[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może milicja, znając nazwisko, pod którym zostałaresztowany, powie wam więcej.Miał przy sobie partyjną legitymację, ale nawet niepamiętał, na jakie nazwisko.Legitymacja okazała się fałszywa.Musi mieć dobre kontakty - zauważył Malik,wertując dokumenty z teczki.- Odwiedza go bardzo drogi prawnik moskiewskiej mafii.Arkadij w zadumie pokiwał głową.- Gdy oddzielimy go od reszty, jego ludzie dowiedzą się, że jest podejrzany oudział w jakimś poważnym przestępstwie.- Jak często przychodzi ten prawnik? - zapytał Peter.Malik zajrzał do akt.- Był dwa razy w ciągu dwóch miesięcy.Może wrócić w przyszłym tygodniu.Borys trzepnął pięścią w dłoń.- Mamy bardzo mało czasu.- Lis będzie musiał szybko się z tym uwinąć powiedział Peter.- Zekki już mógł ru-szyć ze swoją operacją fałszerską.Arkadij uśmiechnął się ponuro.- Jeżeli ten Burłak faktycznie może coś wiedzieć, zmiękczę go dla was bardzoszybko.- Odwrócił się do Malika.- Natychmiast oddzielić więznia i osadzić go w DoleKatarzyny.- Arkadij sięgnął po butelkę i nalał trzecią kolejkę.- Mógłbym wsadzić tegoBurłaka z dwoma czy trzema sukami.W jednej chwili zgwałciliby go i torturami wyci-snęli z niego wszystko, co wie.Taki był styl mojego poprzednika.Ja nie mam przeko-nania do fizycznych tortur, o ile nie jest to absolutnie konieczne.- Dół Katarzyny? - zapytał Peter.Arkadij zaśmiał się z oczywistej ciekawości, jaka odmalowała się na twarzach jegogości.- Kiedy Katarzyna Wielka budowała to więzienie w 1786, rozkazała przygotowaćspecjalne lochy.W takim pomieszczeniu więzniowie nie mogli ani stać, ani leżeć,jedynie kulić się na kamiennej posadzce i żyć wśród ekskrementów, jeżeli dostawalijedzenie, albo zdychać z głodu, w kompletnej ciemności i ciszy.Wszyscy po wypusz-czeniu bełkoczą o duchach, które nawiedzają to miejsce, i są gotowi zrobić wszystko,byle uniknąć powtórnego zamknięcia.Peter z zadowoleniem pokiwał głową.- To zdecydowanie bije na głowę środki perswazji, jakimi dysponujemy w Amery-ce.Duchy, co?- Tutaj, w Rosji, jesteśmy pomysłowi - powiedział Borys.- Duchy nie domagają sięzapłaty.35.W ciągu paru godzin po odizolowaniu Czeczeńca od pozostałych więzniów, dziękiwewnętrznemu systemowi telegraficznemu wszyscy w zakładzie karnym dowiedzielisię o tym wydarzeniu.Pierwszy więzień, któremu akurat wypadały odwiedziny praw-nika, zapoczątkował reakcję łańcuchową, w efekcie czego jeszcze przed wieczoremPaweł wiedział, że Burłak jest przedmiotem ogólnego zainteresowania na Butyrkach.Japończyk podjął natychmiastową decyzję przeniesienia fabryki pieniędzy.Następnegoranka razem z Pawłem wyruszył do leżącego dwie godziny drogi na północny wschódod Moskwy Zilisi.Za nimi podążał samochód ochrony.Dimitrij i jego czeczeńscy ochroniarze, z Kałasznikowami na ramionach, poznaliszefa i skłonili głowy.Japończyk i Paweł weszli do środka opuszczonego budynkumiejscowego kołchozu i skręcili w prawo na korytarz.Po obu stronach stały wieszaki zgarsonkami, garniturami, sukniami, kurtkami i spódnicami.Minęli wyludnione biuro iweszli do drukarni.Niegdyś były tu cztery pokoje, ale przez wyburzenie ścian dzia-łowych przemieniono je w fabryczną halę.Zekki Dekka stał przy stole i sprawdzał każdy wyprodukowany banknot.Po spraw-dzeniu banknoty były składane w sejfie, do którego tylko on miał klucze.Fałszerzpodniósł głowę i zdumiał się na widok Japończyka.- Co, u licha, was sprowadza?- Przygotuj się do przeprowadzki, Zekki - warknął Japończyk.- Do przeprowadzki, szefie? Ale dlaczego? Operacja idzie świetnie.- Wszystko w ciągu dwóch dni ma zostać wywiezione z Zilisi.Dzisiaj możecie pra-cować, ale do jutra wieczór ma tu was nie być.- Kłopoty? W czym problem?- Pózniej ci powiem.Ile na razie mamy?- Kiedy wczoraj zamykałem, w sejfie mieliśmy dokładnie osiem milionów dwieścietysięcy dolarów.- Myślałem, że będzie lepiej.- Rozruch zabrał więcej czasu, niż się spodziewałem.Drukujemy stronę czołowącałymi arkuszami, trzydzieści dwie sztuki na raz z matrycy zwiniętej przez Reda Rolfaw Waszyngtonie.Idzie doskonale.Ale rewersy robimy pojedynczo.Były problemy zzieloną farbą, jak zawsze.Teraz wreszcie doszliśmy do nieco ponad dwustu pięćdzie-sięciu tysięcy na dzień.211- Cudownie, Zekki, ale i tak się przenosimy.Zekki wzruszył ramionami.- Do jutra w południe będziemy mieli następne ćwierć miliona.W sąsiednim pokoju czterej mężczyzni wznosili nogi w wełnianych skarpetkach itratowali wysoką do kostek stertę szeleszczących studolarówek.- Misza, widzę, że uczysz ich uczciwości - Japończyk przywitał swojego goryla.- Nawet nie śmią pomyśleć o jakimś kawale - warknął Gruzin.Na drugim końcu drukarni otworzyły się drzwi.Do Japończyka i Zekkiego pod-szedł Amerykanin, Red Rolf.- Zekki, powiedziałeś Japończykowi, że wreszcie drukujemy w pełnym tempie?Zekki wymownie wzruszył ramionami.- Szef każe się przenosić.- To śmieszne.W tej chwili w drzwiach pojawiła się Nadia.Była ubrana jak na szykowne przyjęciew obcisłą, długą do kolan sukienkę z rozcięciem na udzie i z głębokim dekoltem, wktórym widniała podniecająca szczelina.- Sława! - zawołała.- Paweł! Nie mieliśmy pojęcia, że dziś przyjedziecie.- Ubierasz się tak dla pracowników? - zapytał Paweł.- Przez kilka dni przeglądałam ciuchy, jakie przybyły w kontenerze z maszynami.Nikt poza mną nie wydawał się zainteresowany.Zarobilibyśmy fortunę, sprzedając jew GUM-ie.- Im mniej pytań w związku z tą operacją, tym lepiej stwierdził Paweł.- Ale niekrępuj się, bierz, co tylko chcesz.- Zabiorę ze sobą dolary - oznajmił Japończyk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]