[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wdrugim matka i syn.Owi trzej mężczyzni to: lekarz z Troyes, zegarmistrz z Genewy i architekt z Bourgu.Z dwóch kobiet jedna byÅ‚a pokojówkÄ…, która jechaÅ‚a do swojej pani do Paryża, drugamamkÄ…, która odwoziÅ‚a rodzicom odkarmione dziecko.Matka, która jechaÅ‚a z synem, byÅ‚a kobietÄ… lat okoÅ‚o czterdziestu i zachowaÅ‚a Å›ladywielkiej urody, syn zaÅ› dzieckiem mogÄ…cym mieć lat jedenaÅ›cie do dwunastu.Zniadanie przygotowane byÅ‚o, jak zwykle, w głównej sali oberży.Kobieta i mamka, wysiadÅ‚szy, podążyÅ‚y do piekarza, gdzie każda kupiÅ‚a bocheneczekciepÅ‚ego jeszcze chleba, do którego mamka doÅ‚Ä…czyÅ‚a ponadto kieÅ‚basÄ™ z czosnkiem, po czymobie powróciÅ‚y do dyliżansu, w którym zabraÅ‚y siÄ™ spokojnie do spożycia Å›niadania,oszczÄ™dzajÄ…c sobie w ten sposób kosztów stoÅ‚owania w hotelu, przekraczajÄ…cych niewÄ…tpliwieich budżet.Lekarz, architekt, zegarmistrz, matka i syn weszli do oberży i, ogrzawszy siÄ™ spiesznie wprzejÅ›ciu przy wielkim piecu kuchennym, przeszli do jadalni i zasiedli do stoÅ‚u.Matka zadowoliÅ‚a siÄ™ filiżankÄ… kawy ze Å›mietankÄ… i owocami.ChÅ‚opiec, uradowany możnoÅ›ciÄ… stwierdzenia, że przynajmniej z apetytu jest mężczyznÄ…,zabraÅ‚ siÄ™ odważnie do zimnych potraw miÄ™snych.Pierwsza chwila zostaÅ‚a jak zawsze poÅ›wiÄ™cona zaspokojeniu gÅ‚odu.RozmowÄ™ rozpoczÄ…Å‚ zegarmistrz z Genewy: Dalibóg, obywatelu rzekÅ‚ (w miejscach publicznych mieniono siÄ™ jeszcze wzajemnieobywatelem) wyznajÄ™ szczerze, że doczekawszy dzisiejszego poranka nie byÅ‚emzmartwiony. Pan nie sypia w powozie? spytaÅ‚ lekarz. Owszem, panie odparÅ‚ współrodak Jana Jakuba zazwyczaj Å›piÄ™ bez problemów; aleniepokój byÅ‚ tym razem silniejszy od zmÄ™czenia. ObawiaÅ‚ siÄ™ pan, że dyliżans siÄ™ przewróci? spytaÅ‚ architekt.112 Nie, mam szczęście pod tym wzglÄ™dem i zdaje mi siÄ™, że wystarczy, żebym siedziaÅ‚ wpowozie, by staÅ‚ siÄ™ niewywrotny; nie, nie to byÅ‚o powodem mego niepokoju. Cóż wiÄ™c takiego? spytaÅ‚ lekarz. W Genewie mówiÄ…, że drogi we Francji nie sÄ… pewne. To zależy rzekÅ‚ architekt. A!.To zależy powtórzyÅ‚ zegarmistrz. Tak ciÄ…gnÄ…Å‚ dalej architekt na przykÅ‚ad, gdybyÅ›my wiezli z sobÄ… pieniÄ…dze rzÄ…dowe,moglibyÅ›my być pewni, że zostaniemy zatrzymani albo raczej już bylibyÅ›my zatrzymani. Tak pan sÄ…dzi? spytaÅ‚ zegarmistrz. To nieuniknione; nie wiem jakich sposobów używajÄ… ci hultaje, towarzysze Jehudy, alesÄ… zawsze doskonale poinformowani; nie chybiÄ… ani razu.Lekarz skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… potakujÄ…co. A!.WiÄ™c i pan spytaÅ‚ zegarmistrz lekarza i pan również jest tego zdania? NajzupeÅ‚niej. Czy wiedzÄ…c, że w dyliżansie sÄ… pieniÄ…dze rzÄ…dowe, wsiadÅ‚by pan do niego, byÅ‚by pantak nieprzezorny? WyznajÄ™ odparÅ‚ lekarz że zastanowiÅ‚bym siÄ™ dobrze. A pan? pytaÅ‚ dalej zegarmistrz architekta. O! Ja zdziwiÅ‚ siÄ™ tamten. PojechaÅ‚bym, gdyby wezwano mnie w pilnej sprawie. Mam wielkÄ… ochotÄ™ mówiÅ‚ zegarmistrz kazać przynieść tu mojÄ… walizÄ™ i mojeubranie i poczekać na jutrzejszy dyliżans; schowaÅ‚em w bagażu zegarki za dwadzieÅ›ciatysiÄ™cy franków; udaÅ‚o nam siÄ™ dzisiaj, ale nie należy narażać Pana Boga na pokusy. Czy pan nie sÅ‚yszaÅ‚ wtrÄ…ciÅ‚a siÄ™ matka do rozmowy że bylibyÅ›my narażeni naniebezpieczeÅ„stwo tak przynajmniej mówiÄ… ci panowie jedynie wtedy, gdybyÅ›my wiezlize sobÄ… pieniÄ…dze rzÄ…dowe? Otóż wÅ‚aÅ›nie odparÅ‚ zegarmistrz, patrzÄ…c dookoÅ‚a z niepokojem mamy je wdyliżansie!Matka pobladÅ‚a patrzÄ…c na syna: każda matka obawia siÄ™ najpierw o dziecko a potem osiebie. Jak to! Przewozimy pieniÄ…dze rzÄ…dowe? zawoÅ‚ali jednoczeÅ›nie i w różnym stopniupodekscytowanym gÅ‚osem lekarz i architekt. Czy pan jest pewien tego, co pan mówi? NajzupeÅ‚niej. W takim razie powinien pan byÅ‚ powiedzieć nam to wczeÅ›niej albo, mówiÄ…c teraz,powiedzieć po cichu. Ale odezwaÅ‚ siÄ™ lekarz może pan nie jest pewien tego, co mówi? A może pan sobie tylko żartuje? dodaÅ‚ architekt. Niechaj mnie Bóg uchowa! Genewczycy bardzo lubiÄ… żartować wtrÄ…ciÅ‚ lekarz. Panie rzekÅ‚ Genewczyk, bardzo dotkniÄ™ty tym, że ktoÅ› mógÅ‚ pomyÅ›leć, iż lubi żartować widziaÅ‚em, jak Å‚adowano. Co? PieniÄ…dze. A dużo ich jest? WidziaÅ‚em sporo worków. Ale skÄ…d pochodzÄ… te pieniÄ…dze? PochodzÄ… ze skarbca niedzwiedzi berneÅ„skich.Panowie wiedzÄ… chyba, że niedzwiedzieberneÅ„skie miewaÅ‚y do pięćdziesiÄ™ciu tysiÄ™cy liwrów renty.Lekarz parsknÄ…Å‚ Å›miechem. Stanowczo rzekÅ‚ pan nas straszy. Panowie rzekÅ‚ zegarmistrz dajÄ™ wam sÅ‚owo honoru.113 Wsiadać, panowie! zawoÅ‚aÅ‚ konduktor, otwierajÄ…c drzwi. Wsiadać! JesteÅ›myspóznieni trzy kwadranse. ChwilÄ™, konduktorze, chwilÄ™ rzekÅ‚ architekt naradzamy siÄ™. Nad czym? Zamknijże drzwi, konduktorze, i chodz tutaj. Wypij z nami kieliszek wina. Z przyjemnoÅ›ciÄ…, panowie odparÅ‚ konduktor kieliszka wina nikt nie odmawia.Konduktor wyciÄ…gnÄ…Å‚ kieliszek; trzej podróżni trÄ…cili siÄ™ z nim.W chwili, gdy podnosiÅ‚ kieliszek do ust, lekarz powstrzymaÅ‚ mu rÄ™kÄ™. SÅ‚uchaj konduktorze, powiedz szczerze, czy to prawda? Co? To, co mówi ten pan.I wskazaÅ‚ Genewczyka. Pan Féraud? Nie wiem, czy nazywa siÄ™ Féraud. Tak jest panie, to moje nazwisko, do usÅ‚ug rzekÅ‚ Genewczyk, skÅ‚adajÄ…c ukÅ‚on. Féraudi spółka, zegarmistrze, ulica du Rempart, nr 6, w Genewie. Panowie! zawoÅ‚aÅ‚ konduktor. Wsiadać! Ale pan nie daje nam odpowiedzi. JakÄ…, u diabÅ‚a, mam panom dać odpowiedz? Przecież mnie o nic nie pytacie. Przeciwnie, pytamy czy to prawda, że pan w swoim dyliżansie wiezie znacznÄ… sumÄ™,stanowiÄ…cÄ… wÅ‚asność rzÄ…du francuskiego? GaduÅ‚a! rzekÅ‚ konduktor do zegarmistrza. To pan siÄ™ wygadaÅ‚. Trudno, kochany panie. Dalej, panowie, wsiadać! Ale zanim wsiÄ…dziemy chcielibyÅ›my wiedzieć. Co? Czy mam pieniÄ…dze rzÄ…dowe? Tak, mam; a teraz, jeÅ›li nas zaaresztujÄ…, nie piÅ›nijcieani słówka, a wszystko dobrze siÄ™ skoÅ„czy. Jest pan pewien? Pozwólcie mnie zaÅ‚atwić sprawÄ™ z tymi panami. Co pan pocznie, jeÅ›li pana zaaresztujÄ…? zapytaÅ‚ lekarz architekta. UsÅ‚ucham rady konduktora. I postÄ…pi pan najmÄ…drzej odezwaÅ‚ siÄ™ ten
[ Pobierz całość w formacie PDF ]