[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był uprzejmy, ale odnosił siędo niej z rezerwą i zawsze miała wrażenie, że mu przeszkadza.Otworzyła drzwi i nieśmiałym głosem powiedziała: Cześć.Ubrany był w zabrudzone sztruksy przewiązane sznurkiem i wytartąkoszulę bez kołnierza, z odciętymi w połowie rękawami.Ramiona i twarzpokrywała ciemna opalenizna.Nie zawiązane buty tkwiły w słomie.Wyglądał, jakby wrósł w ziemię niczym drzewo.Pochłonięty pracą, nawetnie podniósł oczu, tylko z miną znawcy ciągnął krowie wymiona,z których gęste, białe mleko tryskało strumieniami do metalowego wiadra. Cześć odpowiedział głosem, który nie zabrzmiał zbyt przyjaznie, ale nie było w nim też wrogości. Aadny początek dnia. Bywało lepiej mruknął.Ruby zastanawiała się nad tym, co powiedzieć.Jacob nigdy nie zaczynał rozmowy jako pierwszy.Odpowiadał tylko na zadawane mu pytania. Lubisz słuchać radia? Nie mamy tu radia odparł Jacob. A u nas w domu jest radio.I gramofon. Naprawdę? Służą do słuchania muzyki.Lubisz muzykę? Czemu nie przyznał. Jeśli chcesz, możesz przyjść i posłuchać.Przyjdz w sobotę, poszóstej.Emily idzie do teatru.To takie miejsce, gdzie pokazują sztuki dodała na wypadek, gdyby Jacob nie wiedział.Zachowanie Jacoba nie zdradzało, czy wiedział, czy nie. Zastanowię się odparł.Pani Humble weszła z chochlą w ręce, zaczerpnęła z wiadra mlekoi nalała do dzbanka Ruby. Jajka już przygotowane powiedziała znużonym głosem.Ruby spojrzała na Jacoba z zaniepokojeniem. Dzięki.To do zobaczenia w sobotę? Może mruknął, wciąż nie podnosząc wzroku.Ruby westchnęła i ruszając powolnym krokiem, dotarła z powrotemdo Brambles, gdzie kucharka, pani Arkwright, zwlekała właśnie swe tęgie, spocone ciało z roweru. Mam jajka i mleko oznajmiła Ruby. Tak? rzuciła pani Arkwright przez zaciśnięte wargi, po czymzaprowadziła swój rower na zaplecze.Ruby poszła za nią.Pomiędzy nimi dwiema nie układało się dobrze.Kilka miesięcy temu, kiedy Ruby po raz pierwszy odwiedziła kuchnię,w dobrej wierze zasugerowała, że gotowana na piecyku kuchennymszynka miałaby lepszy smak, gdyby doprawić ją liściem laurowym.Nauczyła się tego w klasztorze.Pani Arkwright od razu dostrzegła w niej zagrożenie.Uznała, że musi bardziej się starać, bo inaczej Ruby zajmie jejmiejsce.Od tamtej chwili pilnowała, by dziewczynka trzymała się z dalaod kuchni.Pani Roberts, sprzątaczka, odnosiła się do niej w podobny sposób.Jako starsza, zmęczona życiem osoba dawała do zrozumienia, że nieustanny szczebiot Ruby działał jej na nerwy.Przynajmniej Ernest, ogrodnik, okazywał jej życzliwość.Nie słyszałani słowa z tego, co mówiła, ponieważ był kompletnie głuchy.A na jednejz jabłoni zawiesił sznur i zrobił huśtawkę.Ruby strasznie brakowało przyjaciół.Zamiejska okolica wydawała jejsię bardzo monotonna.Zajęć było mnóstwo, ale ona potrzebowała kogośdo towarzystwa.Nie zadowalały jej samotne zabawy w sadzie.Gra w tenisa frustrowała ją, bo nie było nikogo, kto odbijałby do niej piłkę.Zastanawiała się, czy nie jest już za pózno na to, by podjąć decyzję o pójściudo szkoły, w której jednak wedle jej przekonania było zapewnemnóstwo dziewcząt z wyższych sfer.Nie polubiłaby ich i zaraz pożałowałaby swej decyzji.Gdyby to Emily kazała jej tam pójść.Zrobić coś wbrewswojej woli, bo ktoś każe, a podjąć decyzję samemu to dwie różne rzeczy.Jeśli w szkole byłoby okropnie, winę za to poniósłby kto inny.Przeszła przez kuchnię, położyła jajka i mleko na stole i zrobiła minęza plecami niesympatycznej pani Arkwright.Przez następne pół godziny studiowała słownik w gabinecie zmarłego męża Emily.Edwin Dangerfield był radcą prawnym specjalizującymsię w czynnościach notarialnych, to znaczy w przenoszeniu tytułów własności Ruby sprawdziła w słowniku.Był jej ulubioną książką i każdego dnia uczyła się sześciu niezbędnych wyrazów.W zeszłym tygodniu doszła do B".Zastanawiała się, czy wyraz bakteria" jest wart zapamiętania, kiedy usłyszała, jak pani Arkwright ociężale wchodzi na górę, niosąckawę dla swej pracodawczyni.Odłożyła książkę i odczekawszy, aż kucharka zejdzie, pomknęła schodami do Emily. O, Boooże! jęknęła Emily, kiedy roześmiana twarz Ruby wyłoniła się zza drzwi. Wyglądasz nieprzyzwoicie pogodnie i tak piekielniemłodo! Przez ciebie czuję się, jakbym miała ze sto lat.Co słychać na dworze? Powiedziałam Arky, żeby nie odsuwała zasłon.Głowa mi pęka poostatniej nocy. Zeszłego wieczoru państwo Rowland-Graves wydawali przyjęcie z kolacją. Na dworze jest przyjemnie, słonecznie i ciepło.Emily wzdrygnęła się. Ja tam wolę, jak jest nudno i zimno. Pomyślałam sobie, że może pójdziemy na zakupy powiedziałaRuby z nadzieją w głosie, siadając na krawędzi łóżka. Przykro mi, kochanie.Dziś po południu wychodzę na imprezęw ogrodzie.Koniecznie potrzebna jest mi teraz odmładzająca kąpiel,a sama wiesz, jak dużo czasu zajmuje mi przygotowanie się do wyjścia.Zajmowało to całe godziny: masowanie zwiotczałej skóry, malowaniestarzejącej się twarzy, tapirowanie farbowanych włosów i ułożenie ichw zadowalającą fryzurę, przymierzanie co najmniej tuzina ubiorów, dopasowanie właściwych butów do wybranej sukni czy kostiumu, wyszukanie właściwej biżuterii i najbardziej odpowiedniego kapelusza. Potrzebne mi są nowe buty mruknęła Ruby. Wszystkie,które mam, są już za małe. O mój Boże! Emily przygryzła wargę w poczuciu winy za zaniedbywanie dziewczynki.Gdyby nie Mim i Ronnie Rowland-Graves,Emily podskoczyłaby na samą myśl o zakupach i wybraniu butów dla Ruby.Ale ku jej ogromnej uldze, na jej życiowej scenie pojawili się Mimi Ronnie.Najpierw prowadzili burzliwe, z lekka ryzykowne życie w Indiach, a teraz zamierzali robić to samo w Anglii.Mieli po pięćdziesiąt kilka lat.Głównym celem ich życia była dobra zabawa.Nie zwracali uwagina stan cywilny ani na wiek swoich gości.Najważniejsze, że podzielalioni ich chęć rozrywki i pragnienie mocnych wrażeń, na co składały sięmocno polewane alkoholem imprezy, pieprzne rozmowy i jeszcze bardziej pikantne zabawy towarzyskie.Gdyby Edwin wciąż żył, byłby tymwszystkim kompletnie zszokowany.Popatrzyła na pociągłą twarz Ruby, z której znikła radość, a którawciąż wyglądała tak, jak gdyby mała już długo nie jadła porządnego posiłku.Emily pomyślała, że może Ruby czuje się osamotniona, spędzająctyle czasu sama.Nie mogła jednak zabrać jej ze sobą do domu państwaRowland-Graves, gdyż nie było to odpowiednie miejsce dla młodejdziewczyny.Nagle przyszedł jej do głowy pewien pomysł. Jeśli chcesz, pózniej wysadzę cię na stacji Kirkby, żebyś mogła pojechać do Liverpoolu i kupić sobie buty.Ruby była tak zachwycona, jakby właśnie zaoferowano jej królewskieklejnoty.Zeskoczyła z łóżka i zatańczyła po pokoju. Mogę? Naprawdę mogę? Ach, Emily, z największą przyjemnością.Nigdy nie jechałam pociągiem.O której wyjeżdżasz? Czy mam się przebrać? Tylko skąd będziesz wiedziała, jak trafić do domu ze stacji? Emily już powoli zaczynała żałować tej pochopnej propozycji, zadając sobie pytanie, czy jest to przejaw jej nieodpowiedzialności. Wcale nie" pomyślała jednak po kilku sekundach.Gdyby Ruby poszła na służbę, miałaby wiele różnych ciężkich obowiązków na głowie, a zakupy byłyby jednym z nich.Samodzielna wyprawa w miasto wyjdzie dziewczynce nadobre. Wrócę ze stacji piechotą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]