[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Larry uciekł!Na jego pociemniałej twarzy malowała się desperacja.Moniquewiedziała, co czuł.Dotarli tak blisko, tylko po to, \eby teraz patrzeć,jak szczęśliwe zakończenie wymyka się z rąk.Ben podszedł do niej, objął ją i przytulił mocno.Wdychała jegouspokajający męski zapach i marzyła o ucieczce od reszty świata.Zmusiła się jednak, by spojrzeć na Kevina i zaczęła słuchać tego, comówił.- Ktoś go napadł, Sally! Znokautowali go i związali, i w ogóle!Ale znalazłem go i rozwiązałem.Recepcja była zamknięta, więcpomyślałem, \e jesteś z tyłu.Obszedłem dookoła i jak spojrzałemprzez okno, to zobaczyłem Larry'ego.Więc.no, musiałem zbićszybę, \eby dostać się do środka.Ale potem wszedłem i rozwiązałemgo.Co ci się stało w rękę? - dodał, patrząc z zaciekawieniem natemblak.- Mały wypadek.- Kevin, dokąd poszedł Larry? - zapytał Ben.- Nie wiem.Pojechał samochodem za tymi, co go napadli.Powiedział, \e powinniśmy wezwać gliny, ale on wie, kto to zrobił, izajmie się tym sam.Nie wiem, co dokładnie miał na myśli, ale nastole le\ał pistolet i on wziął go ze sobą, wychodząc.- Mój rewolwer - powiedziała Sally.- Chyba poło\yłam go nastole.- Hej - powiedział Kevin, patrząc na Bena z zaciekawieniem.-Wyglądasz zupełnie jak Larry, wiesz? Tylko ta broda.- Jest kuzynem Larry'ego - powiedziała Monique. - Có\, Kevin.- powiedziała Sally.- Chyba poło\ę się trochę,zrobiło się straszne zamieszanie.Wracaj do domu, dziś nie będziemypracować.- Ale ja będę zupełnie cichutko, ja.- Zapłacę ci tak, jakbyś pracował - przerwała mu Sally.- Tylkoidz ju\.- No.Dobrze, skoro tak mówisz.- Z wyrazem zdziwienia natwarzy Kevin wyszedł z recepcji.- Mój Bo\e - powiedziała Sally, kiedy zamknęły się za nimdrzwi.- Jak myślicie, co zrobi teraz Larry?Ben potrząsnął głową.- Nie wiem nawet, co ja teraz zrobię.- Na razie wejdzmy do mieszkania.Jest kilka spraw, o którychpowinniśmy porozmawiać.Monique i Ben poszli za nią do salonu.Obydwoje czuli rosnącyniepokój.Czy Larry wróci do domu, jeśli ich nie znajdzie?Sama myśl o tym powodowała, \e \ołądek Monique zamieniał sięw cię\ką ołowianą kulę.Ben chyba czuł to samo, bo otworzyłwalizkę, podał jej pistolet i przypiął własny do paska.Potem dał Sallyten, który zabrał Larry'emu.Usiadła na krześle i ruchem ręki wskazała im kanapę.- Proszę, usiądzcie.Muszę wam coś powiedzieć.- Ben - zaczęła, kiedy ju\ usiedli.- Przepraszam, skłamałam,mówiąc, \e nie mam innych dzieci.Ale kiedy mój wuj zadzwonił ipowiedział, \e Anne jest w jego biurze.- Naprawdę nazywam się Monique - przerwała jej, czując, \emusi być z nią szczera.- Monique LaRoquette, i byłam jednym zeświadków morderstwa DeCarlo.Zeznawałam przeciwko Benowi, aleteraz wiem, \e to nie on zabił państwa DeCarlo.- Rozumiem - Sally powoli potrząsnęła głową.- Zwiat to bardzodziwne miejsce.Ale wracając do telefonu wuja Harolda - zaskoczyłmnie tak bardzo, \e nie zdołałam wymyślić nic do chwili, kiedyAnne.Monique tu dotarła.Zledziłam twoje procesy, Ben, więcwiem, na czym opierałeś swoją obronę.Morderstwo miał popełnićktoś inny, ktoś, kto wyglądał jak ty.Zdałam sobie sprawę, co groziLarry'emu, jeśli dowiesz się o jego istnieniu.Udawanie, \e Larry nieistnieje, wydawało mi się najlepszym wyjściem.Tak długowymykałeś się policji, więc pomyślałam, \e uciekłeś im ju\ na dobre.Wtedy \aden z moich synów nie znalazłby się w więzieniu.- Chcesz powiedzieć - Ben wycedził powoli - \e Larry powinientrafić do więzienia?- Nie wiem.Ale rzeczywiście nie było go w Las Vegas, kiedypopełniono te morderstwa.Ben zacisnął mocniej dłoń, w której trzymał ciepłą rękę Monique.- Pojechał na narty do Lake Tahoe.Tak mi powiedział.Jakmogłam sprawdzić, czy to prawda? Próbowałam, ale w Tahoe jest tylemiejsc, gdzie mo\na się zatrzymać, poza tym pokój mógł byćwynajęty na inne nazwisko.Có\, w ka\dym razie, nie miałamstuprocentowej pewności.Jest jednak coś, co mo\e być kluczem dosprawy.Albo nie.- Co takiego? - zapytał coraz bardziej podekscytowany Ben.Pochylił się do przodu i Monique czuła wręcz emanujące z niegonapięcie.- Tu\ przed tym zabójstwem zadzwonił pewien mę\czyzna.Larry nie wrócił jeszcze z pracy, więc ten człowiek poprosił mnie,\eby Larry do niego oddzwonił.Nie zostawił jednak numeru.Powiedział, \e Larry go zna.I właśnie po rozmowie z nim Larrypoinformował mnie, \e chce wziąć kilka dni wolnego i pojechać doTahoe.Sądziłam, \e jedzie z tym właśnie człowiekiem, wydawało misię tylko dziwne, \e nie słyszałam wcześniej jego nazwiska.Ale Larryrzadko opowiada mi o swoim \yciu towarzyskim, więc niezastanawiałam się nad tym zbyt długo.Do czasu, kiedy rok pózniejusłyszałam, jaka jest twoja linia obrony, Ben.Zajrzałam wtedy doswojego pamiętnika, \eby sprawdzić, kiedy dokładnie Larry wyjechałna kilka dni.- I było to w czasie, kiedy popełniono morderstwa? - zapytałaMonique.Sally skinęła głową.- A ten człowiek, który dzwonił - powiedział Ben, tak cicho, \eledwo go było słychać.- Czy pamiętasz, jak on się nazywał?Monique zamknęła oczy i modliła się gorąco, by Sally znałaodpowiedz na to pytanie.- Tak, zapisałam je w pamiętniku.Nazywał się Danny Dupray.ROZDZIAA DWUNASTYPoniedziałek, 10 lutegoCzłowiek, który pracował na popołudniową zmianę w Shilo",zaczął o piątej.Mimo protestów Sally, Ben i Monique zapakowali jądo taksówki i zawiezli do siostry.Sally była pewna, \e Larry nie skrzywdzi jej, kiedy wróci dodomu, ale Ben nie zamierzał ryzykować.Nie zostawili recepcjoniściewiadomości, dokąd się wybiera, a Ben wziął numer telefonu siostrySally, \eby zadzwonić pózniej i sprawdzić, czy wszystko jest wporządku.Kiedy Monique odprowadzała Sally do drzwi, niosąc jejzapakowaną w pośpiechu walizkę, Ben czekał w taksówce,zastanawiając się, jakich ma jeszcze krewnych, o których nic do tejpory nie wiedział.Przy odrobinie szczęścia spotka ich pewnego dnia.Ale tylkowtedy, gdy uda mu się wydobyć od Danny'ego Dupraya nazwisko,którego tak bardzo potrzebował, i jeśli nie zginie przy tej okazji.Nie miał wyboru - musiał się z nim skontaktować, nie bacząc naniebezpieczeństwo.Bo je\eli Dupray był kontaktem Larry'ego wNowym Orleanie, musiał wiedzieć, kto zaplanował morderstwo.Ben spojrzał na dom.Frontowe drzwi otworzyły się i stanęła wnich kobieta bardzo podobna do Sally.Widział, jak wykrzykuje coś, wskazując ręką na ramię Sally.Potem Sally powiedziała jej coś na temat Monique.Kiedy odwróciłasię, \eby pomachać mu na do widzenia, Ben znów poczuł, jak cośściska go za gardło.Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, powrócił myślą do Monique- jak ma ją przekonać, \eby tym razem nie brała udziału w rozmowie zDuprayem?Ten nowy ślad pojawił się, kiedy obydwoje stracili ju\ nadzieję,stanowił szansę na wspólne \ycie z Monique.Nie ma mowy, niepozwoli jej ryzykować - zwłaszcza gdy chodziło o Danny'egoDupraya.Ale była tak cholernie uparta.Właśnie wracała do taksówki.Pomyślał, \e to nie tylko upór, alew takim samym stopniu chęć pomocy.I kochał ją za to - tak jak zamilion innych rzeczy. - Lotnisko - powiedział taksówkarzowi, kiedy tylko usiadła obokniego.- Spieszymy się, więc płacę podwójnie i w razie czego zwrócęza mandat- Ju\ się robi - powiedział mę\czyzna i ruszył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]