[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pani Dorota donosiła opobycie syna i jego druhów w Jołtuszkowie, o ich wyjezdzie do Jakimowic, a wreszcie oamorach Jana i Wandy. Oh! Gdybym miał psisyna pod ręką!" kipiał stary.Pod koniec sejmu doczekał się wreszcie promulgacji wyroku zdejmującego z Marka wszelkiegrawamina 3.Uszczęśliwiony pobiegł do kolegiaty św.Jana ślubować dziękczynną pielgrzymkę na JasnąGórę.Ale w końcu wykalkulował, \e taniej wyniesie podró\ w Krakowskie, dokąd mógłzabrać się z orszakiem wojewody Zebrzydowskiego, pod którego przewodem rebelizowałprzeciw królowi w pamiętnym rokoszu szlachty.A skorzystał z tego, \e magnat zagadnął gona sali obrad i pro forma zaprosił na swój dwór, podobnie jak zgraję innych urodzonych"darmozjadów.Bawiąc w Krakowskiem, łatwo odwiedzić zało\oną niedawno, a ju\ słynnąKalwarię Zebrzydowską na Podkarpaciu.Wielkanoc ju\ za sześć tygodni.Przedświątecznapora, wielki post, najodpowiedniejsza, dla zamierzonych praktyk religijnych.Jakimowskipomyślał, \e poniewa\ nie zdą\y na święta do Jołtusz-kowa, pojedzie do krewnych wsandomierskich Jakimowicach, gdzie spotka się z synem.Przed wyjazdem próbował podziękować śółkiewskiemu za protekcję.Ale minister nie przyjąłgo wymawiając się przez sekretarzy byle powodem.Nie lubił czołobitności, podziękowań.W Krakowie Jakimowski oderwał się od wojewodzińskiej świty i stanął gospodą przy ul.Grodzkiej.1 Odardus (niby-łac., makaronizm) " obdarty, pogardliwa nazwa szlachty chodaczkowej.2 Asesoria (łac.) sądy królewskie, rozpoznawały m.in.sprawy o wa\ność przywilejów.3 Grawamina (łac.) " oskar\enia.Miasto uczyniło na podolskim hreczkosieju wielkie wra\enie.Wprost nie wyobra\ał sobietakiej okazałości.Warszawa była bardzo skromna w porównaniu z tą wspaniałą stolicą, pełnąświetnych pałaców, kościołów, ulic i placów.Jakimowski wybrał sobie kościół Sw.Andrzeja na ul.Grodzkiej, a zostawiwszy pachołków wgospodzie, udał się do spowiedzi wielkanocnej sam: nie chciał im pokazywać swojej pokory iskruchy uwa\ając, \e powinni go widzieć tylko triumfującym.Dlatego te\ i do Kalwariizamierzał pielgrzymować bez ich asysty.Ka\de rzetelne zetknięcie z Panem Bogiem napawało go bo-jaznią.Nie wiedział przecie, jakzostanie potraktowany przez pośredników Miłosiernego i co się Najwy\szemu Sędziemupodoba, a co nie.Pod strachem Boga więc odbył spowiedz.Surowy spowiednik nie udzielił skruszonemuwinowajcy rozgrzeszenia.Gromił, wzywał do poprawy i pokuty, nakazywał hojność dladomów i sług bo\ych, cytował przykłady z \ywotów świętych, zawstydzał porównywaniemnikczemności Jakimowskiego ze świętością bogobojnego wyrobnika z Betsaidy, a\ na koniec,wyznaczywszy termin następnej spowiedzi i cię\ką pokutę, odprawił złamanego grzesznikaod konfesjonału.Jakimowski do końca dnia i przez noc w poni\eniu a udręce odkupiał swe winy: le\ałkrzy\em na kamiennej posadzce kruchty.Wstał przy pomocy klechy.Nazajutrz znowujak'wczoraj.Atoli dziś opadały go buntownicze myśli, mozolnie odganiane modlitwą.Pokorędobrowolną zastąpiła wymuszona. Czart mnie doświadcza" " myślał ze zgrozą.Zgroza tajednak stawała się coraz płyt-sza, a męka cielesna nieznośniejsza.Pomimo strachu przedświętokradztwem uciekł z miejsca kazni nie kończąc pokuty.Ale pragnął przecie\ rozgrzeszenia i komunii.Postanowił oczyścić sumienie przedłagodniejszym kapłanem, nie śmiejąc szturmować tamtego.Znalazł się takowy w kościele św.Marcina.Rozgrzeszył biedaka, dopuścił do komunii, zadając jednak znów cię\ką pokutę.Jakimowski udał się sam w pielgrzymkę do Kalwarii Zebrzydowskiej, by tam do resztyoczyścić duszę, uładzić sprawy sumienia.Z okazji bliskiej Wielkanocy do świętego miejsca" ciągnęły gromady pielgrzymównajró\niejszej konduity: magnatów, szlachty, mieszczan, chłopów mę\czyzn, kobiet idzieci " bogaczy i \ebraków.Konno, koleśno, pieszo.Szumnie lub skromnie, w asystencjidworów lub w osamotnieniu.Wśród nabo\nego śpiewu czy pokornego milczenia, wśródpijatyk a burd po karczmach i na postojach pod gołym niebem.W piątek przed Niedzielą Palmową Jakimowski dobił celu.Kalwaria była zapchaną pielgrzymami osadą u stóp lesistej góry.Na zboczu wznosił sięklasztor z kościołem i licznymi kapliczka-mi-stacjami Męki Pańskiej".Pielgrzymi zajmowalidomy, biwakowali pod gołym niebem.Modlili się tłumnie, gdzie popadło, odbywali procesje,śpiewali, tu a ówdzie tocząc bójki o miejsce.W gospodach i przed kramami pili na umór.Hulanka mieszała się z modłami, pokora z pieniactwem.Pokuta miała oczyścić grzesznych zewszystkiego złego, a więc i z win popełnionych u progu świętego miejsca".Obok ludziprzejętych pobo\nością widziało się handlarzy dewocjonaliów i świeckich towarów, rajfu-rów kupczących niewiastami, złodziei, wykorzystujących ekstazę fanatyków.Jakimowski po kilku godzinach czekania w kolejce do konfesjonału znowu się wyspowiadał.Przespawszy resztę dnia w sieni jakiegoś domu, nocą pośpieszył do kościoła, otoczonegotłumem.Jedni ludzie modlili się na klęczkach, inni le\eli krzy\em na błocie ściętymprzymrozkiem.Przecisnął się przez ci\bę do izby przylegającej do kościoła.Zastał tukilkudziesięciu pokutników ró\nego stanu.Pod ścianami stały chorągwie bractw, szafy i stół z krucyfiksem.Pokutnicy tłoczyli się dodwu otwartych szaf, z których jacyś brodacze wyjmowali i rozdawali rzemienne bicze,zakończone \elaznymi haczykami, oraz krwią zbroczone kapy płócienne z rozcięciami naplecach.Pokutnicy przebierali się w owe kapy, wkładając je na gołe ciało.Barwna ci\baprzeistoczyła się w szarą gromadę nędzarzy o zasłoniętych kapturami twarzach, z biczami wrękach.Po chwilowej ciszy znowu zabrzmiał hałas nie licujący z rodzajem miejsca: swary,wyzwiska, śmiechy, pokrzykiwania.Gdzieniegdzie pokrzepiano się trunkami, ktoś pijanyzwalił się w kąt izby, doszło do bójki.Dwaj brodacze, marszałkowie" ceremonii, rozdającykapy i bicze, ze złorzeczeniem wzywali do porządku.Wśród kapników" wyró\niała się jednapostać: wyobra\ający Jezusa tęgi parobczak z wielkim krzy\em drewnianym na ramieniu,bosy, w cierniowej koronie.Dobrze ju\ podpity, gadał sprośne \arty, za które marszałkowie"łobzowali go biczami, przypominając świętość miejsca i chwili.Wywiedli wreszcie kapników" przed kościół, a ustawiwszy ich parami, wysunęli na czołoukoronowanego cierniem parobka z krzy\em na plecach, sami zaś stanęli na końcupokutniczej kolumny i zaintonowali pieśń o Męce Pańskiej".Przy blasku pochodni kapnicy" ruszyli z przerazliwym śpiewem.Roztrącając stłoczonemrowie ludzkie okrą\yli zabudowania klasztorne, modlili się przy stacjach".Osiłek wcierniowej koronie, jako pierwszy w pochodzie, miał trudne zadanie.W torowaniu drogipomagał sobie krzy\em, a nawet kopniakami.Otrzymał za to niejeden cios, ale odpłacał go zsowitą nawiązką.W drodze powrotnej przyłączyła się gromada kapniczek".Ci, co wprzebieralni pociągnęli z flasz, zapominali się chwilami, tote\ w grupie \eńskiej zabrzmiałypiski, zakotłowało się nieco, poszły w ruch laski marszałków".W miarę jednak zbli\ania siędo kościoła pochód nabierał powagi i w pobo\nym ju\ nastroju śpiewał uroczyście.Jakimowski czuł się niesamowicie.Nie tylko z powodu obrzydzenia, jakim napawała gośmierdząca, skrwawiona w poprzednich praktykach kapa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]