[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O dzieci nie muszę się martwić:są dorosłe i dobrze zaopatrzone.Powiedziałam wyraznie, żewymagam od pani załatwienia tylko jednej sprawy: wyrokurozwodowego.To, że pani zdaniem oferta mego męża jestniekorzystna czy niesprawiedliwa, nie ma dla mnie żadnegoznaczenia.Nie interesują mnie czyjekolwiek opinie w tejkwestii.Przez czterdzieści sześć lat małżeństwa bez przerwywydawano mi rozkazy.Mam tego dosyć.Jestem tym śmiertelnie zmęczona, jak pani widzi, dosłownie.Nikt, łączniez panią, nie będzie mi już nigdy mówił, co mam robić.Więcalbo zaakceptuje pani tę ofertę, albo znajdę innego prawnika.Czy wyraziłam się jasno?Renee bez słowa podniosła słuchawkę. Marilyn, zadzwoń do Mitchella Weira poleciłasekretarce. Powiedz, że przyjmujemy warunki jego klienta. Dziękuję pani powiedziała Gemma Reinking.Miała w sobie coś z wielkiej damy, jakąś arystokratycznągodność.Sądząc po akcencie, musiała pochodzić z NowejAnglii. Teraz rozumiem dodała dlaczego mój mążtak ogromnie lubi rozkazywać.To bardzo miłe uczucie.Renee wstała z krzesła, aby ją pożegnać. Zadzwonię do pani, jak tylko otrzymam papiery.Trzeba je będzie już tylko podpisać.Może pani przyjść, kiedyzechce. Proszę mi powiedzieć, jest pani szczęśliwa w małżeństwie? nieoczekiwanie spytała klientka.219Renee szeroko otworzyła oczy.Z zastygłym na ustachuśmiechem milczała przez dłuższą chwilę, zastanawiając sięz głęboką konsternacją, dlaczego tak jej trudno znalezćodpowiedz na proste przecież pytanie.Oczywiście że jestszczęśliwa! %7łyje na poziomie, o którym większość mieszkańców tego kraju może jedynie śnić, poślubiła wymarzonegomężczyznę, więc.Więc o co chodzi? Mniejsza o to, moja droga powiedziała miękkosiwowłosa dama. Może kiedyś mnie pani zrozumie.Przekona się pani, że czasami warto oddać wszystko, abytylko się kogoś pozbyć. %7łartobliwie mrugnęła okiemi nagle ubyło jej z pięćdziesiąt lat.Renee miała wrażenie, żena krótką chwilę powróciła z przeszłości młoda GemmaReinking, wesoła, beztroska dziewczyna. Do widzenia pani powiedziała serdecznie, odwzajemniając zaskakująco silny, jak na tak kruchą istotę, uściskdłoni. %7łyczę pani wszystkiego najlepszego.Powodzenia! Ja pani również.Do zobaczenia.Zaraz po wyjściu Gemmy Reinking Renee połączyła sięz sekretariatem. Marilyn, poszukaj Lynn Schuster, muszę z nią pomówić. Wydobyła z dolnej szuflady czekoladowy batoniki pochłonęła go tak żarłocznie, jakby od Bóg wie kiedy niemiała nic w ustach.A przecież wcale nie była głodna.Uprzytomniwszy to sobie, popadła nagle w zadumę.Czyżbyjedzenie stało się dla niej czymś w rodzaju nałogu? A możetak zwaną czynnością zastępczą, za pomocą której podświadomie próbuje usunąć z pola widzenia to, co niewygodne? To, o czym lepiej nie myśleć? Na przykład co? zapytała głośno.Na przykład pytanie, czy jesteś szczęśliwa w małżeństwie, zabrzmiało jej w uszach.Nie, tonieprawda, pomyślała, sięgając z pośpiechem po drugączekoladkę.Nie zdążyła jej jeszcze przeżuć, gdy rozległ sięgłos sekretarki: Lynn Schuster na drugiej linii. Sekundkę, Lynn, mam jakieś kłopoty z gardłem. Przełknąwszy słodką pozostałość, chrząknęła głośnow słuchawkę. No już.Jak się czujesz?220 Fatalnie.Tak okropnie spaskudziłam sprawę. Powiedzmy, że ją trochę skomplikowałaś.Nie szkodzi.Co łatwe, to mało zabawne. Rozmawiałaś z adwokatem Gary'ego? Tak.Umówiliśmy się na spotkanie w poniedziałeko drugiej.Przyjdz do mnie pół godziny wcześniej. Wolałabym nie brać w tym udziału. Wierz mi, nie darowałabyś sobie, gdyby ominęła cięta przyjemność uśmiechnęła się Renee. Nie martw się,Lynn dodała, usłyszawszy ciężkie westchnienie schrupiemy ich żywcem.To bułka z masłem. Do licha,skrzywiła się ponuro, już nawet moje metafory wiążą sięz jedzeniem! Obyś miała rację. Tylko pamiętaj: do poniedziałku żadnych kontaktówz Cameronem.Masz się trzymać od niego z daleka.Zrozumiano? Tak. Nie słyszę. Będę się trzymać od niego z daleka. Jeszcze raz.Chyba niedokładnie usłyszałam.Tym razem Lynn tak donośnie powtórzyła swoją obietnicę, że Renee musiała odsunąć słuchawkę. No, teraz dobrze.Coś mi to przypomina rzuciła ześmiechem. Wiesz, w ogólniaku byłam cheerleaderką. Założę się, że byłaś świetna. Byłam mruknęła Renee, odkładając powoli słuchawkę. Rzeczywiście byłam świetna. Pamięć natychmiast podsunęła jej przed oczy obraz samej siebie z tych takjuż odległych czasów.Z uczuciem lekkiej nostalgii przypomniała sobie puchaty biały sweter i kraciastą czerwono-białąspódniczkę, która podczas podskoków i różnych innychewolucji bezwstydnie odsłaniała jej krągłe pośladki.To byłyczasy.Miała swoich fanów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]