[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W hotelu zaczęła rozbrzmiewać muzyka - na początek żywy refren polki.Po drugiej stronie drogi w nowej salibalowej hotelu co wieczór zbierali się goście na radosnej i beztroskiej zabawie.Mówiło się, że niemiecki skrzypek,choć grał tam dla pieniędzy, nie miał sobie równych w interpretacji straussowskich walców, był na wyspiepowszechnie znaną osobistością, równie popularną jak sam pan Muggah, obecny właściciel hotelu.Na chwilę muzyka ucichła, a potem łagodnie przerwały ciszę dzwięki instrumentu Niemca.Były takie śpiewne inostalgiczne, że Amelia poczuła, jak ze wzruszenia coś ściska ją za gardło.Mimo woli odżyły w niej wspomnieniaostatniego tańca z Julianem na balu u Morneyów, niezwykłej lekkości, z jaką się poruszał, zadziwiającegowyczucia rytmu, wyrazu dumy w jego oczach.Tamtej nocy Julian został śmiertelnie zraniony i wrzucony jak śmiećdo rzeki.Czy wówczas żył jeszcze, a potem zginął przez utonięcie? Czy też był już martwy, z bladą twarzą120poznaczoną strużkami krwi?Wstała z krzesła, uniosła do góry spódnicę, przecięła galerię, zbiegła na dół po schodach.Robert wykrzyknął zanią jej imię, ale nie odpowiedziała ani nie zatrzymała się.Weszła na piasek, nie zwracając uwagi na to, że jegodrobiny wpadały jej do butów i przywierały do ubrania.Nieświadomie szła w kierunku wody, choć wcale nie miałatakiego zamiaru, gdy opuszczała dom.Piasek skrzypiał pod stopami Roberta, gdy długimi krokami zbliżał się do niej.Najmniejszym nawet gestem niepróbował jej zatrzymać, tyle tylko, że dostosował swój krok do jej kroku i szedł obok.Amelia zerknęła na niego,zwolniła i w końcu się zatrzymała.Był dla niej ciemną sylwetką, lecz mimo wszystko czuła emanujące od niegociepło i z wysiłkiem zapanowała nad sobą.Serce zaczęło jej bić mocniej, kołatać się w piersi.Zęby zaczęłybyszczękać, gdyby ich mocno nie zacisnęła.Chciała poprosić go, aby odszedł, ale nie mogła się nawet poruszyć.Zhotelu nadal dobiegały dzwięki muzyki.- Pozwolisz? - zapytał Robert cicho i łagodnie.Objął ją w pasie, przyciągnął do siebie, a potem zaczął poruszać się falującymi krokami walca, któryrozbrzmiewał pośród nocy.Odetchnęła głęboko, ulegając rytmowi melodii, do której, czuła to, nastroiło się jejciało.Wirowali po piasku niby w somnambulicznym transie.Morska bryza kłębiła wokół nich jej spódnicę i halki,wzburzała fale u ich stóp.Oszołamiał ich słony wiatr, odurzał urok nocy.Dryfowali złączeni ze sobą, poruszali siępoza przeszłością i przyszłością, bez pamięci.Dopóki nie zamilkła muzyka.Rozdział XVIIINie puścił jej.Stanął nieruchomo, potem uwolnił dłoń Amelii, by móc objąć ją w talii obiema rękoma.- Amelio, mon coeur - powiedział cichym głosem - odrzuć moje awanse, jeśli potrafisz, bo chyba ja najbardziej cizagrażam.Zamierzał ją pocałować, wiedziała o tym, lecz nie zrobiła najmniejszego gestu, aby go powstrzymać.Tęskniła zajego dotykiem.To nic, że zapomniała o poczuciu przyzwoitości, że nie chciała pamiętać, kim jest Robert i na comógł się poważyć.To wszystko nie miało znaczenia.Nie liczyło się nic poza dojmującym pragnieniem miłości iogromnym bólem w sercu, który jedynie on mógł ukoić.Jego usta były gorące i zdecydowane.Miały smak soli od niesionego wiatrem wodnego pyłu.Rozkoszowała sięich żarem.Uniosła ręce, by zarzucić je kochankowi na ramiona i przywrzeć do niego.Słyszała, jak westchnąłgłęboko.Na delikatnej powierzchni warg czuła muśnięcia jego rozpalonego języka.Rozchyliła zachęcająco usta,roztapiając się w zmysłowych doznaniach, zwielokrotnionych długim okresem rozdzielenia.Przyciągnął ją do siebie, zamykając w objęciach.Uniosła się na palcach, wygięła ciało w łuk, pragnąc być jeszczebliżej, choć spinki jego koszuli boleśnie ją uwierały i z trudem łapała oddech, uwięziona w gorsecie.Przestałazważać na otaczającą rzeczywistość.Nie istniało nic prócz ich dwojga, nocy i morza.Przesunął się nieznacznie i po chwili poczuła jego dłoń skradającą się i zamykającą na jej piersi.Kciukiempodrażnił wierzchołek.Niepokojące dreszcze, które zrodziły się pod wpływem pieszczoty, zaczęły przebiegać całeciało Amelii, by skoncentrować się w zródle kobiecej rozkoszy.Jęknęła, wsuwając palce we włosy Roberta,obejmując jego kark.Pociągnął ją w dół tak, że przyklękła na piasku, następnie sam osunął się przy niej na kolana.Rozpiął jej stanik izsunął go z ramion.Nachylił głowę, by zakosztować smaku jej bladych piersi.Poczuła na skórze łagodny powiewwiatru, dotyk gorących warg, ciepło oddechu.Ofiarowała kochankowi siebie, kierując w przypływie oddania jegousta ku swej stwardniałej brodawce.Westchnęła, kiedy wreszcie zwilżył i zaczął ssać wrażliwą powierzchnię.Bynie upaść, chwyciła go w pasie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]