[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niebyło się czym chwalić.Hanan pewnie powtórzy to mężowi,żeby go rozerwać po ciężkim dniu pracy.Nahla powtórzymatce plotkę z domu sąsiadów.Rozsądnie było milczeć,zająć się czymś, zapomnieć.Mówiła do siebie, przekonywała siebie, że go nie zna.Nie rozumiała wyrażeń atmosfera lat sześćdziesiątych" ani sobotniego popołudniaw Edynburgu, kiedy ożenił się w kościele, ubrany w kilt.Jak mogła pojąć takie rzeczy, czuć się z nimi związana?Prawiła sobie kazania, kiedy przychodziły sny i jąosłabiały.Muszę zacząć nowe życie, przestać być sentymentalna, przestać się nad sobą użalać.Każdemu czegośbrakuje.Niektórzy ludzie nie mają nawet w domu bieżącejwody.I niemowlęta, które umierają, i inflacja zaciskającasię ludziom pętlą na gardłach.Jestem taką szczęściarą, żestać mnie na lekarstwa dla syna i ubrania na Eid, porządneposiłki, a nawet luksusy, zbędne rzeczy, jak wypożyczaniefilmów na wideo.Powinnam być wdzięczna.Gdybym byładobra, gdyby moja wiara była mocna, czułabym wdzięczność za to, co mam.Ale śniła o nim.Realistyczne sny, w których mijał ją,blisko, na tyle blisko, że czuła jego zapach, ale na nią niepatrzył, nie rozmawiał z nią.W jednym śnie była mała jakdziecko w pokoju pełnym dorosłych i dymu.Była w jegopokoju, szukając go, stała niedaleko stołu, dużego i wysokiego.Stanąwszy na palcach, zauważyła, że stół jest zie-226lony, solidny zielony prostokąt bez sztućców, jedzenia czypicia.Wyciągnęła rękę i okazało się, że stół jest płytkimpudłem obwiedzionym zieloną szorstką wełną.Po drugiejstronie stołu Rae rozmawiał z mężczyzną, którego nie rozpoznała, mężczyzną w okularach, z prostymi czarnymiwłosami opadającymi na oczy.Pokój był pełen ludzi większych od niej, starszych od niej.Ich niezadowolenie unosiło się w pokoju, w dymie, i jak w innych snach Raezbliżył się do niej, a potem ją minął, rozkojarzony, nieświadomy jej obecności, ponieważ była zbyt młoda i zamała dla niego.Rano zaczerwienione oczy, tak sen wpływał na czekający ją dzień.Wiatrak na suficie kręcił się powoli, rozprowadzając powiew wpadający przez okno.Ptaki byływojowniczo nastawione.Sposób, w jaki sen zagrażadniowi, wyostrza pamięć.To tylko sen, a potrafi wywołaćnudności, suchą bolesność oczu.Mleko, które wlała do herbaty ciotki, było skwaśniałei musiała przygotować nową filiżankę.Wysłała Amira doszkoły, nie dopilnowała, żeby umył zęby, zostawiławłączony wiatrak w pustej sypialni na cały poranek.W pracy czuła, że jej nie zależy, że zupełnie nie ma znaczenia, iż jej dorośli uczniowie z trudem czytają i piszą.Analfabetyzm wahał się od sześćdziesięciu do osiemdziesięciuprocent w zależności od tego, kto miał rację, a dzisiaj brakowało jej energii i chęci, żeby go zredukować.- Co się z tobą dzieje? Jesteś zmęczona? - pytano ją.- Siostro, proszę mówić głośniej, nie słyszymy.227Rano były zajęcia dla kobiet: matki, babki, dzisiaj, zamiast czytania, lekcja na temat zdrowia poświęcona karmieniu piersią.Program nauki czytania został ustalonyprzez komisję rządową, a z powodu braku książek korzystano z podręczników dla dzieci.Z tych samych książek,z których uczyli się Dalia i Amir.Jestem dziewczynką.Pochodzę z wioski.Jestem chłopcem.Pochodzę z wioski.To jestwielbląd.Tą są daktyle.Uczenie się z takich książek byłoupokarzające.Czuła to w ich głosie, swego rodzaju napięcieu mężczyzn (którzy stanowili większość na wieczornych zajęciach) częściej niż u kobiet, które zbywały to śmiechem,mówiąc: Teraz mogę przeczytać podręczniki szkolne moichdzieci".Z tego powodu lekcje poświęcone zdrowiu i edukacji społecznej były lepiej przyjmowane.Miała szczęście, żew dniu, kiedy jej motywacja była najsłabsza, trafił się takzajmujący temat jak karmienie piersią.- Zostawiłaś włączony wentylator w sypialni - powiedziała ciotka, w jej oczach znajoma pogarda, specyficznyton głosu, pragnienie wojny.To były pierwsze słowa, którewypowiedziała, kiedy Sammar, Amir i Dalia wrócili dodomu.Dalia z lizakiem w buzi, który dostała od przyjaciółki, Amir ciągnący za sobą tornister, udający, że jej niezazdrości.Sammar zdjęła okulary, nalała sobie szklankęwody z lodówki.Usiadła na jednym z dziecięcych stołkównaprzeciwko klimatyzatora, postawiła szklankę na stolikudo kawy.- Przepraszam - powiedziała.228Nie mogła przyznać, że przyczyną był sen.Wszystkoszło nie tak z powodu snu.Zaczęła pić wodę.Woda z Nilu,cudowna na pragnienie, alhamdullilah.- Prąd nie jest za darmo - zrzędziła Mahasen.Siedziała na łóżku i usypiała niemowlę Hanan, poklepując je po plecach.Hanan była w pracy.Pracowała dłużejniż Sammar, była bardziej produktywna, bardziej skuteczna.Dziecko uniosło głowę i uśmiechnęło się do Sammar.A ona odpowiedziała mu uśmiechem, bezgłośniewymawiając jego imię.Mahasen poklepała ją mocniej.- Zpij wreszcie! - powiedziała do niego.Sammar czuła, że jej ciotka chce powiedzieć coś jeszcze, że stwierdzenie Prąd nie jest za darmo" to nie koniec.Uciekła, poszła do sypialni się przebrać, potem zawołałaAmira na prysznic, żeby zjadł posiłek umyty.Mówił doniej, kiedy wycierała go ręcznikiem i ubierała, ale go niesłuchała, zobojętniała z suchymi oczami, lęk, że z jakiegośpowodu nie będzie w stanie dotrwać od końca dnia, że jestza długi, stanowi zbyt duże wyzwanie.Nawet modląc się,wciąż czuła wewnętrzne napięcie, złe przeczucia.Główny posiłek dnia przebiegał jak zwykle i ojciec blizniąt Hanan sprowadził je na dół i wrócił na górę.Dziecisiedziały przy stole.Natłok plastikowych naczyń, jej uwagipółgłosem:- Powiedz bismillah, zanim zaczniesz jeść.Bądzgrzeczna i zjedz do końca.Dzieci czasem były żywe, czasem spokojne.Tego dniapo kilku pierwszych łyżkach było tak, jakby po domu tań-229czyły diabły, skakały po meblach i prowokowały dzieci.Wszędzie porozrzucany ryż, piski, walka, ziarenka ryżuw nosie i uszach.Amir uszczypnął Dalię, pokazał jej język.Dalia ugryzła Amira, obśliniając go, pogryziony ryż i śladzębów na jego ręku.On pociągnął ją za włosy, szarpnął,a ona zaczęła krzyczeć.Krzyczała tak głośno, że Sammarwydawało się niewiarygodne, kiedy ich rozdzielała, żebytaki wrzask wydobył się z kogoś rozmiarów Dalii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]