[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To nieprawda.Tocholerne kłamstwo.Szybko zorientował się o moim prawdziwym zajęciu.A jest to paserka,sprzedaż kradzionych rzeczy.Alan kazał mi z tym skończyć.Uwierz mi, naprawdę chciałem.Tomiało być ostatnie zlecenie.Nazywaj to jak chcesz, ale błagam, teraz mi pomóż. No dobrze, ale nadal nie wiem, co mam robić odparł chłopak. Otóż zaraz po doręczeniu mi towaru& zostałem cholernie wystawiony.Byłemśledzony.To dlatego znali moją kryjówkę.Okradli mnie, spuszczając mi manto.Za dwie godzinyjestem umówiony ze zleceniodawcą i jeżeli nie dostarczę towaru, on& on& on mnie zabije. Wiesz gdzie oni są? zapytał David bez zbędnego drążenia tematu. Tak, te sukinsyny nie zauważyły za domem mojego auta, więc zrewanżowałem się im irównież ich śledziłem dodał z lekkim uśmiechem. No dobra, to jedziemy.David ruszył za Jamesem, ale gdy był już przy samochodzie Jamesa, złapali ich Brian iSara.Byli natrętni. Nie wiem, o co chodzi, ale to z pewnością jest coś ważnego.My też chcemy pomóc oznajmiła Sara. Saro, Brianie.Posłuchajcie mnie, to bardzo niebezpieczne.Nie możecie się w tomieszać. Niebezpieczne? A David może? Brian ściągnął brwi w grymasie zdziwienia. Daj spokój, James.Nie ma czasu.Przydadzą się.Ufam im.Musisz im o wszystkimpowiedzieć, bo inaczej ja też nie pojadę i radz sobie sam zaszantażował mężczyznę David.Tymi słowami David ponownie w niezwykły sposób zaimponował Sarze.Poczuła, żerozumieją się bez żadnych przeszkód& że jest on& niesamowity. Cholerny dzieciak! No dobra, wskakujcie zaprosił ich James.Samochód ruszył w nieznanym kierunku, a wujek James po drodze wyjaśnił wszystkoSarze i Brianowi.Zaskoczyli go, gdyż w ogóle nie byli zdziwieni, a nawet po części wyraziliskruchę.Wszyscy obiecali zachować tajemnicę.David przeczuwał, iż nie obejdzie się bez użyciaprzemocy.Chciał jednak w jakikolwiek możliwy sposób tego uniknąć.Samochód zatrzymał sięnieopodal budynku.Było to odludzie.Przedstawiony przez Jamesa plan kradzieży drogocennegoposążku nie spodobał się Davidowi. Jeżeli cię zobaczą, to nie dadzą ci spokoju.Muszą być przekonani, że to ktoś inny.Zrobimy tak: Saro. Tak? Zabezpieczysz nam transport powrotny z łupem.Jak tylko zaczniemy uciekać,podjedziesz i zabierzesz nas.James, zajmiesz się ich pojazdem.Uszkodz go jakoś.W żadnymwypadku nie mogą za nami pojechać.Mnie i Brianowi zostawcie resztę.James nie miał specjalnie wyboru.Zgodził się na ten plan działania.Musiał zaufaćmłodemu. Jesteś pewien tego, co chcesz zrobić? spytał tylko. Jasne.Zaufajcie mi zapewnił chłopak.I razem z Brianem ruszyli w kierunku małej chatki. Naprawdę jesteś pewien? Brian powtórzył pytanie zadane przed chwilą przezswego wujka. A skąd.Nawet nie mam planu.Będziemy improwizować. Cholera, a miałeś mnie uspokoić.Brian znalazł jakąś belkę niedaleko budynku.Stanął zaraz za drzwiami, przygotowanyuderzyć nią w każdym momencie.David natomiast przykucnął przed drzwiami, krzycząc z całejsiły.Nie musiał się przejmować o ewentualną interwencją innych ludzi.To było pustkowie.Byłatu tylko ta jedna chatka. Ratunku! Pomocy! Niech mi ktoś pomoże! Moja noga! krzyczał w niebogłosy.Po paru minutach tego hałasu drzwi się uchyliły, a postać zaczaiła się zaraz za nimi. Czego chcesz, szczeniaku? warknął mięśniak z tatuażem na szyi. Jezuu& błagam pana.Niech mi pan pomoże.Złamałem nogę i& ten ból.To on& on.David zaczął wymachiwać w kierunku pustych pól, których po ciemku nie było widać.Miał szczęście.Mężczyzna wyszedł, nie przypuszczając, że jest to pułapka.Brian tylko na toczekał.W tym samym momencie belką uderzył mięśniaka w głowę, powalając go.Mężczyznatarzał się po ziemi z bólu. Teraz! krzyknął David i wbiegł do pokoju.W tym samym momencie od razu otrzymał potężny cios w twarz.Wpadł prosto na stół,który złamał się pod jego ciężarem.Posążek znajdujący się wcześniej na nim, wyleciał wpowietrze i wpadł teraz prosto w ręce Davida, który z kolei oberwał ponownie, gdy tylko siępodniósł.Tym razem w brzuch.David upadł po raz kolejny.Mężczyzna stał teraz nad nim,rechocząc.Zamachnął się ponownie, ale wtedy Brian zaatakował go od tyłu, belką uderzając gow plecy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]