[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czas na nas - szepnęła lady Aubine, ciągnąc towarzyszkę za rękaw.Cosette, zgadzając się z tym w całej rozciągłości, obdarzyła młodą parę prawdziwie macierzyńskim uśmiechem.- Tak, myślę, że należy teraz zostawić ich samych -wydała z siebie radosny trel, wciąż się uśmiechając.-Anula & IrenascandalousNiech najbliższe chwile uczynią cię szczęśliwą, droga Gi-sele - powiedziała i czule pocałowała ją w czoło.Dziewczynę ogarnęło wzruszenie.Zdało się jej, że odnalazła na tym świecie siostrzaną duszę.Damy odeszły i w komnacie zapanowało milczenie.Nowożeńcy długo patrzyli na siebie.- Mój panie - pierwsza odezwała się Gisele, ale zarazmusiała przerwać, gdyż Brys podszedł do okna i zamknąłokiennice.Dzień zgasł, pokój utonął w półmroku.- Moja droga małżonko, myślę, że winna mi jesteśpewne wyjaśnienie - rzekł Brys, wspierając się łokciamina oparciu krzesła.Wzięła głęboki oddech.- Przykro mi z powodu tego, co się stało.Nie zamierzałam obarczać cię moimi kłopotami.- A jednak obarczyłaś mnie nimi, choć wciąż nic prawie nie wiem o ciężarze, który dzwigam.Ależ ze mniegłupiec! Gdy po obudzeniu ujrzałem cię, pomyślałem, żeprzyszłaś do mnie, bo zapragnęłaś się ze mną kochać.Tymczasem okazało się, że w moim łożu szukałaś schronienia i obrony przed oskarżeniem o morderstwo! - Oczypłonęły mu gniewem.- Nie zabiłam tego człowieka.- Bardzom z tego rad - rzekł lodowatym tonem.Przesłoniła oczy rzęsami.Nie chciała, by widział, żepłacze.- Wiem, że zasłużyłam sobie na twój gniew, panie.Godzę się z tym.Chcę jednak, żebyś poznał szczegóły.-Kilka razy głęboko odetchnęła, co dało jej siłę i odwagę,by spojrzeć na Brysa.- Jak już powiedziałam, nie zabiłamAnula & Irenascandaloustego człowieka, jednak byłam świadkiem jego śmierci.Mordercą jest Geoffrey de Mandeville, mój panie.Zaniknął na chwilę oczy.Miał tedy potwierdzenie swoich podejrzeń.- Ale z jakiego powodu?Wzruszyła ramionami.- Mogę tylko zgadywać ze słów, które podsłuchałam.Spełniając polecenie królowej, udałam się do kaplicy pomodlitewnik.Tam zwrócił moją uwagę jakiś szmer, a potem usłyszałam głosy.Zobaczyłam earla i tego człowieka,wyglądał na rajcę albo nawet na burmistrza.Nie dostrzeglimnie, tylko się sprzeczali.W pewnym momencie mieszczanin zagroził earlowi zdemaskowaniem. Skoro uważasz, że możesz sprzedać Londyn temu, kto zaproponujenajbardziej korzystną cenę", tak powiedział.Wtedy earlugodził go sztyletem.Brys zesztywniał, co nie uszło uwagi Gisele.- Skoro uważasz, że możesz sprzedać Londyn temu,kto zaproponuje najbardziej korzystną cenę" - powtórzył.-I po tych właśnie słowach earl sięgnął po sztylet? - Byłocoś w jego głosie i spojrzeniu, co czyniło go w tej chwilibardzo niebezpiecznym.Skinęła głową.- I co wydarzyło się potem?- Stałam schowana za kolumną, licząc na to, że earl mnienie zauważy, jednak tak się przeraziłam, że modlitewnik wysunął mi się z ręki i upadł na posadzkę.To zwróciło uwagęde Mandeville'a.Wiedział już, że ktoś był świadkiem jegozbrodniczego czynu.Rzuciłam się do ucieczki, Brys.-Już nie mogła powstrzymywać łez.Ożyły w jej wyobrazniAnula & Irenascandaloustamte chwile, gdy biegła co sił w nogach, walcząc o życie.Każdy oddech wydawał się jej ostatnim.Czuła na karkutchnienie kata.- To zrozumiałe, że nie chciał pozostawić przy życiuświadka swej zbrodni.Gdyby mnie dogonił, już bym nieżyła.- Ukryła twarz w dłoniach.Usłyszała szelest sitowia.Brys szedł ku niej, potemusiadł na łóżku i objął ją silnym ramieniem.Teraz dopierojej szloch przemienił się w łkanie.- Wyobrażam sobie, jak bardzo musiałaś być przerażona, moja biedna Gisele.Złożyła głowę na jego ramieniu, niezdolna powiedziećani jednego słowa.Tamten strach jednak minął i powoliodzyskiwała panowanie nad sobą.- Pomyślałam, że jeśli zamknę się w moim pokoju, toon wyważy drzwi i zabije mnie, lub też odda mnie strażypod zarzutem morderstwa.Wtedy byłabym zgubiona, albowiem nie udałoby mi się odeprzeć oskarżenia.Nie wiedziałam jednak, czy rozpoznał mnie, dlatego pomyślałam.- %7łe najlepiej będzie schronić się u mnie pod pretekstem miłosnej nocy - dokończył za nią z wyrazem gorzkiego zrozumienia na twarzy.- Wtedy postronnym świadkom trudno byłoby uwierzyć, że byłaś równocześnie wdwóch miejscach: w łóżku ze mną i w kaplicy, by zabraćmodlitewnik.- Odchrząknął.- Podziwiam twoją zdolność logicznego myślenia, moja żono.Wiele kobiet mogłoby pozazdrościć ci przytomności umysłu.Nie ucieszyła jej bynajmniej ta pochwała, wciąż bowiem gnębiło ją poczucie winy.Anula & Irenascandalous- Lepiej by się stało, gdyby mnie tam zamordował.Niebyłbyś teraz obarczony żoną, której nie chcesz.Wzdrygnął się, poderwał na nogi i kilka razy przeczesał palcami włosy.Zdawał się szukać odpowiednich słów.Wreszcie opadł przy łóżku na kolana i wziął ją za rękę.- Gisele, nie mów o śmierci.Czy nie domyślasz się,że gotów byłbym walczyć z całym światem, by obronićcię przed oskarżeniem o morderstwo?Słyszała w jego głosie udrękę i żal, ale było tam cośjeszcze, jakby nuta miłości do niej.Poczuła się wzruszona.Azy znowu napłynęły jej do oczu.- Nie wiedziałam, czy jesteś w swoim pokoju - powiedziała.- Liczyłam się również z tym, że wróciłeś do Londynu w sprawach, o których nie mam nawet wyobrażenia.Gdyby cię nie było, de Mandeville w końcu by mnie dopadł.Kiwnął głową.- Widocznie pisane mi było cię uratować.Szkoda tylko, że nie powiedziałaś mi.Zamilkł, lecz jej nietrudno było się domyślić, jakiegoto słowa nie dopowiedział.Słowem tym była prawda".- Wiem, że powinnam była, i bardzo tego żałuję.-Kiedy zaś wstał i puścił jej rękę, targnął nią niepokój.-Dokąd idziesz, Brys?- Powiadomić królową, że mordercą jest de Mande-ville.Trzeba bezzwłocznie go aresztować.Będę twoimszermierzem, Gisele, jeśli zażąda, by prawda rozstrzygnęła się w pojedynku.Nagle zlękła się o niego i zacisnęła dłoń na jego nadgarstku.- Och, Brys, bądz ostrożny.- Nie obawiała się, żeAnula & Irenascandalousearl pokona jej rycerza w uczciwej walce, lecz de Mande-ville był człowiekiem podstępnym i nigdy nie kierował sięzasadami honoru.Brys uwolnił się z jej uścisku, czyniąc to możliwie delikatnie.- Nie ma chwili do stracenia, już zresztą może być zapózno.Nie zapomnij zasunąć rygla - rzekł i ruszył kudrzwiom.- Ale wrócisz, prawda?Potwierdził skinieniem głowy, lecz nie zatrzymał sięi nie spojrzał na nią.Uczyniła, jak przykazał - zabezpieczyła drzwi od środka.Następnie otworzyła okiennice, byprzegnać z komnaty cienie strachu.Gdy zaś z powrotemznalazła się w łóżku, zaczęła odmawiać modlitwę, z postanowieniem, że bę"dzie modliła się aż do powrotu męża.Spała tak głęboko, że minęła dłuższa chwila, zanimoprzytomniała.Do drzwi ktoś gwałtownie się dobijał.Gi-sele wreszcie uświadomiła sobie, gdzie jest i co się stało.Pokój tonął w słońcu.- To ja, Gisele.Otwórz drzwi -wołał na korytarzu Brys.Wyskoczyła z łóżka i odsunęła rygiel.- Czy już jest pod strażą? - spytała, obrzucając Brysauważnym spojrzeniem.Szukała ran, lecz ich nie spostrzegła.Potrząsnął głową.Na jego twarzy malował się zawód.- Obszukaliśmy cały pałac, zajrzeliśmy do każdegozakamarka.Uciekł, szczwany lis.Matylda wysłała pościg.Zbrojne oddziały udały się w różnych kierunkach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]