[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Sałatka dla pań oznajmiła kelnerka, stawiając przed nimi talerze.Nad stolikiem zawisła gęsta woń sosu balsamicznego.Obie podziękowały, po chwiliznów zostały same. Kochanie& Szczerze mówiąc, nie wiem, czy mnie zdradzał, i nie ma to dla mnienajmniejszego znaczenia. Niemożliwe zaprzeczyła Megan z płonącymi oczami. Niemożliwe! Nie dramatyzujmy wyhamowała ją Jill.Układ między matką a córką z definicjibył konfliktogenny, a jeśli dodać do niego jeszcze zmarłego byłego męża, komplikacjeprzybierały rozmiary katastrofalne. O co poszło? Jakiś czas byliśmy szczęśliwi, ale dość szybko dały o sobie znać kłopoty.Nie od razuje zauważyłam.Ignorowałam dość czytelne sygnały& To trochę jak z chorobą, kiedy człowiekbagatelizuje objawy, bo nie chce zmieniać pierwotnej diagnozy.Klasyczny efekt potwierdzenia.Megan pokiwała głową, przyzwyczajona do analogii medycznych. Oczywiście pamiętasz Williama dość dobrze mówiła dalej Jill. Co ci zostałow pamięci? Jaki był dla ciebie? Miły.Zabawny.Towarzyski.Lubił robić coś fajnego.Na przykład wtedy, kiedy kupiłnadmuchiwany zamek.Albo trampolinę. Albo czerwony kabriolet.Pamiętasz? William zabrał was na przejażdżkę. A tak.To był mustang. Megan uśmiechnęła się szerzej.Jill zwątpiła na moment, czy dobrze robi, przywołując szczęśliwe chwile.Mimowszystko jednak potrzebny był jej kontrast. Jak na pewno zdajesz sobie sprawę, ktoś musiał za to płacić.William zarabiał,owszem, jednak mniej niż ja i znacznie mniej, niż wymagał jego wymarzony styl życia.Chciałkupować trampoliny, samochody i tysiące innych rzeczy& wszystko, na co by mu tylkoprzyszła ochota.Megan ściągnęła brwi. Co w tym złego? Niby nic, ale zaczął zaciągać długi, chciał nawet wziąć pożyczkę pod zastaw domu.Janie mam zbyt szerokiego gestu, a małżeństwo powinno pewne sprawy uzgadniać. Szalenietrudno było wyjaśnić przyczyny rozwodu nastolatce z głową pełną romantycznych mrzonek. Chciał ciągle coraz więcej pieniędzy, więc próbował inwestować.Najpierw w świeżopowstającą spółkę biotechnologiczną.Zgodziłam się i pokryłam koszty jego udziałów.Potemw niewielką firmę ubezpieczeniową.O niczym innym nie myślał. Czyli poszło o pieniądze? Nie tylko, ale pieniądze też mają znaczenie. Mamo, on się starał realizować swoje marzenia.Dziewczynka, jak zwykle, stanęła po stronie Williama.Zawsze go broniła, dlategopodobne rozmowy prowadziły donikąd. Niezupełnie.To nie jest realizacja marzeń, jak& jak w programie American Idol.Trzeba mierzyć siły na zamiary. Czyli nie stać go było na zrealizowanie marzeń. W pewnym sensie, chociaż& Trzeba odróżniać marzenia, dążenie do jakiegoś celuod zwykłej, pospolitej chciwości.Megan pytająco uniosła brwi. Po jakimś czasie dostrzegłam pewien wzorzec podjęła Jill. I zorientowałam sięwreszcie, że jego żądania nigdy się nie skończą, że on nigdy nie będzie miał dość.Gdybym niezareagowała, gdybym się nie sprzeciwiła, doprowadziłby nas do bankructwa. I to wszystko? zdziwiła się Megan. O to poszło?Jill ścisnęło się serce. Któregoś dnia zażądał ode mnie kolejnej sporej sumy pieniędzy na następnąryzykowną inwestycję. Ile chciał? Trzysta dwadzieścia pięć tysięcy dolarów. Rany!Oczy Megan zapłonęły, ale Jill wiedziała, że córka w rzeczywistości nie ma pojęciao wartości takiej sumy.Potrafiła ocenić, czy konkretny model smartfona jest drogi, ale jeszczenie miała okazji nauczyć się myślenia o finansach w większej skali. Odmówiłam.Nie wspomniała, że chciał od niej pieniędzy należących do Megan.Jej spadku, kwoty,którą rodzice Graya po jego śmierci zdeponowali dla wnuczki w ramach niewielkiego funduszupowierniczego.Gray nie miał ubezpieczenia na życie, wtedy jeszcze oboje byli za młodzi, żebymyśleć o śmierci.Za młodzi, żeby umierać.A mimo to& Skoro nie dałam mu gotówki podjęła naciskał, żebyśmy zaciągnęli kredyt, alena to również się nie zgodziłam.Wtedy zrobił coś, co przeważyło szalę. Co?Może faktycznie już czas, żeby Megan się dowiedziała? Pamiętasz, jak zaczął przychodzić po mnie do pracy? Razem z tobą.Bawiłaś sięw poczekalni, potem szliśmy razem na kolację. Pamiętam, fajnie było. Sądziłam, że przychodzi tam z mojego powodu, niestety, było inaczej.Okazało się, żeWilliam okrada pracowników.I przychodnię jako taką.Megan zacisnęła wargi.Spięła się. Podbierał niewielkie sumy pieniędzy oraz próbki leków mówiła dalej Jill. Nieod razu się zorientowaliśmy, bo nie rozmawialiśmy o tym, uważaliśmy to za nieistotnedrobiazgi, a praca wiecznie goniła.Podkradał też recepty. Po co mu były recepty? Kradł czyste blankiety.Można je sprzedać, kupują ci, którzy chcą nielegalnie dostawaćleki dostępne wyłącznie na zalecenie lekarza. Nie wiedziałam. Tak to już jest.Za jeden blankiet można dostać jakieś pięćdziesiąt dolarów.Zwyklekupują je ludzie uzależnieni od leków przeciwbólowych, jak oxycontin czy vicodin.Nawet gdyjuż się zorientowaliśmy, że ktoś kradnie, do głowy nikomu nie przyszło, by posądzać Williama.Megan milczała.Najwyrazniej współczuła Williamowi.Jill straciła pewność siebie.Możelepiej było nadal milczeć? Postanowiła nie wspominać o pieniądzach, jakie William wyciągał jejz portmonetki, ani o sztuczce z kartą do bankomatu: bladym świtem, zanim ktokolwiekw domu otworzył oczy, wychodził na moment, do najbliższego bankomatu i wypłacałniewielkie sumy.Nie zdawała sobie z tego sprawy, aż było za pózno. Nie wiem& zawahała się. Co jeszcze chcesz usłyszeć? Pogładziła córkę podłoni. Skąd wiesz, że to on kradł? spytała Megan. Przecież nigdy nie wiadomo.Jill spuściła głowę. Złapaliśmy go na gorącym uczynku. Jak to? Zastawiliśmy pułapkę.W piwnicy, gdzie przechowywaliśmy czyste recepty.Nawetzainstalowaliśmy kamerę, sama to wymyśliłam.Nie przyszło mi do głowy, że złodziejem okażesię mój mąż. Megan odłożyła widelec.Straciła apetyt. To było straszne ciągnęła Jill. Narobił mi wstydu, a co gorsza, mógł zrujnowaćmnie i wszystkich lekarzy z naszego zespołu.Moich kolegów i koleżanki, moich przyjaciół.Mogliśmy wszyscy stracić licencje. Nie poszedł do więzienia? Nie. Jill była i smutna, i wzruszona, że Megan w dalszym ciągu współczujeWilliamowi. Ze względu na mnie nikt nie zgłosił sprawy policji, ale musiałam spłacić to, coukradł, co do grosza.No i musiałam stamtąd odejść.A po tym, jak w środowisku zaczęłykrążyć plotki, miałam dużo szczęścia, że w ogóle znalazłam zatrudnienie.Dlatego teraz leczęw Medycynie Rodzinnej Pembey.Tylko oni zaoferowali mi pracę.Megan w zamyśleniu popatrzyła na sufit
[ Pobierz całość w formacie PDF ]