[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zechcesz wypić ze mną herbatę? - zapytał.- Jest kilka drobnych spraw, którechciałbym z tobą omówić.Truciciel wyjął z kieszeni kamizelki chusteczkę, zdjął okulary i wyczyścił je z krwi.- Chętnie, ale tym razem z żalem muszę odmówić.Wezwano mnie, żebymwyświadczył Kościołowi pewną przysługę.- Nasadził okulary z powrotem na nos iuniósł brew.- Zwrócili się z tym do mnie, ni mniej, ni więcej, tylko sami Spine.Naszemu nowemu archontowi trzeba udzielić lekcji na temat trucizn.Pomyślałem, żewycieczka po naszej fabryczce może być dla niego pouczająca.- Oczywiście.Wycieczka? Dill zerknął na Rachel, ale ona go zignorowała.Nawet słowem niewspomniała o żadnej wycieczce.Jak niby miał zwiedzić Kuchnie Trucizn? Musiałbyopuścić świątynię i przejść przez miasto, a wiedział, że prezbiter Sypes nigdy na to niepozwoli.Z pewnością zaszło jakieś nieporozumienie.Spojrzał na adiunkta Crumba,szukając u niego pomocy, ale tłusty kapłan całą uwagę skupił na Devonie.- Wybacz, ale im szybciej zaprowadzę tego człowieka do laboratorium, tymprędzej będzie przydatny - powiedział Truciciel.Rumieniec adiunkta się pogłębił.- Przydatny do czego?Devon nachylił się do niego i mrugnął konspiracyjnie.Z oka wyciekła mu strużkabrunatnego płynu.- Gdybym mówił im o tym z góry, nikogo nie nakłoniłbym do przyjęcia tej pracy.-Ukłonił się adiunktowi.- Proszę nam wybaczyć.- Następnie zwrócił się do Rachel iDilla: - Idziemy?- Chwileczkę - odezwała się Hael.Ze stojącej na najbliższym stole tacy wzięłapasek świńskiej skóry, rozerwała go na trzy części, po czym wetknęła po jednej dorurek wiszących u jej pasa i szybko zatkała je z powrotem.- Po co ma się zmarnować?Dillowi wydawało się, że bambusowe rurki drżą.- Makabryczne, ale interesujące - stwierdził Devon.Opuścili Niebieską Salę sklepionym przejściem, które prowadziło wzdłużwschodniego boku świątyni i skręcało w stronę Mostu Bramnego.Zwiatło wpadająceprzez łukowate, witrażowe okna w zewnętrznym murze układało się na kamiennychpłytach w kolorowe wachlarze.- Dziękuję, że pan się zgodził - powiedziała Rachel.- Cała przyjemność po mojej stronie - odparł Devon.- Nie możemy pozwolić, żebynasz anioł nic nie wiedział o najlepszym towarze eksportowym Deepgate.- Napiętaskóra rozciągnęła się i popękała w kącikach jego ust.Przez boczne drzwi weszli do korytarza Sanktuarium.Dill zauważył, żeroztrzaskany archont jeszcze nie został naprawiony.Tragarz otworzył główne wrota iwszyscy wyszli na blask słońca.Po każdym kroku Dill oglądał się na świątynię.Jej czarne mury obsiadły stadagargulców.Iglice, pinakle i blanki wyrastały na niebotyczną wysokość.Szkło iskrzyłosię jak roztrzaskana tęcza.Samo miasto wyginało się w górę ku brzegom otchłaniniczym wielka misa pełna kamieni i żelastwa.Aańcuchy lśniły za przezroczystakurtyną wilgotnego powietrza.Dill trzymał głowę spuszczoną.Wstydził się swoichoczu koloru mrozu.Na końcu mostu skręcili w prawo i zagłębili się w plątaninę zaułków Bridgeview.Tutaj miasto docierało do fosy z łańcuchów opasującej świątynię i, nie znajdującwięcej miejsca na ekspansję, pęczniało w górę.Tę dzielnicę upodobali sobie bogacze.Ich rezydencje walczyły o przestrzeń, tak że przejścia pozostawały w wiecznym cieniu.%7łeby uprzywilejowani mogli spacerować w słońcu, chodniki skonstruowano wysokonad alejkami.Wąskie platformy z drzewa morwowego zgrabnie łączyły przeciwległebalkony.Najwyższe ze starych budowli zwieszały się nad świątynną fosą, podczas gdyte za nimi, jakby zazdrosne o doskonałą pozycję, nachylały się ku nim jak najbliżej, wniektórych miejscach zaledwie na szerokość kładek.Gdzieniegdzie wydawało się, żemieszkańcy mogliby sięgnąć ręką, żeby zapukać do okna sąsiada.- Czy wasza rodzina ma tutaj dom? - zapytał Devon, zwracając się do Hael.- Na zachód stąd - odparła Rachel.- Jeśli nadal stoi.Nie byłam tam od lat.- Przykro mi z powodu pani ojca.To był świetny generał.Przepraszam, że niewziąłem udziału w Wysłaniu.- Na pewno musiał być pan bardzo zajęty.- Praca nigdy nie ustaje.Po raz pierwszy Dill był wdzięczny za panujący wokół półmrok.Pasował do jegonastroju.Z nich wszystkich chyba tylko tragarz podzielał jego lęk, spowodowanyfaktem, że znalazł się poza świątynią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]