłą, a chytrość brać podstępem).Usiłował odgadnąć, czy przez swoje strzeleckiezamiłowania nie wpłynął na ocenę ludzkiego charakteru przez kosmicznych przyjaciół.Czy obcypotrafili rozróżnić zabijanie innych form życia od zabijania przedstawicieli własnego gatunku? Czyistotnie występuje logicznie uzasadniona różnica między polowaniem dla sportu a strzelaniemna wojnie? Istotom z gwiazd podobne rozróżnienie nastręczyłoby pewnych trudności, gdyż w wieluprzypadkach ścigane zwierzę swym wyglądem i cechami bardziej przypominało polującego człowiekaniż wielu nie-Ziemian
[ Pobierz całość w formacie PDF ]