[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już sobie wyobrażam, jaka droga przez mÄ™kÄ™ by mnie czekaÅ‚a,gdyby mi siÄ™ zamarzyÅ‚o zostać lekarzem!105SRMówiÅ‚a to z tak uroczym ożywieniem, że Alan z trudem opanowaÅ‚ pokusÄ™pocaÅ‚owania jej tu i teraz, nie zważajÄ…c na obecność Johna.Gdyby dopuÅ›ciÅ‚ siÄ™takiego czynu, zostaÅ‚by wyrzucony z domu Langleyów z takim samym hukiem, zjakim angielskie sÄ…dy usunęły go swego czasu z kraju.- To prawda, ale niech pani pomyÅ›li, jak dobrze poradziÅ‚a sobie przy Nellie,bez żadnego przeszkolenia.- Och, wystarczyÅ‚o zdać siÄ™ na zdrowy rozsÄ…dek, doktorze Kerr, a zresztÄ…niech pan nie zapomina, że jako mÅ‚oda dziewczyna czÄ™sto bywaÅ‚am w stajniach iwidziaÅ‚am, jak rodzÄ… siÄ™ zrebiÄ™ta.- Jako mÅ‚oda dziewczyna, panno Langley? - wyrwaÅ‚o siÄ™ Alanowi.- Przecieżpani nadal jest mÅ‚odÄ… dziewczynÄ….W jego oczach malowaÅ‚o siÄ™ uwielbienie.Po raz pierwszy zdradzaÅ‚ siÄ™ takotwarcie z uczuciem, jakie do niej żywi, i zakÅ‚opotana Sarah odwróciÅ‚a wzrok - ona,Sarah Langley, zakÅ‚opotana! W kraju, póki Charles nie podkopaÅ‚ jej pewnoÅ›cisiebie, nigdy nie stroniÅ‚a od niewinnych flirtów, ale miaÅ‚a opory przed nawiÄ…zaniemflirtu z doktorem Alanem Kerrem.OdstrÄ™czaÅ‚a jÄ… od tego nie tyle obecność Johna, choć i to miaÅ‚o znaczenie, cofakt, że jej uczucia do Alana byÅ‚y zbyt poważne, by pasowaÅ‚y do nich frywolne kon-wersacje, które tak jÄ… bawiÅ‚y w Anglii.Ich spojrzenia spotkaÅ‚y siÄ™ nad peÅ‚nÄ… filiżankÄ…, którÄ… mu podawaÅ‚a, i dÅ‚oÅ„ jejzadrżaÅ‚a.ZmieniÅ‚a szybko temat, pytajÄ…c Alana, czy bÄ™dzie na bankiecie, skoro niepotÄ™pia tej imprezy, a on odpowiedziaÅ‚, że owszem.NabieraÅ‚ coraz wiÄ™kszejpewnoÅ›ci, że nie jest mu obojÄ™tna, ale nie mógÅ‚ przecież wyznać jej miÅ‚oÅ›ci.Ta rozmowa przypomniaÅ‚a mu znowu, że jest tylko zesÅ‚anym przestÄ™pcÄ…, ipomimo wspaniaÅ‚omyÅ›lnej oferty Johna, powrót na pozycjÄ™ spoÅ‚ecznÄ…, którÄ… kiedyÅ›zajmowaÅ‚, jest niemożliwy.Alan nie dostrzegaÅ‚ pÅ‚omiennych spojrzeÅ„, które rzucaÅ‚amu Sarah, ale John byÅ‚ bardziej spostrzegawczy.OdkÅ‚adajÄ…c teczkÄ™ - znalazÅ‚106SRwreszcie akwarelÄ™ z wombatem - zastanawiaÅ‚ siÄ™ po raz pierwszy, czy nie popeÅ‚niÅ‚aby gÅ‚upstwa, zabierajÄ…c siostrÄ™ ze sobÄ… do Nowej PoÅ‚udniowej Walii.Kerr, pomimo swojej smutnej historii, byÅ‚ porzÄ…dnym czÅ‚owiekiem, ale czynadawaÅ‚ siÄ™ na szwagra.Nie, to wykluczone!ROZDZIAA ÓSMYNa bankiet u gubernatora Sarah przybyÅ‚a w turkusowej sukni z zarzuconym naramiona szalem.Przy stole posadzono jÄ… obok kapitana Stephena Parkera.ByÅ‚ jed-nym z wielu jej adoratorów.JadalniÄ™ siedziby gubernatora nazywano czÄ™stomajestatycznÄ… i dziewięćdziesiÄ™ciu osobom, które o trzeciej po poÅ‚udniu zasiadÅ‚ytam do posiÅ‚ku zasÅ‚ugujÄ…cego na miano wystawnej uczty tylko w zestawieniu z ichcodziennym jadÅ‚em, można byÅ‚o wybaczyć, iż wyobrażajÄ… sobie, że jedzÄ… w jednej zwielkich europejskich stolic, a nie w poÅ‚udniowej dziczy.Sarah drażniÅ‚o zazwyczaj zadÄ™cie kolonistów, ale tym razem nie przesadzono.Gubernator Macquarie stanÄ…Å‚ na wysokoÅ›ci zadania.PowiedziaÅ‚a to Stephenowi.- Tak, panno Langley - odparÅ‚ Stephen - a byÅ‚oby jeszcze lepiej, gdybyÅ›my niemusieli dzielić stoÅ‚u z tyloma emancypistami.DziwiÄ™ siÄ™ gubernatorowi, naprawdÄ™siÄ™ dziwiÄ™.W kraju byÅ‚ pedantem na punkcie zasad.Nie wiem, co w niego wstÄ…piÅ‚o,kiedy tu przybyÅ‚.Obecność doktora Kerra można jeszcze znieść, ale skazywać nasna towarzystwo takiego Dilhorne'a, to już lekka przesada.- On chyba wychodzi z zaÅ‚ożenia - powiedziaÅ‚a Sarah, ważąc nie po razpierwszy sÅ‚owa - że my prÄ™dzej czy pózniej stÄ…d wyjedziemy, a Dilhorne i jemu po-dobni zostanÄ…, a wiÄ™c przyszÅ‚ość kolonii leży w jakimÅ› sensie w ich rÄ™kach.Kapitan Parker rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™.- PrzyszÅ‚ość kolonii! Rozczula mnie pani, panno Langley! Chyba wszystkiekobiety sÄ… sentymentalne.Jaka przyszÅ‚ość może czekać tÄ™ małą osadÄ™ na koÅ„cuÅ›wiata? Wizje stolicy z dworami i szpitalami, które snuje Macquarie, uważam za107SRmrzonki.SÅ‚yszaÅ‚em, że nosi siÄ™ z zamiarem wybudowania biblioteki.Tutaj, poÅ›ródczarnych i biaÅ‚ych dzikusów!Sarah, powstrzymujÄ…c siÄ™ z trudem od wygÅ‚oszenia zjadliwego komentarza,siÄ™gnęła po kieliszek wina.- Za AngliÄ™ i rychÅ‚y powrót do domu, kapitanie - wzniosÅ‚a toast.- I za piÄ™kno, madame - dorzuciÅ‚ z galanteriÄ… Stephen.Pewnie mu siÄ™ wydaje, pomyÅ›laÅ‚a Sarah, że skoro nie podjęłam dyskusji, topodzielam jego poglÄ…dy.SwojÄ… drogÄ…, zastanawiajÄ…ce.Jeszcze kilka miesiÄ™cy temuwdaÅ‚abym siÄ™ z nim w kłótniÄ™.Co siÄ™ ze mnÄ… dzieje? WyglÄ…da na to, że zaprzykÅ‚adem Lucy przywdziewam barwy ochronne.Podczas posiÅ‚ku wzniesiono aż dziewiÄ™tnaÅ›cie toastów i alkohol zaczynaÅ‚szumieć w gÅ‚owach.Gwar na sali przeszedÅ‚ we wrzawÄ™.Kiedy po obiedzie towa-rzystwo wstaÅ‚o od stoÅ‚u i zaczęło wysypywać siÄ™ do ogrodu, pod niejednym uginaÅ‚ysiÄ™ kolana.Do Sarah podszedÅ‚ Alan Kerr.- Ciekawym, co pani sÄ…dzi o obchodach Å›wiÄ™ta kolonii, panno Langley? -spytaÅ‚ z powagÄ….SpojrzaÅ‚a na niego bÅ‚yszczÄ…cymi radoÅ›ciÄ… oczami.Nie przesadziÅ‚a, ale wypiÅ‚awystarczajÄ…co dużo wina, by Å›wiat wydaÅ‚ jej siÄ™ piÄ™kny, a towarzystwo wyborne,mężczyzni jeden w drugiego dowcipni, wszystkie kobiety urodziwe.- Och, bawiÄ™ siÄ™ wspaniale - odparÅ‚a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]