[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słońce zaszło, nadLondynem zapadła gorąca noc.W powietrzu cuchnęło węglem.Jużpostanowiła przebrać się w koszulę nocną i przygotować do spania, gdydo pokoju wszedł Ross.Zdjął przesiąkniętą potem koszulę, pokonując próg. Jakieś nowiny? zapytała nagląco, podążając za nim do sypialni. Jak sięczuje mój brat? Czy coś wiadomo? Wybuchły protesty w okolicach więzienia?Oszaleję, jeśli się czegoś nie dowiem! W mieście panuje spokój odparł, nalewając wody do umywalni.Mięśniejego pleców napięły się, gdy ochlapał twarz, tors i pachy. Podasz mi czystąkoszulę?Pobiegła wypełnić jego prośbę. Dokąd idziesz? Najpierw musisz coś zjeść.Chociaż kanapkę& Nie mam czasu rzucił, wdziewając czystą koszulę i wsuwając jądo spodni.Sprawnym ruchem postawił kołnierzyk i zawiązał fular na szyi.Kilka minut temu przyszedł mi do głowy pewien pomysł.Jadę do Newgate.Niedługo wrócę, ale nie czekaj na mnie.Jeśli wydarzy się coś ważnego,obudzę cię. Zobaczysz się z moim bratem? Sophia wyjęła z szafy wzorzystą szarąkamizelkę i uniosła ją, by mógł przełożyć ręce przez otwory. Dlaczego? Coto za pomysł? Chcę jechać z tobą! Nie do Newgate. Zaczekam w powozie upierała się. Możesz dać lokajowi pistolety.I woznicy też.Wokół więzienia rozstawiono patrole, prawda? Będę równiebezpieczna jak tutaj.Oszaleję, jeśli będę musiała tu czekać! Musisz mniezabrać ze sobą.Błagam! Przecież to mój brat!Ross zmierzył ją surowym spojrzeniem.W jego policzku drgnął małymięsień.Wiedziała, że pragnie jej odmówić.Rozumiał jednak jej bolesnątroskę o brata. Przysięgasz, że zostaniesz w powozie? Tak!Zaklął cicho i polecił: Wez pelerynę.Obawiając się, że mąż może zmienić zdanie, Sophia natychmiast pobiegła pookrycie. Co to za pomysł? zapytała po powrocie.Pokręcił głową.Nie chciał jej na razie niczego tłumaczyć. Nadal go rozważam.Nie chcę, byś robiła sobie złudne nadzieje, bo i takraczej nic z tego nie będzie.Newgate, więzienie dla czekających na proces lub egzekucję, nazywane byłokamienną paką.Każdy, kto kiedykolwiek odwiedził to miejsce lub był w nimprzetrzymywany, przysięgał, że nigdzie nie może być gorzej.Bezustanne krzykii drwiny więzniów skutych niczym zwierzęta w celach odbijały sięod wiekowych ścian.Na oddziałach otwartych oraz w izolatkach nie wolnobyło posiadać żadnego umeblowania ani wygód.Strażnicy, którzy mieli dbaćo utrzymanie porządku, często byli skorumpowani, okrutni, psychicznieniezrównoważeni, a najgorsi łączyli w sobie wszystkie te cechy.Gdy pewnegorazu Eddie Sayer wrócił na Bow Street po wizycie w Newgate, gdzieprzesłuchiwał podejrzanego, oświadczył, że strażnicy wzbudzili w nimwiększy niepokój niż więzniowie.Skazańcy cierpieli zimą od przenikliwegochłodu, a latem od strasznego smrodu.Wszędzie biegały całe armie wszy,karaluchów i innych szkodników.Główny strażnik zaprowadził Rossa do celi Nicka Gentry ego.Cela byłapołożona w samym sercu więzienia, nadano jej miano diabelskiej szafy,ponieważ nie było z niej ucieczki.Gdy szli przez labirynt korytarzy, pod ich podeszwami trzaskały karaluchy,a piszczące szczury pierzchały przed ciężkimi butami.Z cel na niższychpoziomach dobiegały krzyki pełne skarg.Ross czuł niepokój na myśl, żepozwolił żonie zaczekać w powozie tuż za murami tego piekła, gorzkożałował, że ją tu przywiózł.Pocieszał się świadomością, że towarzyszą jejuzbrojeni lokaje, woznica i dwaj detektywi z kordami i pistoletami. Ten Gentry jakiś cichy mruknął Eldridge, główny strażnik.Potężny,przysadzisty mężczyzna z bulwiastym nosem śmierdział niemal tak bardzo jakjego podopieczni.Wyłysiał na czubku głowy, lecz po bokach miał długie,tłuste włosy, opadające na plecy.Był jednym z niewielu strażników, którzyewidentnie lubili swoją pracę.Może dlatego że co tydzień zarabiał dodatkowona sprzedaży londyńskim gazetom sprawozdań z przeżyć więzniów,a zwłaszcza ostatnich wyznań skazanych na śmierć.Bez wątpienia planowałniezle zarobić również na opowieści o niesławnym Nicku Gentrym. Przezcały dzień nawet nie pisnął kontynuował. Pytam się ja was, jaką historięo nim mam sprzedać, jeśli ciągle trzyma gębę na kłódkę? To takie nietaktowne z jego strony potwierdził Ross sardonicznie.Wdzięczny za wsparcie, strażnik zaprowadził sędziego do drzwi diabelskiejszafy.W ciężkich dębowo-żelaznych wrotach wycięto małe okienko, przezktóre można było rozmawiać z więzniem. Gentry! rzucił Eldridge. Gość do ciebie!Nie uzyskał odpowiedzi.Ross zmarszczył brwi. Gdzie jest strażnik?Eldridge odwrócił do niego tłustą twarz. Nie ma strażnika, sir Rossie.Nie było potrzeby. Osobiście nakazałem, by przy tych drzwiach przez cały czas stał strażnik.Nie tylko po to, by zapobiec próbie ucieczki, lecz także dla ochronyGentry ego.Obwisły brzuch Eldridge a zatrząsł się od głębokiego śmiechu. Ucieczki? prychnął. Z diabelskiej szafy nikt się nie wymknie.Gentryzostał skuty, ma na nogach i rękach stukilowe łańcuchy.Nie sięgnie palcemdo nosa! %7ładen żywy człowiek nie wejdzie do środka ani nie wyjdzie z tej celibez tego. Wyjął klucz i otworzył zamek.Ciężka płyta jęknęła w gniewnymproteście, gdy została pchnięta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]