[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Eleanor w milczeniuuniosła brwi.- Spotkałyśmy w Limerick Tyrella de Warenne z Rorym.- Rory jest tutaj? - zdumiała się Eleanor.- Czy widział cię z Nedem?- 119 -SR- Ależ ciociu! Jeśli on usłyszy, że przyznaję się do Neda, w okamgnieniuodkryje kłamstwo.Muszę porozmawiać z nim w cztery oczy i zobowiązać go dozachowania tajemnicy.Eleanor wstała.- Rory przyjazni się z Tyrellem de Warenne i jego braćmi od kilku lat, alew Adare był tylko raz czy dwa.Nie sądziłam, że możecie się tutaj spotkać.- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że jest przyjacielem Tyrella?- Nie wydawało mi się to ważne.- Eleanor z uwagą przyjrzała siębratanicy.- Co jeszcze stało się w mieście? Czy słusznie przypuszczam, żewreszcie poznałaś Tyrella? Rory na pewno cię przedstawił.Lizzie odwróciła się, żeby ciotka nie patrzyła jej w twarz.- Tyrella spotkałam już wcześniej, podczas maskarady w wigilięWszystkich Zwiętych.- Nagle zrozumiała, że w zaistniałej sytuacji rada ciotkijest jej naprawdę potrzebna, dlatego musi zdobyć się na szczerość.- Ciociu, onsię do mnie zalecał.Eleanor szeroko otworzyła oczy ze zdumienia.- Wyznaczył mi schadzkę, ale nie poszłam - powiedziała z trudem.- Annapoprosiła mnie, żebyśmy zamieniły się na kostiumy, bo ktoś jej zalał suknię.Wrezultacie pojechałam do domu, a Anna została.I teraz jest Ned.- Czy chcesz mi przez to powiedzieć, że mężczyzna, w którym całe życiesię kochasz, którego dzieckiem teraz się zajmujesz, czynił ci propozycje?Lizzie przypomniała sobie gorące spojrzenia, jakimi obrzucał ją Tyrell.- Tak.- A twoja siostra właśnie tamtego wieczoru zaszła w ciążę?Lizzie skinęła głową.- I dzisiaj Tyrell de Warenne cię poznał?- Nie dość, że poznał, to jeszcze dziwnie się zachowywał.Był na mniezły.- Spojrzała bezradnie na ciotkę.- Dlaczego? I dlaczego mówi, że jestempiękna?- 120 -SREleanor znieruchomiała.- Trzeba mu powiedzieć - oświadczyła po chwili, ściskając Lizzie zaramię.- Zrezygnujesz ze swoich roszczeń do Neda, a on musi się dowiedzieć, żechłopiec jest jego synem.- Nie! - Lizzie wyszarpnęła ramię z uścisku.- Co dobrego z tegowyniknie? Zabierze mi Neda! - Słowa ciotki zabrzmiały w jej uszach jak dowódzdrady.- Może nie zabierze.Może postąpi jak należy.Lizzie jej nie usłyszała.- Przecież dałaś słowo! Obie dałyśmy Annie słowo, że nie wyjawimyprawdy.Obiecaj mi, ciociu, że nie będziesz próbować rozmawiać o tym zTyrellem.Eleanor wpatrywała się w nią w milczeniu.- Ciociu!- Obiecuję - przyrzekła z ociąganiem Eleanor.- Moim zdaniem, sprawygładko się nie potoczą.Ta gra pozorów całkiem wymknęła się spod kontroli.Niestety, Lizzie doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ciotka marację.Następnego popołudnia Lizzie z Georgie siedziały na podłodze sypialni,pilnując Neda, który bawił się żołnierzykami.Georgie zbudowała fort.- Możesz włożyć żołnierzyka do środka - zachęciła chłopca.- Do środka.Ned rozpromienił się i cisnął żołnierzykiem w fort.- Nie tak - powiedziała Georgie, poprawiając zwaloną ścianę.- Do środka.%7łołnierz może spać w środku.- Dżiii - oznajmił z dumą Ned.- Dżiii.Lizzie uśmiechnęła się odruchowo, choć wciąż trudno jej było pozbyć sięlęku po spotkaniu, do którego doszło w mieście ubiegłego popołudnia.Dającysię słyszeć odgłos nadjeżdżającego powozu nie pomógł jej uwolnić się odniepokoju.- 121 -SR- Nie mam ochoty nikogo przyjmować - odezwała się Georgie, włączającsię w tok myśli Lizzie.- Dobrze się składa, bo ja też nie.- Bardzo jesteś smutna, chcesz o tym pogadać? Lizzie bez słowa podeszłado okna.- A może chcesz o nim porozmawiać?Przez uchylone okno do pokoju dostawało się rześkie powietrze.- Nie wiem, co mam robić - szepnęła Lizzie.- On jest tobą zainteresowany, chyba zdajesz sobie z tego sprawę?- To niemożliwe! - Lizzie gwałtownie się odwróciła.- Dlaczego zaprzeczasz? Przecież dał ci dziecko, prawda? Najwyrazniejjego zainteresowanie nie osłabło.Lizzie bezradnie pokręciła głową.Kochała Tyrella de Warenne, leczjednocześnie bała się go jak nikogo na tym świecie.- Skąd przyszło ci do głowy, że on się mną interesuje?- Chce złożyć nam wizytę.Oczu od ciebie oderwać nie może, a gdy naciebie patrzy, robi to z nieukrywanym pożądaniem.Poza tym był na ciebie zły, ato też jest oznaka zainteresowania.Czy obraziłaś go w jakiś sposób?- Nie widziałam go od dnia balu, czyli półtora roku!- Może on wie, że urodziłaś jego dziecko - podsunęła Georgie.Lizzie natychmiast odwróciła się do okna.- Nie.Nie była pewna, czy może wyjawić Georgie prawdę.Potrzebowałapowiernicy, ale obiecała Annie, że dochowa sekretu.Siostra wiodła szczęśliweżycie i z jej ostatniego listu wynikało, że rodzina zapewne się powiększy.Odtych rozmyślań oderwał ją widok wysiadającej z powozu osoby.- Georgie, znowu ta ropucha! Chciałam powiedzieć: twój narzeczony.Bezwątpienia doszły go słuchy o niefortunnym zdarzeniu.- 122 -SRGeorgie skinęła głową, a na jej policzkach wykwitły dwie czerwoneplamy.- Na pewno chce zerwać zaręczyny - powiedziała beznamiętnie.- Mam nadzieję! - Lizzie podbiegła do siostry i uściskała ją z radości, żewreszcie odzyska wolność.- A ja tak starałam się być dzielna - szepnęła Georgie.- Przynajmniejjedna korzyść z twojego nieszczęścia, bo prawdę mówiąc, wolę zostać starąpanną, niż poślubić pana Harolda.- Wiem.Idz i nie zapomnij uronić łezki, kiedy z tobą zerwie.- Naturalnie.Jestem bardzo zasmucona tym, co nadchodzi - odparłaGeorgie i dodała: - Och, dzięki Bogu! - Z tymi słowami wybiegła z pokoju.Lizzie uznała, że zmęczony Ned, który tymczasem zaczął się bawićpająkiem znalezionym na podłodze, powinien się zdrzemnąć.Włożyła go więcdo łóżeczka i przykryła kocykiem.Pięknie się do niej uśmiechnął, poruszyłczarnymi długimi rzęsami, które odziedziczył po ojcu, i zasnął.Chcąc odpędzić myśli o Tyrellu, Lizzie wróciła do okna, aby obejrzećodwrót pana Harolda.Minął kwadrans i nic się nie działo.Wydało jej się todziwne, bo zerwanie zaręczyn nie powinno zająć dużo czasu, zwłaszcza że niebyło w domu matki, która przedłużałaby wizytę.Lizzie nie doczekała sięwidoku pana Harolda, zobaczyła natomiast zbliżających się dwóch jezdzców.Jeden dosiadał wielkiego, karego ogiera, drugi mniejszego kasztana ze strzałkąna czole.Nie mogła mieć najmniejszych wątpliwości, kto postanowił ichodwiedzić.Najwyrazniej zainteresowanie Tyrella de Warenne jej osobą niezmalało.W innej sytuacji dałaby wiele za taką wizytę, ale przecież nie wtedy,gdy na górze drzemał Ned.Do pokoju wbiegła zaaferowana Georgie.- On tu jest! Przyjechał z tym bufonem, więc lepiej zejdz na dół.- 123 -SR- Nie mogę - odparła, zdziwiona tak niepochlebną opinią Georgie oRorym.- Musisz mu przekazać, że jestem niedysponowana.- Nie licz na mnie - odparła Georgie.- Sama możesz mu to powiedzieć,jeśli zamierzasz palnąć takie głupstwo.Czy nie tego chciałaś przez całe życie?- Ale teraz jest Ned! - wykrzyknęła Lizzie.- Jest Ned i właśnie nadarza się wyjątkowa okazja.Przecież niewskakujesz mu do łóżka.Zejdz, sprawdz, czego chce - gorąco przekonywałasiostrę Georgie.Lizzie dała się uprosić.Tyrell stał oparty plecami o drzwi, zapatrzony w ogród za oknem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]