[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wypuścić? Bandyta sięgnął po pistolet tkwiący za paskiem spodni, drugą rękęwciąż trzymając opartą na kolanie.3:31:51.Lena z trudem przełknęła ślinę, całkiem zaschło jej w ustach.Kątem oka dostrzegła,że Brad stanął w pobliżu Sonny ego.Niby kogo mam puścić? zapytał leniwie Smith, najwyrazniej czerpiąc coraz więcejsatysfakcji z tej rozmowy.Spojrzał z uśmiechem na Jeffreya.Masz na myśli jego? Matta?wycedził, silnie akcentując imię.Sara zawahała się o ułamek sekundy za długo.Tak.Przecież to nie Matt rzekł Smith, odbezpieczając broń tylko Jeffrey.Teraz! krzyknęła Lena, rzucając się w jego kierunku.Tyle siły włożyła w ten jeden cios, że palce zsunęły jej się z korpusu scyzoryka naostrze, które jednak wniknęło głęboko w szyję bandyty.Sara skoczyła tuż za nią i kopniakiem wytrąciła ciężkiego sig sauera z ręki Smitha.Padł strzał, lecz kula zaryła się w ścianę w drugim końcu sali.Trzy dziewczynki zaczęłyhisterycznie piszczeć.W tej samej chwili z trzaskiem wyleciały szklane drzwi frontoweposterunku.Do środka wpadli agenci GBI, ale przywitał ich Brad, który stał nad Sonnym z nogąopartą na jego piersi, mierząc mu z pistoletu maszynowego prosto w twarz. Wstawaj! krzyknęła Sara do Leny, spychając ją z rozciągniętego na podłodzeSmitha.Ta chciała się podnieść, lecz pośliznęła się w kałuży krwi i klapnęła pośladkami napodłogę.Sara obróciła bandytę na wznak.Wezwijcie karetkę! krzyknęła, przykładając obie dłonie do jego szyi, żebypowstrzymać krwotok.Wiedziała już jednak, że toczy z góry przegraną bitwę.Krewwypływała spomiędzy palców licznymi strumieniami niczym woda ze szczelin pękającejtamy.Lena pomyślała, że jeszcze nigdy w życiu nie widziała aż tyle krwi.Wyglądało na to,że nic nie zdoła zahamować krwotoku.Pomóż mi wychrypiał Smith, co wydało jej się śmieszną prośbą, biorąc pod uwagęjego wcześniejsze dokonania.Nic ci nie będzie.Wyjdziesz z tego powiedziała łagodnym tonem Sara.Przecież to zabójca zaprotestowała Lena, nabierając podejrzeń, że Sarazwariowała.Usiłował zabić Jeffreya.Wezwijcie karetkę! powtórzyła Sara.Proszę.Popatrzyła na swoje palcezasłaniające rozcięte gardło bandyty.Proszę.On potrzebuje natychmiastowej pomocy.ROZDZIAA DWUDZIESTY CZWARTYWtorekJeffrey klapnął ciężko na jedno z krzeseł stojących rzędem przed gabinetem Hossa wbiurze szeryfa.Po ostatnich trzech dniach doskonale rozumiał, co ludzie mają na myśli,mówiąc, że cały świat zwalił im się na głowę.Miał wrażenie, że jemu zwaliły się nawet dwaświaty, a żaden z nich nie był nazbyt cywilizowany.Sara usiadła obok i zapytała:Wiesz, jak dobrze będzie nareszcie wrócić do domu i zapomnieć o tych trzechdniach?Owszem.Miał ochotę wyjechać z tego miasta już parę minut po tym, jak się tu znalazł, ale terazbyl przeświadczony, że wszystko, czego naprawdę potrzebuje, ma nadal przy sobie.Sarajak zwykle musiała odgadnąć jego myśli, bo położyła mu dłoń na kolanie.Splótł palce z jejpalcami, zastanawiając się, jak to możliwe, że nawet gdy sprawy całkiem się pogmatwały,może czuć się przy niej aż tak dobrze.Nie powiedział, jak długo to potrwa? zapytała, mając na myśli Hossa.Wydaje mi się, że gdzieś w głębi duszy oczekuje, iż powiem mu, że to był tylkokiepski żart.Jestem pewna, że jakoś się ułoży powiedziała, ściskając go za rękę.Popatrzył wzdłuż korytarza w kierunku aresztu, mając nadzieję, że tym razem zaważąuczucia.Sara potrafiła być tak piekielnie logiczna, że aż zaczynał się tego bać.Jeszczenigdy nie spotkał nikogo tak bardzo oddanego idei niesienia pomocy wszystkimpotrzebującym, że zastanawiał się, jakie naprawdę miejsce zajmuje w jej sercu.Przerwała mu pytaniem, które dotąd nie zaświtało mu w głowie:Nie sądzisz, że homoseksualne skłonności Roberta stawiają wiele spraw w innymświetle?Wzruszył ramionami.Jeff?Pocałował ją w rękę, bardzo chcąc zmienić temat.Nawet sobie nie wyobrażasz, co poczułem, jak zobaczyłem cię przywiązaną dofotela.Jakie myśli przyszły mi do głowy.Spokojnie czekała na wyjaśnienie.Nawet nie umiem sprecyzować swoich uczuć mruknął i zaraz dodał z ożywieniem:Miałem straszną ochotę skopać mu dupsko za to, co ci zrobił.Za coś takiego.pokręciłgłową, jakby bał się to powiedzieć głośno.Przysięgam na Boga, że jeśli kiedykolwiekjeszcze go zobaczę, zapłaci mi za to.Był zdesperowany odrzekła.Popatrzył na nią zdumiony, jakby nie potrafiłzrozumieć, że ona jeszcze broni Roberta.Co według ciebie jest gorsze, to, co mi zrobił,czy to, że jest gejem?Nie umiał tego rozstrzygnąć.Dla mnie najgorsze jest to, że przez tyle lat mnie okłamywał.A teraz, gdy poznałeś prawdę, chciałbyś się z nim jeszcze zadawać?O tym i tak nigdy nie będziemy mieli okazji się przekonać.Sara przyjęła to w milczeniu.Kiedy zobaczyłem koszulkę Roberta w kącie za szafą Swana.Jeffrey urwał,odchylił się na oparcie krzesła i skrzyżował ręce na piersi.On do dziś trzymał swoją koszulkę na dnie szafy, bo chociaż nigdy jej nie wkładał, niepotrafił ani wyrzucić, ani oddać na cele dobroczynne.Był do niej przywiązany, jakby chciałw ten sposób zachować młodość.Sam nie wiem mruknął.Zobaczyłem tę koszulkę i uświadomiłem sobie nagle, żecoś może łączyć Roberta ze Swanem.Ta myśl tylko na moment zaświtała mi w głowie, bozaraz powiedziałem sobie: To niemożliwe, przecież Robert nie może być.Westchnąłciężko, jakby to słowo w ogóle nie chciało mu przejść przez gardło.Potem przyjechałemna posterunek, żeby pogadać z Hossem, ale go nie zastałem.Nie przyznał się, że w pierwszej kolejności po wyjściu z domu Swana chciał odszukaćją, a do biura szeryfa pojechał tylko po to, by udowodnić sobie, że wcale jej nie potrzebuje.Gdyby nie jego ośli upór, pewnie zdołałby w porę powstrzymać Roberta, a ją uchronićprzed związaniem.Nic o tym nie wiedząc, zapytała:Bardzo ci doskwiera świadomość, że Robert jest gejem?Nie potrafię tego jeszcze wyodrębnić.Przede wszystkim jestem wściekły na niego zato, co ci zrobił.I za to, że nie powiedział prawdy o Jessie, tylko pozwolił, żeby znówrozszedł się stary smród, jakby jego nic to nie obchodziło.Jestem wściekły, że złamałwarunki zwolnienia za kaucją i zostawił Oposa na lodzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]