[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej sine ręce krwawiły, ustabyły popękane, a płuca paliły przy każdym lodowatym wdechu.- Jace - wyszeptała.On już tam był, podnosząc ją na nogi i oplatając skrzydłami.Znowu było jejciepło, jej ciało rozmarzało od serca poprzez żyły, które ożywiały jej dłonie istopy, wywołując jednocześnie bolesne i przyjemne mrowienie.- Clary - odezwał się, głaszcząc ją delikatnie po włosach.- Możesz mi obiecać, żenie zaczniesz krzyczeć? Clary otworzyła oczy.Przez chwilę była tak zdezorientowana, że światwydawał się wirować, jakby siedziała na karuzeli.Znajdowała się w swojejsypialni u Luke a - ten znajomy materac, szafa z pękniętym lustrem, pasmo okienwychodzących na East River, parskający, syczący kaloryfer.Mgliste światłowpadało przez okna, a znad szafy migotała czerwona lampka alarmuprzeciwpożarowego.Rudowłosa leżała na boku pod stosem koców, a jej plecy były przyjemnieciepłe.W chwili, kiedy jeszcze była półprzytomna w przestrzeni między snem ajawą, zastanawiała się, czy Simon wdrapał się przez okno, kiedy spała i położyłsię obok niej tak jak wtedy, kiedy byli jeszcze dziećmi i sypiali w jednym łóżku.Ale przecież ciało Simona nie wydzielało ciepła.Jej serce załomotało w piersi.Już całkowicie obudzona, odwróciła się podkocami.Za nią na boku leżał Jace, spoglądając na nią z góry i podpierając głowęręką.Słabe światło księżyca robiło z jego włosów aureolę, złote oczy błyszczałyniczym u kota.Był całkowicie ubrany, nadal miał na sobie białą koszulkę zkrótkim rękawem, w której go dzisiaj widziała, a jego ramiona oplatał bluszczrunów.Clary z niedowierzania wciągnęła powietrze.Jace, jej Jace nigdy tak na nią niepatrzył.Jego wzrok zawsze był pełen pożądania, ale nigdy leniwy i drapieżnieintensywny jak teraz i przez który jej serce waliło nierównym rytmem.Otworzyła usta - nie była pewna czy po to, by wypowiedzieć jego imię, czymoże krzyknąć, lecz nigdy nie dostała szansy, by się dowiedzieć- Jace poruszył siętak szybko, że nawet tego nie zauważyła.Przed chwilą jeszcze leżał obok niej,moment pózniej był nad nią, jedną ręką zasłaniając jej usta.Siedział okrakiem najej biodrach, mogła poczuć jego szczupłe i umięśnione ciało przyciśnięte doswojego.- Nie zamierzam cię skrzywdzić - powiedział. Nigdy bym cię nie skrzywdził.Ale nie chcę, żebyś krzyczała.Musimy pogadać.Spiorunowała go wzrokiem.Ku jej zaskoczeniu Jace się zaśmiał.Znajomy śmiech przeszedł w szept.- Umiem czytać z twojej twarzy, Clary Fray.W sekundzie, kiedy zdejmę dłoń ztwoich ust, zaczniesz wrzeszczeć.Albo skorzystasz z treningów i złamiesz minadgarstki.Daj spokój, obiecaj, że tego nie zrobisz.Przysięgnij na Anioła.Tym razem wywróciła oczami.- Okey, masz rację - przytaknął. Nie możesz nic przysiąc z moją ręką na ustach.Zdejmę ją.A jeśli krzykniesz& - przechylił głowę na bok, jego jasnozłote włosyprzesłoniły oczy. Zniknę.Zdjął dłoń.Clary leżała bez ruchu z ciężarem jego ciała na własnym, ciężkooddychając.Wiedziała, że jest od niej szybszy i że nieważne, jaki ruch wykona, onzawsze go wyprzedzi.Jednak przez chwilę wyglądało to, jakby traktował ichwzajemne oddziaływanie jak zabawę, coś wesołego.Nachylił się nad nią, a Claryzdała sobie sprawę, że jej top podciągnął się do góry, a ona mogła poczuć twarde ipłaskie mięśnie brzucha Jace a na gołej skórze.Zarumieniła się.Mimo że twarz ją paliła, wydawało jej się, że zimne igiełki lodu płyną razem zkrwią w jej żyłach.- Co tutaj robisz?Odsunął się lekko, wyglądając na rozczarowanego.- Wiesz, to nie jest tak naprawdę odpowiedz na moją prośbę.Oczekiwałem czegośw stylu anielskiego Alleluja.No wiesz, niecodziennie twój chłopak wraca zeświata umarłych.- Wiedziałam, że nie umarłeś - wycedziła przez zdrętwiałe usta. Widziałam cię wbibliotece.Z&- Colonelem Mustardem1?- Sebastianem.Wypuścił powietrze z niskim chichotem.- Wiedziałem, że tam byłaś.Mogłem to wyczuć.Poczuła, jak jej ciało się napina.- Pozwoliłeś mi myśleć, że odszedłeś - powiedziała. Przed tym.Myślałam, żety& Naprawdę już sądziłam, że jest możliwość, że ty& - urwała, nie mogła tegowypowiedzieć.Nie żyjesz. To niewybaczalne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]