[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Och& dziękuję, ale lepiej nie.Dzięki za zaproszenie.Wymówka ześliznęła się z mojego języka jak jedwab. Mam nowąpracę, na razie czasową, ale myślę, że położę się dziś wcześnie.Stawiam nowe ściany z płyty w sklepie w Hatteras. Pracuje pani z płytą gipsowo-kartonową? Bratu Guilbeauniemal wyszły oczy z orbit. A niech mnie! Nie mówiła mi pani, żezna się na remontach.Opowiedziałam pokrótce, jak to od dziecka pracowałam z ojcemna budowach.Rozmowa zatoczyła koło i niemal poruszyłam jużsprawę domu Ioli, ale znów wygrał strach. Mnóstwo osób w okolicy potrzebuje teraz kogoś takiego.Jakbędzie chciała pani mieć więcej roboty, niech napisze mi pani sms-a, toroześlę kontakt po miasteczku i powiem wszystkim, że mamy nowąkobiecą złotą rączkę. Dzięki& okej& dzięki! pomachałam mu zpięćdziesięciodolarowym banknotem pomiędzy palcami.Brat odwrócił się na pięcie i pospieszył do samochodu, a jawróciłam do domu Ioli, czując nowy podmuch wiatru w żaglach.Ja&złotą rączką? Nigdy bym nie podejrzewała, że te wszystkie razy, kiedymój ojciec nie pozwalał mi iść do szkoły, żebym woziła go na budowę,naprawdę na coś się przydadzą.Może mogłabym otworzyć jakiś małybiznes.Brat Guilbeau uważał chyba, że sobie poradzę.To zabawne.Kiedy ludzie wierzą w ciebie i mają o tobie dobrezdanie, to nawet nie zdając sobie z tego sprawy, chcesz, żeby to byłaprawda.Chciałam być osobą, którą zobaczył we mnie brat Guilbeau,kimś, kogo zobaczyła Sandy.Chciałam być godna ich zaufania.Tomiejsce, ten dom, wszystko z nim związane przemieniało mnie.Pudełka na modlitwy, woda łaski, która przedostawała się do mojegownętrza jak para wodna, obdarowując mnie życiem zupełnie innej,nowej osoby.Im więcej nabierałam jej w usta, tym bardziej mniewypełniała.Im głębiej zanurzałam palce stóp w rzece Ioli, tymskuteczniej zmywałam z siebie plamy przeszłości.Ruszywszy w kierunku domu, roześmiałam się, odrzucając głowędo tyłu i rozpościerając ramiona, by zachłannie zagarnąć ten dzień dlasiebie.Chciałam rozsmakować się w tym uczuciu, zachować je.Zatrąbił klakson i otworzyłam oczy.Pełna poezji chwilaroztrzaskała się wokół mnie w drobny mak.Ross podjeżdżał właśnie pick-upem, uśmiechnięty od ucha doucha.Zarumieniłam się, wyobrażając sobie siebie stojącą na podwórzuw starych dżinsach i koszulce, z rozpostartymi ramionami i odchylonągłową.Musiałam wyglądać jak pijana baletnica.Ross wyskoczył z samochodu, nadal się śmiejąc, a moje sercezatrzepotało na jego widok.Między jednym spotkaniem a drugimzawsze zapominałam, jak powalająco był przystojny.Wyglądał niczymz fotografii w czasopiśmie z okładki Sports Illustrated. Hej, kochanie! Przeszedł przez podwórko i porwał mnie wramiona.Jego szeroki uśmiech wskazywał, że mój ukochany miałdobry dzień, cokolwiek wcześniej robił.Był opalony, wypoczęty iszczęśliwy. Mam osiemnaście godzin i czterdzieści dwie minuty,zanim stary wyśle mnie z ładunkiem do Natchez.Zabawmy się.Postawił mnie na ziemi i pocałował, a ja przez minutęzapomniałam, gdzie jestem zapomniałam o wszystkim. szesnaścieRoss próbował mnie namówić, żebym pojechała z nim na noc nawyspę Ocracoke.Chciał najpierw posiedzieć w jednej ze swoichulubionych knajpek, a potem spędzić noc w domku na wynajem, zktórego rzadko korzystał.Bawiąc się kosmykami moich włosów, spojrzał na mnie iuśmiechnął się z błyskiem w oku. Poczekaj, aż zobaczysz plażę, na którą wychodzi się z domku.Spodoba ci się.I poznasz mojego psa.Mama powiedziała, że jeśli niezabiorę go z ogrodu, to zadzwoni do schroniska, więc ulokowałem gow domu na Ocracoke.Pokochasz to miejsce.A zwłaszcza bajecznywschód słońca! Już widzę, jak oglądasz wschód słońca po całonocnej grze wbilard.Wychodziłam z Rossem na tyle często, aby wiedzieć, jak potoczysię wieczór.Najpierw mój chłopak będzie grał w pula, potemzgromadzi publiczność i zacznie zabawiać wszystkich opowieściami oswojej epickiej dwudniowej popijawie w Salvo.Rano obudzę się wOcracoke, czterdzieści pięć minut drogi promem od Hatteras i od mojejnowej pracy u Sandy.Co najdziwniejsze, nie tak dawno temu skakałabym pod sufit,mogąc skorzystać z takiej okazji; zakręciłoby mi się w głowie,poczułabym ciepło, słysząc, że Ross nie chce beze mnie wychodzić zdomu.Bycie jego ślicznotką szalenie poprawiało moją samoocenę.Aaknęłam tego.Ale dziś mogłam myśleć jedynie o problemach w domuIoli i o tym, że rano muszę zjawić się u Sandy.Ostatnimi czasy, zpowodu mielizn, prom na Ocracoke był częściej zamknięty niż otwarty.A co, jeśli tam utknę?Usłyszałam rozmowę J.T.i Zoey, idących przez nadmorskietrawy.Odsunęłam się od Rossa. Dzieci idą.Ross przez chwilę nasłuchiwał.Potem opuścił rzęsy do połowymasztu i przysunął się bliżej. Są we dwójkę, więc możemy jechać.Powiedz starszej siostrze,że zostaje dziś w domu i niańczy młodego.My wyruszamy, łapiemyprom, żeby zdążyć na happy hour w pubie Roba i Roya.Przekąsimycoś przed turniejem w pula.Popatrzysz, jak czaruję. Ross, powinnam& No proszę droczył się ze mną. Dostaniesz całą kasę.Wszystko, co wygram.Przynosisz mi szczęście.Pozostali są zbytzajęci patrzeniem na ciebie, żeby skupiać się na tym, co dzieje się nastole bilardowym.Zahaczymy o jakiś sklep po drodze i kupimy ci jakiściuch czy coś& przy czym nie będą mogli się skoncentrować.Potrzebujesz jakichś nowych ubrań, Tandi.Zbyt gorąca z ciebie laska,żebyś chodziła w dżinsach i wytartych koszulkach.Stare przyzwyczajenia mocno szarpały.Ross mówił w takisposób, że wieczór wydawał mi się o wiele bardziej atrakcyjny, niżsobie go wyobrażałam. Nie mogę odparłam w końcu.Na dodatek, gdzieś nad wodązamruczały chmury.Jeśli dziś wieczorem wiatr przygna więcej burz,będę musiała dopilnować, aby poustawiać wiadra w odpowiednichmiejscach w domu Ioli.Zastanawiałam się, czy nie powiedziećRossowi prawdy, ale zrezygnowałam. Rano pracuję. Pracujesz? Odchylił się, robiąc dziwną minę. Gdzie? Remontuję ścianę w Słonecznym Sklepie Sandy. Czasemzastanawiałam się, czy Ross w ogóle mnie słucha. Pamiętasz?Mówiłam ci o tym.Zza żywopłotu wyszedł J.T., a tuż za nim wynurzyła się Zoey.Już z daleka widziałam, że nie jest zadowolona. Myślałem, że żartujesz.Stawiasz ścianę z płyty? Serio? Rosso niczym nie miał bladego pojęcia. Przecież to może poczekać zdzień, dwa, zanim nie wyjadę.Nic się nie stanie.Przecież nie znajdąnikogo innego.Właśnie dlatego tata suszy mi głowę o naprawy wewszystkich naszych domkach letniskowych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]