[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To z miejsca go otrzezwiło. Słyszałeś naszą rozmowę? Słyszałem wiele waszych rozmów.Zastanawiał się głęboko, rozwa\ał pewne sprawy.Wyglądał na rozsądnego, rzeczowegofaceta, jego orientalne oblicze emanowało szczerością i wielką troską. Czy powiedziałeś: Czuwaj nad Dorą ? spytałem. Czy o to mnie prosiłeś? Abym nadnią czuwał? A więc to kolejna propozycja.Wyjaśnij mi, czemu, u licha, miałbym wysłuchiwaćhistorii twego \ycia? Zwróciłeś się ze sprawą osądu do niewłaściwej osoby.Nie obchodzi mnie,jak doszło do tego, \e stałeś się tym, kim się stałeś.A te dzieła sztuki w mieszkaniu, czemu duchmiałby się przejmować rzeczami materialnymi?To nie było do końca uczciwe z mojej strony.Byłem zbyt nonszalancki i obaj o tymwiedzieliśmy.To jasne, \e zale\ało mu na jego skarbach.Ale to Dora sprawiła, \e powrócił zzaświatów.Jego włosy wydawały się teraz ciemniejsze, a płaszcz miał wyrazniejszą fakturę.Dostrzegłemw niej mieszankę jedwabiu i kaszmiru.Zwróciłem uwagę na jego paznokcie, idealniewymanikiurowane i wypielęgnowane.Te same dłonie, które wyrzuciłem do śmieci.Jeszczeprzed chwilą wszystkie te szczegóły nie były chyba tak bardzo widoczne. Jezu Chryste wyszeptałem.Zaśmiał się. Boisz się bardziej ni\ ja. Gdzie jesteś? O czym ty mówisz? zapytał. Siedzę obok ciebie.Jesteśmy w barze w Village.Comiało znaczyć to pytanie gdzie jesteś? Je\eli chodzi o moje ciało, równie dobrze jak ja wiesz,gdzie porzuciłeś ró\ne jego fragmenty. I dlatego mnie nawiedziłeś. Wcale nie.Co mnie obchodzi moje dawne ciało.Czuję tę obojętność od chwili, gdy jeopuściłem.Ale ty to wszystko juz wiesz! Nie, nie, chodziło mi o to, w jakim miejscu się teraz znajdujesz, dokąd trafiłeś, cowidziałeś, kiedy odszedłeś& co&Pokręcił głową i uśmiechnął się smutno. Znasz odpowiedz na ka\de z tych pytań.Nie wiem, gdzie jestem.Ale coś na mnie czeka.Jestem o tym przekonany.Coś czeka.Mo\e zwyczajnie się rozproszę.Odejdę w mrok.Wydajesię, \e to coś osobistego.I nie będzie czekało wiecznie.Nie mam pojęcia, skąd to wiem.Niewiem te\, dlaczego pozwolono mi do ciebie dotrzeć, czy w grę wchodzi siła mojej woli i tylkoona a tej mi skądinąd nie brakuje, czy mo\e jakieś zrządzenie losu sam nie wiem.Ale przezcały czas cię śledziłem.Od mego mieszkania i z powrotem, a potem kiedy wyruszyłeś, abypozbyć się ciała, i stamtąd a\ tutaj.Muszę z tobą pomówić.Nie odejdę w spokoju, dopóki z tobąnie porozmawiam. Coś na ciebie czeka szepnąłem z trwogą.Nie potrafiłem tego w sobie stłumić. Apotem, ju\ po naszej rozmowie, je\eli nie rozpłyniesz się w nicość, dokąd się udasz?Pokręcił głową i łypnął na butelkę stojącą na środkowej półce, powódz światła, barw, etykiety. Jesteś męczący mruknął. Zamknij się. Powiedział to kategorycznie.Spiorunowałmnie wzrokiem, wypił kolejny łyk drinka, po czym gestem zamówił u barmana jeszcze jednego. Chcesz się upić? spytałem. Nie sądzę, aby to było mo\liwe.Musisz roztoczyć nad nią opiekę.Nie rozumiesz, wszystkowyjdzie na jaw.Cała sprawa trafi do prasy.Mam wrogów, którzy zabijają bez wahania tylkodlatego, \e jest moją córką.Nie masz pojęcia, jakie podejmowałem środki ostro\ności i jaka onajest narwana, jak bardzo wierzy w Bo\ą Opatrzność.No i jeszcze nie nale\y zapomnieć orządzie, o rządowych psach tropiących, o moich rzeczach, moich dziełach sztuki, moichksięgach!Byłem zafascynowany.Na prawie trzy sekundy zapomniałem, \e jest duchem.Teraz mojeoczy nijak tego nie potwierdzały.Nic na to nie wskazywało.Ale nie wydzielał \adnego zapachu,a ciche odgłosy, jakie wydawał, nie miały nic wspólnego z prawdziwymi Płucami ani sercem. Dobra, powiem prosto z mostu rzucił. Boję się o nią.Będzie musiała jakoś sobieporadzić.Potrzeba czasu, aby moi wrogowie o niej zapomnieli.Większość z nich nie wie o jejistnieniu.Ale ktoś mo\e wiedzieć.I ktoś się dowie, skoro ty o niej wiesz. Niezupełnie.Ja nie jestem człowiekiem. Musisz ją ochraniać. Nie muszę.I nie chcę. Lestacie, zechcesz mnie wreszcie wysłuchać? Nie chcę słuchać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]