[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ponieważ Shan nic nie odpowiedział, mówiła dalej,- W gruncie rzeczy zgadzam się z tą oceną.Znam jego plusy i minusy.Chętniewezmie na siebie część obowiązków administracyjnych należących dotychczas do Janice.-Popatrzyła na niego spod oka.- Jako pierwszy oficer mogę kogoś rekomendować.nawyznaczony okres i pod pewnymi warunkami.- Słucham - mruknął Shan.- Co to za warunki?- Wziąwszy pod uwagę odejście pierwszego oficera - powiedziała oschle - brakdrugiego i niechęć trzeciego do przejęcia obowiązków, dobro naszego statku wymaga, aby jaknajszybciej wdrożyć szkolenie nowej kadry.Wnoszę, aby pan kapitan odkomenderowałPriscillę Mendozę pod mój bezpośredni nadzór, z zaleceniem przygotowania jej do funkcjidrugiego oficera.- Uzasadnienie wniosku?- Drzemią w niej spore możliwości.Z moich obserwacji wynika, że wspomnianaPriscilla Mendoza ma silny charakter, zdolność podejmowania trafnych decyzji i szybkirefleks.Może zdziałać wiele dobrego dla statku i armatora.A jeśli nie - Kayzin wzruszyłaramionami - to i tak nie będzie już gorzej niż teraz.- Istnieje jednak coś, co Terrańczycy nazywają niezgodnością charakterów.Zauważyłem objawy tej niezgodności między pierwszym oficerem i Priscilla Mendoza.- Pierwszy oficer już się poprawił.Shan skinął głową.- Przyjmuję więc rekomendację.Decyzja zostaje wprowadzona w życie od jutra, odgodziny pierwszej, pod warunkiem wyrażenia zgody przez Priscillę Mendozę.Oczekuję odpierwszego oficera raportów dziennych z uwagami na temat postępów - lub ich braku - wprocesie szkolenia.- Z ukłonem zatrzymał się przed drzwiami.- Wybacz mi mój cięty język,droga przyjaciółko.Nie chciałem sprawić ci przykrości.Kayzin uśmiechnęła się do kapitana.- Już wybaczyłam.- Ja również - odparł i pierwszy wszedł na odprawę.Shan odchylił się w fotelu i spokojnie popijał wino.Sala była pełna po brzegi.Dyżurni, którzy ze względu na swoje obowiązki nie mogli przyjść na zebranie, widzieli namonitorach wszystko, co działo się w sali odpraw.Powszechny gwar świadczył ozadowoleniu i dobrych nastrojach.Shan spojrzał w głąb siebie, na swój wewnętrzny Mur, a potem zrobił w nim maleńkąszczelinę.Natychmiast poczuł ostry i lodowaty powiew.Zaczerpnął tchu, zwęził otwór i zacząłprzemykać wśród barwnych pajęczyn, niby wolny, a jednak trochę od nich zależny.Wreszcie zadowolony zasklepił szczelinę, pociągnął łyk wina i potrzymał go chwilę wspierzchniętych ustach.Nagły atak zaskoczył i rozgniewał załogę.Nie było jednak śladuprzerażenia, ani paniki.Darzyli zaufaniem swój statek - i jego kapitana.On sam chciałby podzielać tę ufność.Zwiatła ściemniały i rozjarzył się główny ekran.Rozmowy przycichły.- Jak zapewne wszyscy zauważyli - zaczął Shan tonem swobodnej pogawędki -mieliśmy dzisiaj dwa alarmy ostrzegające nas przed Skokiem.Chciałbym, abyśmy wspólnieobejrzeli taśmę z zapisem wydarzeń, które zmusiły pilota do podjęcia próby ucieczki wnadprzestrzeń.- Kątem oka zobaczył podrywającą się z miejsca Priscillę.Lina natychmiastujęła ją za rękę i Terranka opadła z powrotem na fotel.- Mamy minus dwadzieścia sekund do wyjścia z zaplanowanego Skoku.Przy sterachsiedzi pilot Mendoza.Teraz.normalna przestrzeń.KURS NA ZDERZENIE pokazał ekran, i ręce Priscilli jak błyskawica przemknęły pokonsoli.Osłony w górę.- Aktywowano pierwszą linię obrony.GROyBA ATAKU.- Drugie osłony w górze, ustawione koordynaty, włączony alarm.Można lecieć.Na ekranie, wielka dłoń kapitana powstrzymała Priscille przed Skokiem.Obraz zamarłi zgasł.Pojaśniały światła.- Czas reakcji - powiedział Shan na użytek obecnych tu pilotów - od pierwszegoostrzeżenia do pełnej obrony: półtorej sekundy.Od pełnej obrony do zakończeniaprzygotowań do Skoku: dwie sekundy.Ogółem rzecz biorąc, byliśmy gotowi do odlotu wdwadzieścia cztery sekundy.Większość tego czasu zabrało nam oczekiwanie na ponownąaktywację zwojów.Ciszę, która zapadła w sali odpraw, przerywał tylko cichy odgłos bębnienia placami wniewidzialne klawisze.To piloci odruchowo sprawdzali własny refleks.Nagle wstał Seth.Shan wskazał na niego.- Tak?- Stawiam wniosek, aby Priscilla Mendoza otrzymała premię.Wybawiła nas z ciężkiejopresji.Tamci mierzyli prosto w nasz zespół napędowy.Narobiliby niezłej szkody, gdybytylko trafili.Seth nie zdążył jeszcze usiąść, gdy wstał Rusty.- Popieram.- Ja też - dodał Ken Rik.- Plus zwiększony udział w zyskach statku.Mamy dług,panie kapitanie.Gil Don Balatrin poparł ich nieśmiało.Shan skinął głową.- Jakieś uwagi? Sprzeciwy? Dyskusja? Nie? Zarządzam głosowanie.Kto za?Odczekał chwilę.- Pierwszy oficer?- Jednogłośnie, panie kapitanie.- Ja też otrzymałem taki wynik.Dziękuję.- Podpisał leżący przed nim papier.-Postanowione i zanotowane.- Uśmiechnął się do zebranych.- A poza tym: dwa punktypremii za ryzyko, płatne dla całej załogi po przybyciu do Solcintry.Postanowione izanotowane.Są inne sprawy?Nie było.- Dziękuję.Rozejść się.65 rok czasu pokładowego 155 dzień podróży Trzecia wachta Godzina 14.00Napięcie wisiało w powietrzu.Priscilla dostała na rękach gęsiej skórki.Zmuszała się,żeby spokojnie patrzeć na wiszący nad barkiem gobelin.- Koniak?Drgnęła i wykrzywiła usta w nieszczerym uśmiechu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]