[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To się zdarza, kiedy zaczynam być zła.- Lub pobudzona.Odchyliła głowę i przeszyła Blake'a spojrzeniem, które miało go ostateczniezniechęcić.- Z LaPointe'em też byś prowadził takie rozmowy?Panował nad sobą, wiedząc, że Summer celowo stara się go zirytować.- W tej chwili nie interesuje mnie, czy jesteś szefem kuchni, hydraulikiem czyneurochirurgiem.Teraz interesuje mnie tylko to, że jesteś kobietą.Kobietą, której pragnę.Nagle zaschło jej w gardle.- Tak się składa, że jestem szefem kuchni i czeka mnie masę pracy.Chciałabym jużzacząć, jeśli pozwolisz.Pozwolę ostatni raz, pomyślał, puszczając Summer.- Wrócimy do tego - powiedział.- Może tak - rzuciła, podnosząc z fotela skórzaną teczkę - a może nie.Miłego dnia,Blake.- Obróciła się na pięcie i wyszła.Starała się stąpać pewnie, choć nogi miała jak z waty.Szła po miękkiej, pluszowejwykładzinie, mijając pokoje zapracowanych sekretarek.Gdy wreszcie przemknęła obokrecepcji i dotarła do windy, oparła się ciężko o ścianę.Była zdenerwowana i kompletnierozkojarzona.Już po wszystkim, myślała jadąc na dół.Stawiła mu czoło w jego biurze i wygrała pokolei wszystkie potyczki. Wrócimy do tego.Wzięła głęboki oddech.Prawie po wszystkim, poprawiła się.Teraz najważniejsza jestkuchnia.Musi wpaść w wir pracy, bo myślenie o Blake'u ją wykończy.Oderwała wreszcie plecy od ściany i zerknąwszy w lustro, odruchowo poprawiławłosy.Nie miała sobie nic do zarzucenia.Postawiła sprawę jasno i dała Blake'owi kosza.Całkiem udany poranek! Pomasowała sobie splot słoneczny, gdyż wzburzenie nie ustąpiłocałkowicie.Cholera, wszystko byłoby prostsze, gdyby ten przystojniak nie pociągał jej takbardzo.Drzwi windy rozsunęły się i Summer energicznym krokiem pomaszerowała dokuchni.W przedpołudniowej krzątaninie nikt jej nie zauważył.Spodobała jej się gorączkowaatmosfera.Cicha kuchnia oznaczała dla niej brak komunikacji, a bez tego nie było mowy owspółpracy.Przez chwilę stała w drzwiach i obserwowała.Miły był też zapach pomieszczenia.Zwieży aromat lunchu mieszał się z woniąśniadania.Boczek, kiełbaski i kawa.Pieczony kurczak, grillowane mięso i ciasto, dopiero cowyjęte z piekarnika.Oczyma duszy ujrzała kuchnię taką, jaką stanie się niedługo.Lepszą,moją własną, podsumowała.- Pani Lyndon?Wyrwana z zamyślenia, spojrzała na potężnego mężczyznę w białym fartuchu iczepcu.- Słucham?- Jestem Maks.- Mężczyzna wyprostował się, wypinając wydatną pierś.- Głównykucharz.- Głos miał oschły, chrapliwy.Męskie ego w poczuciu zagrożenia, zdiagnozowała w myśli, podając Maksowi rękę.- Miło mi, Maks.Szukałam cię w zeszłym tygodniu.- Pan Cocharan polecił mi współpracować z panią.z tobą podczas wprowadzania hm,tych wszystkich zmian.Zwietnie, jęknęła w duchu.Ze skrywaną urazą równie trudno sobie poradzić jak zniewyrośniętym sufletem.Summer potrafiła zapanować nad niezadowoleniem i antypatią, aleMaks najwidoczniej nie posiadł tej umiejętności.Postanowiła napomknąć Blake'owi, co sądzio takcie i dyplomacji swego najbliższego współpracownika.- Chciałabym omówić z tobą zmiany funkcjonalne, gdyż, zapewne, najlepiejorientujesz się w tutejszym systemie pracy.- Funkcjonalne? - zająknął się.Okrągła, nalana twarz zaczerwieniła się, a krzaczastewąsy drgnęły niespokojnie.Między wargami błysnął złoty ząb.- W mojej kuchni?W mojej, kotku, poprawiła go w myślach.Uśmiechnęła się jednak przyjaznie.- Jestem przekonana, że spodobają ci się zmiany i nowy sprzęt.Ciężko jest stworzyćcoś nowego i wyjątkowego, używając przestarzałych urządzeń.- Ta kuchenka i ja - Maks zamaszystym gestem wskazał wysłużony sprzęt - jesteśmytu od początku.%7ładne z nas nie czuje się przestarzałe.Cóż, to tyle, jeśli chodzi o współpracę.Za pózno na pokojowe przejęcie władzy, więcmusi uderzyć.- Pojawią się trzy nowe kuchenki - zaczęła energicznie.- Dwie gazowe i jednaelektryczna.Ta wyłącznie do deserów i ciast.A ten blat - podeszła do stołu, nie oglądając się,czy Maks za nią podąża - zostanie usunięty, będzie nowy z urządzeniami do krojenia, któresama wybrałam.Tu będzie blok rzeznicki.Grill zostanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]