[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spełniają je nadal, chociażteraz nie są to już nawet obowiązki.Zrobili, co do nich należało.Ale również na stare latasprawia im to przyjemność.Tamara na myśl o tym uśmiecha się z zamkniętymi oczami, auśmiecha się też Kawarycz, chyba śni mu się coś miłego.Od kiedy pojawił się w Charyniu po raz pierwszy, Fiedia z powodu swojej pracyprzyjeżdżał i wyjeżdżał. To jest mój kolejowy marynarz mawiała czule Elwira co więcejczasu spędza na okrętach magistrali niż w domu.Fiedia powiedziałby, że Charyń jest jegodomem, niech sobie będzie, jak chce, i jego żona jest jego żoną, a takie rzeczy kocha się, ibasta.Zły był tylko, że jedynie wyrywkowo widywał Sieriożę, jak rośnie.Film, który mógłsobie puścić pod powiekami, składał się z luznych fragmentów.Nie wiedział, jak było wmiędzyczasie.Między tym, gdy Sierioża raczkował, a tym, kiedy raptem już biegał, międzytym, gdy w ogóle nic nie mówił, a tym, kiedy raptem mówił całymi zdaniami, między tym,gdy trzeba go było karmić, a tym, kiedy raptem wzorowo sam jadł swą dziecinną łyżeczką.Tego Fiedia nie widział i nigdy nie zobaczy.Ale w końcu są też gorsze rzeczy, a bycieżywicielem rodziny całkiem się mu podobało.Nie to, że Elwira jest od niego zależna, bo tyletego nosi do Czewapiki starej Jowace, ale ponieważ może jej kupować rzeczy, których samapotrzebuje, a teść i teściowa go dzięki temu szanują.Wojna między nimi nie zostaławypowiedziana i niech tak pozostanie.Sierioża dziadka i babcię podziwiał, a Fiedia byłbyzłym ojcem, gdyby mu tego zakazywał.Nie mógł tylko zaprzeczyć, że matka Tamary i Oburabyli cierniem, który kłuł go za każdym razem, kiedy widział tych dwoje.Tamarę i Kawaryczauważał za łajdaków.Jedno gorsze od drugiego.Sieriożę Tamara rozpieszczała, ząbki miał jużzupełnie czarne od tych głupich czekolad od Myszkinej.Dobrze, że Kawarycz był bardziejsurowy, przynajmniej tyle.Kiedy pójdą na swoje, będzie spokój myśli Fiedia.Tamara i Kawarycz przeprowadzą się do nich dopiero wtedy, gdy z własnym domem niebędą już sobie radzić.Do tego czasu upłynie jeszcze parę lat życia tą wizją pocieszał sięFiedia, kiedy Kawaryczowie najbardziej go drażnili.Kiedy Tamara wychodziła z domu zszaflikiem jedzenia, a on wiedział, że idzie do Obury, kiedy mogło się palić i walić, a staregoKawarycza żadna siła nie oderwałaby od telewizora, bo właśnie leciały wiadomości.Wolnych domów, w których dało się mieszkać, było w Charyniu pod dostatkiem jeszczeod czasu powstania.Były to najbardziej zdewastowane rudery z rzezbionymi okiennicami,kolumienkami przy wejściu i popękanymi ślimacznicami po bokach obok drzwi.Poniebieskiej farbie dawno nie było śladu.Właściwie granatowej, jak paski na koszulkachrosyjskich marynarzy, tej, którą za Uralem maluje się, co popadnie.Z nędznych chałup,domów kalek w czarnej oraz brązowej barwie drewna ta granatowa dawno już zniknęła.Wsiąkła w ziemię.Gdyby Fiedia wspomniał Elwirze o tym mieszkaniu w Petersburgu, niezastanawiałaby się ani minuty.Jej decyzja znalazłaby wyraz w okrzykach radości.Wyborumiedzy domem w tej osadzie z zapadniętymi dachami a mieszkaniem nad KanałemGribojedowa, parę metrów od Teatru Maryjskiego, dokonałaby w pół sekundy.Więc czemu Fiedia milczał? Ta dziewczyna, która w ostatnich latach przed śmiercią starejNastazji przychodziła do niej co tydzień sprzątać, już od dość dawna dziwi się, dlaczegomieszkanie Abramowiczów stoi puste.Gdyby tak ona była na ich miejscu& Tylko że nie jest.Być może Fiedia się boi, że Elwira stałaby się barynią.Ze chciałaby chodzić w futrach, alatem w wielkim kapeluszu, bo jest nową Rosjanką , co szybko doszedłszy do majątku,pragnie, by wszyscy wokół to wiedzieli.Ożenił się przecież z dziewczyną ze wsi.Czy Elwiraw ogóle znalazłaby w Petersburgu jakąś pracę? Za to Sierioża otrzymałby przyzwoitewykształcenie&Fiedi przyszło do głowy, żeby dać ogłoszenie do prasy, mieszkanie po Nastazji wynająć, aw Charyniu udawać, że podnieśli mu pensję.Mieszkanie pozostałoby do dyspozycji Sierioży,na wypadek gdyby zechciał pójść na studia albo znalazł sobie kobietę z wyższej sfery ipotrzebował czymś jej zaimponować.Niektóre domy z tej podcharyńskiej osady, koło których Fiedia i Elwira przechodzili,charyniacy opuścili, gdyż woleli mieszkać jak najdalej od buraczarzy.Charyń i Czewapikarywalizowały ze sobą, a zarazem dbały o to, by dzieląca je granica była dobrze widoczna.Inne podupadły jeszcze podczas powstania Beryli.Elwira nie wiedziała, co Fiedia ma namyśli.O tym powstaniu nigdy nie słyszała.Wracali we dwoje od babki z Czewapiki.Fiedia uparł się, że wpadnie do niej na drugidzień po powrocie z podróży.Wybrali się tam razem z Sieriożą.Elwira odprasowała mukołnierz koszuli, Fiedia wyglansował sobie buty.Elwira szła jak zawsze.Kiedy Fiedi niebyło, chodziła do Czewapiki co najmniej trzy razy na tydzień, nie było w tym nic specjalnego.Jowaka i tak zazwyczaj nie poznawała ani jej, ani wnuka.Pszeła przyjmowała prezenty,Elwira głaskała po kolanie i wracała do domu.Rozum idiotki odszedł na czubkach palcówhen do tajgi, rodzina nie odrodziła się, na to było zbyt pózno.Idiotka nie wiedziała, kim jest Fiedia, i nie interesowało jej to w najmniejszym stopniu.Pobył tylko chwilę z Elwirą w chałupie, posadzili staruszce na kolanach Sieriożę, który zarazzaczął marudzić, że chce do domu.Josifowiczowa kręciła młynka pomarszczonymi palcami,uśmiechała się i chmurzyła, zależnie od swoich myśli.Od tego, co widziała oczyma duszy, odwspomnień, od tego, jak dobrze Pszeła dała się jej najeść
[ Pobierz całość w formacie PDF ]