[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedz mu, jeśli potrzeba, że to ja umieram, ale niech przybywa w tej chwili,natychmiast; ona żyje i może da się ją jeszcze uratować!.Joanna wybiegła z pokoju, spieszyła na ile jej wiek na to pozwalał.W dziesięć minut wróciła zdoktorem.Odetta wróciła tymczasem do przytomności, lecz tak była osłabiona, że nie mogła przemówić.Ka-rol, z oczyma w nią utkwionymi, chciwie się w nią wpatrywał.Czoło jego potem było oblane.Od czasudo czasu z piersi Odetty wydzierał się cichy jęk boleści. Chodzcie, mistrzu, chodzcie prędzej! wykrzyknął Karol, spostrzegając wchodzącego doktora.Chodzcie i ratujcie ją dla mnie, a uratujecie więcej aniżeli koronę moją; więcej aniżeli królestwo; więcejnizli nawet życie moje! Ratując ją, uratujecie tę, która wróciła mi rozum, gdym był szalonym; tę, któraprzy mnie przez poświęcenie i cierpliwość anielską czuwała przez długie dni i noce bez końca.A gdy jąuratujesz, mistrzu, wtedy żądaj ode mnie, co zechcesz, a otrzymasz, jeżeli to będzie w mocy najpotęż-niejszego króla chrześcijaństwa.Odetta patrzyła na króla z wyrazem niewypowiedzianej wdzięczności.Doktor zbliżył się do niej,wziął ją za puls i zmarszczył czoło.Stan chorej był niebezpieczny.Skutkiem wzruszenia i przestrachu mogła zajść katastrofa przyśpie-szająca urodzenie dziecka Odetty.Król odprowadził na bok lekarza i tam, bacznie śledząc go wzrokiem, odezwał się: %7ładna siła mnie stąd nie poruszy.Jeżeli żywej oddać mi jej nie macie, nie zasłaniajcie jej przedwzrokiem serca mego ani na chwilę, ani na minutę.Lekarz podszedł znowu do łoża Odetty, zbadał jej puls po raz drugi, popatrzył na nią uważnie, po-tem wracając do króla, rzekł: Wasza królewska mość może odejść, dziecię to żyć może.do jutra.Król ścisnął konwulsyjnie ręce lekarza, a dwie ciężkie łzy potoczyły mu się po policzkach.52 Czy podobna, żeby nie było dla niej ratunku? szepnął głosem ponurym. Czy być może, żebyona umrzeć miała?!.Więc nieodwołalnie już mam ją utracić? Jeżeli tak, to nie opuszczę jej już pókiżyje, ani na chwilę! Nie, nic na świecie stąd mnie odciągnąć nie zdoła. A jednak skłonię do odejścia waszą królewską mość.Wzruszenie, wywołane obecnością króla,może uczynić boleśniejszym i trudniejszym całe przesilenie, a od tego wszystko zależy.Jeżeli jest małanadzieja, to cała w tym jedynie spoczywa. Jeżeli tak, odejdę natychmiast!.Już idę! Zostawiam ją twoim staraniom! zawołał król.Potem, zbliżywszy się do Odetty, uścisnął ją serdecznie. Odetto rzekł bądz cierpliwą i odważną.Chciałbym nie opuszczać cię w tej strasznej chwili,lecz lekarz utrzymuje, że to jest konieczne.Zachowaj się dla mnie! Powrócę wkrótce. %7łegnam cię, panie smutno rzekła Odetta. Ja cię nie żegnam, lecz mówię: do widzenia! Oby Bóg dozwolił szepnęła, zamykając oczy i opuszczając głowę na poduszki.Król zrozpaczony powrócił do pałacu; zamknął się w swojej komnacie i przebył tam dwie godziny,na próżno starając się myśleć o czym innym.Sam doznawał w tej chwili dotkliwego bólu głowy, ściskałdłońmi rozpalone czoło, jakby dla zatrzymania uciekającego rozumu, który tak niedawno powrócił.Wreszcie opuścił swoją komnatę, wyszedł śpiesznie z pałacu i skierował się w stronę ulicy des Jardins,lecz gdy z dala zobaczył dom, do którego dążył, zatrzymał się nagle drżąc na całym ciele.Po chwiliruszył dalej, ale tak wolno, jakby już szedł za pogrzebem.Na progu zawahał się, gotów wrócić i czekaćwieści, które mu doktor przysłać przyrzekł.Wreszcie doszedł do drzwi, do których przyłożywszy ucho,usłyszał jakieś krzyki.Po upływie kilku minut krzyki ucichły, a matka Joanna uchyliła drzwi, poza którymi klęczał król. Co słychać? zapytał wtedy z niepokojem. Odetta, jak się miewa Odetta? Już wszystko minęło.Odetta czeka was, miłościwy królu.Król wbiegł do komnaty, śmiejąc się i płacząc zarazem, lecz zatrzymał się na widok Odetty, któraspoczywała, trzymając w objęciach nowo przybyłą na świat dzieweczkę5.Biedna Odetta była tak blada,że przypominała posąg wykuty z marmuru.A jednak, mimo wycieńczenia i bladości, na ustach młodejmatki igrał uśmiech pełen słodyczy i nadziei, jeden z tych uśmiechów, jakie tylko matka mieć może dlaswego dziecka; uśmiech, na który składały się miłość, modlitwa i wiara.Widząc wahanie Karola, zebrałaresztki swoich się, a podnosząc dziecinę rzekła: Oto, miłościwy panie mój wszystko, co się wam po mnie zostanie. O! matka i dziecię żyć będą zawołał Karol, obejmując je obie i przyciskając do piersi. Bógpozwoli przecież, aby na jednej łodydze kwitła róża i jej pączek zarazem. Najjaśniejszy panie zauważył lekarz dobrze by było, aby chora mogła trochę wypocząć. O! zostawcie mi go zawołała Odetta. Spoczynek mi będzie słodszy i pożyteczniejszy, gdy gobędę czuła w pobliżu.Nie zapominajcie, że przeżyłam tak długo dlatego jedynie, że natura uczyniła nademną cud na korzyść dziecięcia, którym go obdarzyć miałam.Powiedziawszy z wysiłkiem te słowa, Odetta opuściła głowę na piersi Karola.Joanna odebrała odniej dziewczynkę.Lekarz wyszedł.Odetta i król pozostali sami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]