[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Biała światłość! Dwie komety! Guilo z góry, Tal z dołu, znów nacierali!Guilo uderzył pierwszy.Cios ducha zmiótł go na bok.Tymczasem Tal zdołał zadaćpotężne uderzenie.Duch zatoczył się w przód, a potem w okamgnieniu obrócił się iodparował cios Talowego miecza z taką furią, że ten znów wylądował gdzieś w lesie.Guilo zanurkował i zaatakował ducha ciosem w kark.Jeden zamach łokciemwystarczył, by anioł znalazł się kilka kilometrów dalej.Tal doszedł do siebie, zacisnął dłoń na rękojeści i krzyknął: Sally Roe! Oprzyj się mu! Zgrom go!"Sally zdawała się nie słyszeć.Krzyczała, próbując się podnieść.To coś skoczyło na niąi zaryło w nią szpony.Czuła, jak rozdzierają jej ciało.Dusiła się jego trującym oddechem.Znów uniosło miecz.Nagle górą przemknął promyczek światła i to runęło w dół.Guilo zrobił małą pętlę inadpływał na kolejną rundę, Tal pikował z góry.Duch pozbierał się i stanął z nimi twarzą w twarz, wściekle tocząc oczami, zobnażonym mieczem.Guilo podszedł za blisko, dostał potężnego kopniaka.Tal zawisł tużnad nim, duch wyrzucił go aż ku wierzchołkom drzew. Przemów, Sally!" - powiedział Tal.- Odsuńcie się! - ryknęło to coś.- Ta kobieta należy do mnie! Czarną, pokrytą łuskamistopą nadepnął nogę uciekającej Sally.Przewrócił ją, nie mogła się ruszyć.- Jest nasza! - krzyknął Tal i znów runął na demona, choćby po to, by odwrócić jegouwagę.Tym razem miecze spotkały się w starciu, iskrząc wokoło.Tal zatoczył sięnieprzytomnie, siła ciosu była ogromna. Jesteś moja, Sally Roe!" - powiedział demon.- Nie! - powiedziała Sally.W końcu udało jej się przypomnieć sobie jakieś słowa.-Należę do Jezusa, Syna Bożego! No właśnie, no właśnie!" - ryknął Guilo, pędząc poprzez drzewa ze zdumiewającąfurią.Jego cios zwalił demona z nóg.Duch świsnął mieczem, ale Guilo cofnął stopy akurat naczas i uniknął ciosu. Nie należysz do Jezusa! - wrzasnął potwór.- Nie myśl, że On cię kocha".Sally szalała z przerażenia, szukała słów.- Jezus mnie kocha! Chcę wierzyć Słowom Biblii! - piosenka ze szkółki niedzielnej.Tylko tyle pamięta.Tal zdołał wymierzyć cios, demon potoczył się na drzewa.Sally puściła się biegiem,śmiertelnie przerażona, krzycząc Jezu, ratuj mnie! Ratuj!" Demon doszedł do siebie i zgrzmotem skrzydeł rzucił się za nią. Będziesz się smażyć ze mną w piekle! Sam cię tam zaciągnę!" Chciał ciąć jąmieczem, ale nie dosięgnął.Upadła, obróciła się i spojrzała w żółte ślepia.Skoczył na nią.Przydusił ją kolanami do ziemi, nie mogła się ruszyć.Spotkali się wzrokiem.- Jonasz! - krzyknęła.Wyszczerzył zęby w obrzydliwym szyderczym uśmiechu, kły ociekały śliną.Zmarszczył brwi i roześmiał się nikczemnie.Uniósł miecz ponad głową.- Jonasz - powiedziała i wyciągnęła otwartą dłoń naprzeciw jego brodawkowatejtwarzy - przestań!Miecz nie opadł.Zwęziły się oczy. Należysz do mnie!"Uniosła się na jednym łokciu.Niespodziewanie rosła w niej odwaga.- Nie należę do ciebie! Należę do Jezusa! Nie.nie, Sally Roe!"Była zdumiona.Miecz drżał nad głową demona.Duch nie mógł go spuścić.Przemówiła jeszcze raz:- Należę teraz do Jezusa.Zapłacił za moje grzechy swoją Krwią.Nie masz już prawamnie dręczyć! Zrobię, co zechcę! Zabiję cię!" Jego głos nie brzmiał już jednak zbyt przekonująco.- Mój Pan cię pokonał!Niszczyciel słaniał się.Z wyraznym wysiłkiem utrzymywał miecz w dłoni, a oczytraciły blask.- Precz z mego życia, Jonaszu! Na zawsze! Słyszałeś?Auuup! Cios, który zadał Tal, zakręcił Niszczycielem.Po chwili czarny demon doszedłdo siebie i przygotował miecz.Guilo runął z boku i starł się z nim wśród szczęku ostrzy ieksplozji światła.- Ta kobieta należy do mnie! - ryknął Niszczyciel.- Jest nasza! - powiedział Tal.Z pewnej odległości dobiegł zdesperowany krzyk Sally:- Należę do Jezusa! Jonaszu, wyrzekam się ciebie! Nie masz do mnie prawa! Precz zmego życia!Te słowa ugodziły Niszczyciela jak zatrute strzały, a po chwili, z impetem salwyarmatniej, dotarła do niego potworna prawda.Znieruchomiał stojąc twarzą w twarz zsuperwrogiem, Kapitanem Zastępu.- Ty wiedziałeś, Kapitanie Zastępu! Wiedziałeś, że ona mi to zrobi, że nam to zrobi!Tal trzymał miecz w pogotowiu, ale odpowiedział.- Wiedziałem, co ty jej zrobisz, kazano ci ją zniszczyć.Niszczyciel aż otworzył usta, kły miał suche z przejęcia.- To ty ją tam umieściłeś, w Bacon's Corner!- A ty próbowałeś ją zabić, jak zwykle!Niszczyciel zaczął opadać z sił.- Ona.zawsze była moja, od młodości!- Nie, została stworzona dla naszego Pana - odparł Tal.- Precz z mego życia, Jonaszu! - krzyknęła Sally.- Jezus cię pokonał, więc odejdz!Miecz zadrżał w dłoni Niszczyciela.- Pozbawiła mnie mego imienia!Z ostatnim, agonalnym rykiem, w ostatnim napadzie furii osłabiony demon rzucił sięna Tala, ognistym łukiem spuszczając miecz w dół.Tal odparł cios, potem natarł i puścił godo przodu.Czerwony miecz świsnął bokiem, powrócił, przeszył powietrze.Tal uchylił sięprzed ciosem i odebrał go z taką siłą, że demon stracił równowagę.Potem z całej siły kopnąłgo w bok, szarpnął nim, rzucił się na niego.Demon okręcił się i natarł jeszcze raz, ale Tal złatwością odparł nieporadny już atak, a potem jaśniejącym łukiem spuścił w dół własnąklingę.Powietrze napełniło się czerwonawym dymem.Niszczyciel jęknął przerazliwie jakmakabryczna syrena.Zciskał zraniony bok, chwiał się, wiądł, znikał.Z największym trudemodepchnął się od ziemi jedną nogą, żeby odejść dalej.Uniósł się na drżących skrzydłach.Talcofnął się, żeby zadać jeszcze jeden cios, ale było to zbyteczne.Demon utkwił w nimrubinowoczerwone, ziejące nienawiścią oczy, jego skrzydła opadły.Umierającymi, rozpaczliwie szukającymi słów wargami wypowiedział niemeprzekleństwo, a potem, wydając ostatnie siarczane tchnienie, runął na twarz i odszedł wniebyt.Las ucichł niespodziewanie.Tal słyszał tylko stłumiony szloch Sally Roe.Mógł jużschować miecz.Leżała niedaleko, twarzą w ziemi.Płakała, wyczerpana na ciele i na duszy.Guilousiadł obok i rozpostarł nad nią skrzydła.Głaskał ją po włosach i mówił do jej serca słowaukojenia.Tal zbliżył się po cichu, ukląkł obok i dołączył rozpostarte szeroko i wysokoskrzydła do skrzydeł Guila, aż powstało sklepienie odcinające ją na chwilę od zgiełku świata.- Jeszcze jedna chwila zwłoki - powiedział.- Zyskała go dla nas wszystkich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]