[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy zawiadomiono policję? Czy mamsię spodziewać kupy bzdur w mediach?- Nic podobnego.Oglądaliśmy wiadomości przez całe popołudnie i wieczór.Nic nie było.- Dzięki Bogu! - westchnął Bobby Bo.- Powiem ci, co zrobimy.Skontaktuj się z Leutmannem, ale jeślinadarzy się okazja, damy jeszcze jedną szansę Carlosowi.Co ty na to?- Leutmann zażąda zaliczki, zanim tu przybędzie - wyjaśnił Shanahan.- Pózniej trudniej to będzieodkręcić.- Przynajmniej zaoszczędzimy dwa i pół patyka - odparł Bobby Bo.- No i mamy podwójnezabezpieczenie.Tak czy inaczej, pozbędziemy się tego natrętnego doktorka.- Okay - powiedział Shanahan.- Zaraz to załatwię.- To dobrze - stwierdził Bobby Bo.- Kiedy następnym razem będziesz ze mną rozmawiał, postaraj się olepsze wieści.- Biorę to na siebie - obiecał Shanahan.- Aha, jeszcze coś - przypomniał sobie Bobby Bo.- Zdobądz jakieś informacje o tym lekarzu.Kiedyprzyjedzie tu Leutmann, chcę, żeby wiedział co i jak bez robienia szumu dokoła.* * *Izba przyjęć w Uniwersyteckim Centrum Medycznym była jak zwykle zatłoczona.Kim i Tracy siedzieli wpoczekalni tuż obok miejsc, na których kiedyś czekali z Becky.Kim trzymał przy ranie duży sterylnyopatrunek.- To dość nieprzyjemne deja vu - stwierdził Kim.- Wydaje się, jakbyśmy tu byli rok temu - powiedziała z nostalgią w głosie Tracy.- Nie mogę uwierzyć, żetyle się wydarzyło w ciągu paru dni.- W pewnym sensie wydaje się, że to długo, ale w innym mgnienie oka - stwierdził Kim.Zacisnął zęby.-Mimo woli zastanawiam się, czy wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby szybciej zbadano Beckypodczas tej pierwszej wizyty i założono hodowlę z próbek.- Zadałam to pytanie doktor Morgan - rzekła Tracy.- W jej przekonaniu niewiele by to zmieniło.- Trudno w to uwierzyć.- Dlaczego nie poprosiłeś któregoś z twoich kolegów, żeby zszył ci ranę? - spytała Tracy.- Z tych samych względów, dla których nie zawiadamiałem policji - wyjaśnił Kim.- Chcę, aby założyli miszwy, i koniec.Nie życzę sobie wielkiego larum.Koledzy zaczęliby zadawać pytania, a ja czułbym sięwinny, kłamiąc.- Tutaj też pewnie spytają cię, jak to się stało - stwierdziła Tracy.- Co im powiesz?- Nie wiem - odparł Kim.- Coś wymyślę.- Jak myślisz, jak długo będziemy musieli tu czekać? - zapytała Tracy.- David Washington twierdzi, że niedługo - odparł Kim.Szefa oddziału pierwszej pomocy medycznej spotkali przypadkowo, tuż po przybyciu do izby przyjęć.David słyszał już o śmierci Becky i złożył im wyrazy głębokiego współczucia.Obiecał opatrzyć Kima takszybko, jak to będzie możliwe, i obojętnie przyjął jego prośbę, aby zarejestrowano go pod fałszywymnazwiskiem.Przez jakiś czas siedzieli w milczeniu, bezmyślnie obserwując paradujący przed nimi orszak chorych irannych.Pierwsza przerwała milczenie Tracy.- Im dłużej myślę o tym, co przeżyliśmy, tym mniej jestem skłonna pozwolić ci zrealizować to, cozaplanowałeś.Pchanie się im w łapy po tym wszystkim, co już się zdarzyło, to czyste szaleństwo.- Co masz na myśli, mówiąc "pozwolić ci"? - spytał zirytowany Kim.Jego głowę zaprzątała nadalniedawna wizyta w izbie przyjęć.- Co w związku z tym zamierzasz: własnym ciałem stanąć mi na drodze?- Kim, proszę - powiedziała Tracy.- Próbuję z tobą rozmawiać.Martwię się, czy po tym, co stało sięBecky, jesteś w stanie podejmować rozsądne decyzje.Wydaje mi się oczywiste, że praca w rzezni to zbytduże ryzyko.- Być może - zgodził się Kim.- Ale nie ma innego wyjścia.To jedyny sposób, żeby zainteresować media,a media są naszą jedyną nadzieją na odmianę tej przykrej sytuacji.- Co spodziewasz się tam znalezć, aby uzasadnić takie ryzyko? - spytała Tracy.- Powiedz, proszę.- Nie dowiem się, póki się tam nie dostanę - wyznał Kim.- Nigdy nie byłem w rzezni, więc nie wiem, czegosię spodziewać.Ale wiem, na jakie pytania będę szukał odpowiedzi.Po pierwsze, jak zachorowała Becky.Marsha Baldwin odkryła coś na temat ostatniej krowy zaszlachtowanej w dniu dziewiątego stycznia.Chcęsię dowiedzieć, o co chodzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]