[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zatrzymał się w pół kroku, a po chwili cofnął ku drzwiom,wstrząśnięty, niepewny, jak zareagować.Sciskało go w żołądku, czułsię nieswojo, zrobiłby wszystko, żeby ją pocieszyć.Może dlatego, żerozpaczała w samotności, w ukryciu.Jego siostry wybuchały płaczemz byle powodu, używały łez, żeby wymusić na nim ustępstwa alboprzysługi.Ta żałość była inna, szczera.230anulaouslaandcsZaledwie poprzedniego dnia George oświadczyła, że ludzie z jejsfery nie płaczą.Ale teraz zanosiła się szlochem.Na ten widok rozbolało goserce.Chciał wziąć ją w ramiona i przytulić.Ukołysać i obiecać, żewszystko będzie dobrze.Zapewnić, że jej sekret jest bezpieczny.Chciał.Pożądał jej.Pragnął George Langstrom, jasnowłosej kobiety,dumnej, upartej, nieokiełznanej.Ruszył w jej stronę.Wagner obudził się i warknął głucho.McKendrick zlekceważyłostrzeżenie i usiadł na brzegu łóżka.- George?- Odejdz.- Nie spojrzała na niego, tylko ukryła twarz wpoduszce.Adam spróbował ponownie.- Giano?Położył dłoń na jej ramieniu.George ją strąciła.- Nie wolno mnie dotykać.McKendrick czym prędzej zabrał rękę, zaskoczony uraząbrzmiącą w głosie dziewczyny.Nie wiedział, czy to jego krzykwprawił George w ten nastrój, ale życie z czterema siostrami nauczyłogo, jak rozpoznawać znaki, kiedy się wycofać, a kiedy postąpićinaczej.- Płaczesz?Giana wierzchem dłoni otarła łzy z policzków i usiadła.- Nigdy nie płaczemy przed obcymi.231anulaouslaandcs- W takim razie dobrze udajesz.Ale ponieważ nie jestem obcy,możesz sobie pofolgować.- Naprawdę?- Tak - odparł z łagodnym uśmiechem.- Jak mogę być obcy,skoro to ja pierwszy raz cię pocałowałem?- Bo nie miał pan ciekawszego zajęcia - odparowała Giana.- Alewolałby pan całować kogo innego.- Nie wiem, skąd ci to przyszło do głowy ani za kogo mnieuważasz.Nie mam zwyczaju prowadzić podwójnej gry.Adama zaskoczył sposób, w jaki George na niego patrzyła.Azylśniły w jej niebieskich oczach, zaczerwienionych od płaczu.yreniceciskały pioruny, a głos był pełen jadu.McKendrick wstał i zacząłspacerować po pokoju.- Sam pan to powiedział!- Ja? - Zaskoczenie szybko ustąpiło miejsca gniewowi.Tymczasem Giana chciała, żeby McKendrick sobie poszedł, a onamogła zwinąć się w kłębek.Z drugiej strony czuła, że musi daćnauczkę tchórzliwemu kłamcy.- Słyszeliśmy, jak rozmawiał pan ze swoim lokajem.- Kiedy słyszeliśmy"? - zapytał Adam wyzywającym tonem.-Czy to królewskie my"?- Wagner i ja.My.ja wróciłam do pańskiej sypialni.Poddrzwiami zatrzymały mnie wasze głosy.- Czekałem na ciebie.Dlaczego się nie pokazałaś?232anulaouslaandcs- Po co? Lokaj pomógł panu w ubieraniu i właśnie sprzątałpokój.Moja obecność nie była już potrzebna.Adam wiedział, że stąpa po kruchym lodzie, ale postanowiłzaryzykować.- Twoja obecność była potrzebna, żebyśmy mogli, kontynuowaćto, co zaczęliśmy.- Teraz pan tak mówi - rzuciła Giana oskarżycielskim tonem.McKendrick ostrzegawczo uniósł brew.- Już drugi raz insynuujesz, że cię zwodzę.Pozwól, że wyjaśnięsprawę.Choć nie zawsze mówię wszystko, co myślę, nie mamzwyczaju oszukiwać kobiet, żeby zwabić je do łóżka.Może niepowiedziałem tego wprost, ale nie wierzę, żebyś się pomyliła co domoich zamiarów.Nie sądzę, żebym zostawił miejsce na jakiekolwiekwątpliwości.Giana prychnęła pogardliwie.- Uważaj, George.Dziewczyna zlekceważyła jego radę.- Nie pozostawił pan wątpliwości, że pragnie innej kobiety.O'Brien stwierdził, że Brenna byłaby dla pana lepsza, a pan się z nimzgodził.- Sukin.- Adam przeczesał włosy palcami.- Owszem,przyznałem mu racje, bo taka jest prawda.W Gianie zamarło serce.Wszystkie jej marzenia rozwiały się wjednej chwili.Słowa McKendricka sprawiły jej taki ból, że nie mogławydobyć z siebie głosu.Wciągnęła powietrze przez zęby, usiłujączapanować nad łzami.233anulaouslaandcs- To prawda, że Brenna byłaby dla mnie odpowiedniejsza.-Wbił sztylet głębiej w jej pierś.- Więc idz do niej! - wrzasnęła Giana i umilkła raptownie.Alenie na długo, bo stwierdziła, że krzyk może być bardzo pomocny.Spróbowała jeszcze raz, głośniej.- Znajdz ją! Pocałuj! Masz mojepozwolenie.Idz i zostaw mnie samą!- Do diaska, George! Nie chcę Brenny!- Mówiłeś.- Wiem, co mówiłem.Zgodziłem się z O'Brienem, kiedypowiedział, że Brenna byłaby dla mnie lepsza.A wiesz, dlaczego? -Nie czekał na jej odpowiedz.- Bo wiem, nie grozi mi zakochanie sięw twojej siostrze.Ona ma w sobie wszystko, czego szukałem wkobiecie, a nic do niej nie czuję.Zupełnie nic.- Potrząsnął głową.- Toty doprowadzasz mnie do szaleństwa.Ty krzyczysz, bo cię nie chcę.Ja krzyczę, bo chcę.Do licha, George, nie marzę o Brennie.Niezłamałbym dla niej moich zasad.Nie tracę głowy w jej obecności.-Wycelował w nią palec.- Widziałaś, żebym całował Brennę?Widziałaś, żebym za nią biegał?Giana potrząsnęła głową.- Właśnie.Nie widziałaś.A wiesz, dlaczego? Bo nie pragnęBrenny.Myślę tylko o tobie! - Ruszył do wyjścia.- Ale rób, cochcesz.Uciekaj.Schowaj się.Płacz.Użalaj nad sobą.Nie będęprzepraszał za mówienie prawdy.I już skończyłem wyjaśnienia.Giana strzeliła palcami i wskazała na drzwi.-Wagner! Pilnuj!234anulaouslaandcsZanim Adam się zorientował, pies już warował pod drzwiami igroznie szczerzył zęby.Nie było wątpliwości, że gdyby jego paniwydała rozkaz do ataku, bydlę wkrótce miałoby łóżko i butywłaściciela Larchmont Lodge tylko dla siebie.- Odwołaj go - powiedział cicho McKendrick.- Nie.- Giana wstała z łóżka i podeszła do wilczura
[ Pobierz całość w formacie PDF ]