[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przeżyć? Tu nie wygląda tak zle.W twarzy Meg nie drgnął nawet jeden mięsień, ale jest tam coś, jakiś błysk w oczach.Co się tu dzieje? Otwierają się drzwi, do mieszkania wchodzi mężczyzna i beztrosko wpada do kuchni.Nie jest zbyt wysoki, kilka centymetrów wyższy ode mnie, ale mocno zbudowany, potężneramiona wypychają dżinsową kurtkę.W jednej ręce ma papierosa, a w drugiej - kluczyki.- W porządku? - zwraca się do Meg, po czym pochyla się i chce pocałować ją w usta.Ona w ostatniej chwili odkręca głowę i zamiast tego nadstawia mu policzek.- Nie bądztaka, głupia suko - mówi, a od chłodu w jego głosie włoski na karku stają mi dęba.Potem zauważamnie i język jego ciała się zmienia.- Kto to jest? - pyta i teraz całą uwagę skupia na mnie.- To jest Sara.Musi się gdzieś zatrzymać.- Jasne, jasne.- Ogląda mnie od góry do dołu, po czym wyciąga rękę.- Shayne.Witaj wnaszym skromnym domu.Podaję mu rękę - inaczej chyba byłoby niegrzecznie, a ja nie jestem na tyle pewna siebie,żeby być dla niego niegrzeczna.Trzymają ciut za długo.- Założę się, że ktoś cię szuka - mówi.Wzruszam ramionami.- Nie martw się.Tu będziesz całkiem bezpieczna.Nikt cię nie sypnie.Ale będziesz sięmusiała dołożyć do czynszu.Nie dzisiaj.Pierwsza noc jest za friko.Jutro.- Aha - odpowiadam.- Okay.Mam pieniądze.Nie powiedział, ile to będzie, ale zostanę tylko dzień czy dwa, nie możebyć więcej niż pięćdziesiąt euro, nie? Albo sto?Dziewczyny szykują się do wyjścia, robią sobie fryzury i makijaż.Shayne spokojniewchodzi do sypialni.Ja na ich miejscu kazałabym mu spadać, ale im widocznie to nie przeszkadza.Meg siada na kanapie i gestem zaprasza mnie, żebym usiadła koło niej.- Nie wychodzisz? - pytam.- Nie, dzisiaj nie.Zostanę z tobą.- Dzięki.Wyjmuje puszkę tytoniu, bibułki i zaczyna zwijać skręta.Oglądamy telewizję, a kiedyShayne wraca do saloniku, Meg podaje mu skręta i on stoi z boku, paląc.Gapi się na nas, nie wtelewizor.Potem zerka na zegarek, taki szpanerski, duży i złoty.- Laski, idziemy! - krzyczy.- Już czas!Dziewczyny wychodzą z mieszkania.Shayne idzie ostatni.- Niedługo wpadnie Vinny.Zajmiesz się nim, nie? - zwraca się jeszcze do Meg.- Jasne.Podchodzi i podaje jej plik banknotów, a ona wciska je do stanika.- No, dobra, laski, do zobaczenia potem - żegna się z nami, po czym mruga do Meg ipokazuje jej uniesiony kciuk.Drzwi się zamykają.- Wydaje się.miły - mówię.- Zabiera wszystkich na imprezę.Meg prycha, sięga na podłogę koło siebie, bierze butelkę wódki i pociąga.- To kutas.Ale lepszy niż niektórzy.Masz.- Podaje mi butelkę.- Nie, dzięki.- Zmiało.- Nie, w porządku, ja nie piję.- A trochę tego? Niezłe jest.- Macha mi skrętem przed nosem.- Nie.Dzięki.Meg patrzy na mnie, jej twarz łagodnieje.Wyciąga rękę i odgarnia mi włosy z twarzy.- Ile masz lat? - pyta.- Osiemnaście.Uśmiecha się.- Ile masz naprawdę?- Szesnaście.- Wracaj do domu, Sara.Wracaj, zanim będzie za pózno.- Mam powody, żeby tam nie być. - Tak, wszystkie miałyśmy, ale takie życie nie jest lepsze, uwierz mi.Pomogę ci.Dam citrochę kasy na taksówkę, czy coś.- Nie trzeba.Ja mam forsę.Otwiera oczy trochę szerzej.Unosi palec do warg.- Nikomu nie mów.Nawet mnie.Mam nadzieję, że ją schowałaś, bo to jest bandazłodziejskich krów.- Są w mojej.Lepiej sprawdzę.Zostawiłam torbę w drugim pokoju.Zrywam się i idę po nią.Zamek jest rozpięty.Ktoś tu grzebał.Forsa, oczywiście, zniknęła.Wszystko.Nie został ani jeden banknot.- Cholera! Ktoś zabrał.Pomożesz mi ją odzyskać?Meg kręci głową.- Przepadło.Więcej jej nie zobaczysz.Jeśli będziesz miała kasę, trzymaj ją przy sobie.- Klepie się po biuście, gdzie schowała pieniądze od Shayne a.- Ale to musiała być któraś z dziewczyn albo Shayne! Cały czas tu wchodził, nie?Ludzie nie mogą tak po prostu sobie czegoś brać.To moje!- Przepadło.To twoja pierwsza lekcja.Ciężka, nie? Miejmy nadzieję, że to nie byłShayne, bo wtedy zobaczyłby to.- Wyciąga z torby moją szkolną spódniczkę i krawat.- Dlaczego?- Bo każe ci to jutro włożyć.Za dziewczynę w szkolnym mundurku może skasować dwarazy tyle.Jutro.Shayne chce jutro czynsz za mieszkanie, a jakaś wiedzma zwinęła mi forsę.Skąd ja mam wziąć pieniądze? Skąd, do cholery, mam.Potem docierają do mnie słowaMeg.Chcą za mnie skasować pieniądze.Jutro.- Dziewczyny - mówię.- One nie poszły na imprezę, prawda?Meg znowu pociąga z butelki.- Nie.Pracują.Ja też powinnam, ale Shayne dał mi wolne.Chce, żebym miała na ciebie oko.Miała na mnie oko.Pilnowała, żebym nie zwiała.Zatrzymała mnie tu do jutra.Jutro.O Boże.- Meg - zaczynam - ja nie mogę.ja nie mogę robić tego co reszta dziewczyn.Na samą myśl o tym chce mi się rzygać.Przed tym właśnie uciekam.Nie pozwolę, żebyjeszcze ktokolwiek mi to zrobił.Nie pozwolę na to.Nie.Ona wyciąga do mnie rękę.Głaszcze mnie uspokajająco po włosach.- Jasne, że możesz.Każda jest na początku zdenerwowana, ale to jest okay.Trochę wódy,trochę trawy czy czegoś i będzie dobrze.- Nie, ja naprawdę nie mogę.Jestem w ciąży.Prostuje się, marszczy czoło, potem odchyla głowę i wybucha śmiechem.- O kurwa! Tracę wyczucie.W ogóle nie zauważyłam.W którym jesteś miesiącu?- Nie wiem.Siadam i wygładzam top na nabrzmiałym brzuchu.- Kurde, spójrz tylko! Pięć miesięcy? Sześć? Dość tego, zabieram cię stąd.- Nie będziesz miała kłopotów?- Pewnie, że będę, ale mam to gdzieś.Nawet ja nie poślę takiego jagniątka do rzezni.- Ale nikt by nie chciał.ze mną.nie?Ona prostuje nogi i wstaje z kanapy.- O, pewnie, że by chcieli.Jest pełno zboków, a Shayne zna ich wszystkich.Na sto procentnie możesz wrócić do domu?Kręcę głową.Cokolwiek się stanie, jak by było zle, nie wrócę tam.Meg podchodzi bliżej, przykuca i obejmuje mnie ramionami.- Znajdziemy ci jakieś miejsce.Bezpieczne - mruczy mi do ucha. Dzwoni dzwonek do drzwi.Meg odsuwa się ode mnie, makijaż wokół oczu ma rozmazany.Przeciąga palcem pod dolnymi powiekami, mruga i mocno pociąga nosem.- Popatrz tylko.Mięczak ze mnie, co? To pewnie Vin.Zostań tu.Idzie do drzwi.Słyszę dwa głosy, jej i męski.Rozmawiają dość długo, ale nie rozumiemsłów.Potem Meg wraca do pokoju.- To jest Vinny.Mówi, że możesz iść z nim.Stojący za nią mężczyzna wysuwa się do przodu.Jest wysoki i chudy, ma oczy głębokoosadzone w twarzy przypominającej trupią czaszkę.Nie wiem, co mam powiedzieć czy zrobić.Nie wiem, komu mam ufać.Myślałam, że Megjest okay.Okazało się, że szukała dziewczyn dla alfonsa.A to kto jest?- On jest w porządku - zapewnia Meg.- Nic ci nie zrobi.%7łycie bym mu powierzyła.Ipowierzam.Codziennie.- Wymieniają szybki uśmiech, potem ona obejmuje go ręką i opiera głowęna jego ramieniu.- Sara, on ci nie zrobi nic złego.Nie pozwoliłabym na to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]